Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Sob 20:41, 29 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Lia przygryzła wargę i by zdobyć kilka sekund na myślenie, sięgnęła po ciasteczko leżące przed nią na talerzyku. Draco chwilę później poszedł w jej ślady.
- Twierdzisz, że Astoria byłaby na tyle zdolna żeby przyrządzić taki eliksir? – zapytała. Miała już dosyć jej kłótni i była skora uwierzyć w wytłumaczenia chłopaka, żeby tylko było tak jak kiedyś.
- Myślę, że matka jej pomogła – wzruszył ramionami.
- Dlaczego? – zapytała, biorąc do ręki kolejne ciasteczko. Upiła łyk herbaty i spojrzała wyczekująco na chłopaka. Draco milczał przez chwilę, po czym westchnął ciężko.
- Kilka lat temu moi rodzice myśleli o połączeniu naszych rodzin – wyjaśnił spokojnie, Nott nadal milczała – Jednak po szóstej klasie, kiedy się o tym dowiedziałem, kazałem wszystko odwołać – dokończył.
- Dlaczego chciałeś to wszystko odwołać? – zapytała, teraz zaczęło ją interesować, czemu chłopak nie chciał przyjąć takiej propozycji. Greengrassowie byli niezwykle poważaną rodziną w społeczeństwie.
- Lia – szepnął, a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. – Już wtedy wiedziałem, że będę walczył o ciebie – powiedział cicho, musiał przyznać się do swoich uczuć, a to nigdy nie przychodziło mu z łatwością.
- Naprawdę? – zapytała delikatnie wiedząc, że rozmowa o uczuciach nie było mocną stroną żadnego z nich.
- Miałem mętlik w głowie – powiedział i wyprostował się, dając znak, że kiedy indziej dokończą tę rozmowę.
- Myślisz, że mogła to zrobić, żeby zmusić cię do ślubu z jej córką? – zadała kolejne pytanie. Zerknęła za okno i zobaczyła, że zaczyna zapadać zmrok. Ona sama czuła się coraz bardziej senna i zmęczona.
- Tak uważam – powiedział szybko.
- To dobrze, bo ja też tak myślę – westchnęła, a chłopak zerknął na nią zdziwiony. Prawdę mówiąc już sam nie wiedział czego się może po niej spodziewać, więc każda jej reakcja wprawiłaby go w zaskoczenie.
- Jaka matka, taka córka – mruknęła, podnosząc się z fotela. Draco przyznał jej rację, wymienili jeszcze kilka zdań na temat Greengrass i zmienili temat.
- Chodźmy do sypialni – szepnął chłopak do ucha dziewczyny, a ta zachęcona wizją spoczynku, a tym bardziej w towarzystwie narzeczonego skinęła głową. Zupełnie nagle poczuła, że Draco bierze ją na ręce i niesie wzdłuż korytarzy.
- Postaw mnie! – zaśmiała się głośno, a jej śmiech niósł się echem po całym dworze. Chłopak kopnięciem otworzył drzwi do ich apartamentu, a następnie do sypialni. Położył dziewczynę delikatnie na łóżku i sam położył się obok niej. Lia momentalnie wtuliła się w jego klatkę, słuchając bicia jego serca. Draco przez chwilę wahał się i zaledwie musnął jej brzuch. Ku jego zdziwieniu, dziewczyna złapała jego rękę i przyłożyła ją do brzucha.
- Jak to jest? – zapytał mając na myśli noszenie dziecka pod własnym sercem. Camelia milczała przez chwilę, nie wiedząc co może powiedzieć chłopakowi.
- Ja wiem… - zaczęła – jakbyś miał przywiązaną do brzucha poduszkę, którą bezgranicznie kochasz, chociaż nie wiesz co kryje w środku – wyszeptała cicho, a Draco złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Lucjusz zaniepokojony stanem swojej żony podszedł do niej i nachylił się nad nią.
- Co się stało – zapytał cicho i opadł na krzesło obok kobiety. Uważnie obserwował jej twarz, szukając na niej jakiejkolwiek podpowiedzi.
- Zobacz – szepnęła podtykając blondynowi pod nos kartkę z napisanym nazwiskiem kobiety. Malfoy milczał przez chwilę zastanawiając się jak skomentować znalezisko żony.
- Alice Longbottom – westchnął zaskoczony. Odchylił się i spojrzał jeszcze raz na kartkę myśląc, że się pomylił. – Co się z nią teraz dzieje?
- Jest w Mungu – mruknęła kobieta, przypominając sobie, że to jej siostra torturował kobietę.
- Ale to nie jedyna kuzynka Camelii? – zapytał wiedząc, że nie będą mogli zaprosić samej Longbottom, zaproszenie dostanie jej syn i reszta osób zasłużonych podczas wojny, gdyż tego wymagało dobre wychowanie.
- Jedyna z Anglii – mruknęła, przerzucając resztę kartek. – Ale chyba nie jest potomkiem Le Fay w tak prostej linii jak Camelia. Gdyby była, najprawdopodobniej nie leżała by teraz w szpitalu – szepnęła, przypominając sobie ile siły włożyła w rzucenie cruciatusa w Lię, a dziewczyna po kilku sekundach wstała jak gdyby nigdy nic. Lucjusz spojrzał na nią zaskoczony.
- Skąd jest reszta? – zapytał, dalej będąc w szoku, że matka Nevilla Longbottoma, największej ciamajdy na roku jego syna, była spokrewniona z tak silną czarownicą.
- Niemożliwe – rzucił, kiedy w końcu dotarło do niego z kim jest spokrewniona dziewczyna.
- Jedna z Irlandii i dwie z Europy – powiedziała. – Tylko do jednej z nich są dokładnie namiary i informacje. Prawdopodobnie nie wiedzą o swoim wspólnym przodku.
Lucjusz zaczął sobie zdawać sprawę, jak trudne wzięli sobie zadanie. Zrobili krok w stronę odnalezienia rodziny dziewczyny, ale nadal nie mieli pewności, że którakolwiek z nich będzie chciało ją poznać, czy też nawet przybyć na jej ślub.
- Co zrobimy jak już je spotkamy? – zapytał. Narcyza zerknęła na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Myślę, że zaprosimy Lię i Dracona oraz jej kuzynki, albo damy jej adresy i sama zadecyduje czy będzie chciała się z nimi skontaktować – powiedziała spokojnie i sięgnęła po filiżankę kawy. Upiła łyk i następnie zjadła kanapkę przygotowaną przez skrzaty. Lucjusz skinął głowę, takie scenariusze mógł przyjąć do wiadomości.
- Wcześniej powinnaś ją zapytać o zdanie – powiedział nagle. – Nie sądzę żeby starała się zatuszować ciążę na rodzinnym obiedzie, co oznaczałoby, że kolejne osoby będą musiały się o tym dowiedzieć.
Narcyza skinęła głową i przyznała, że nie pomyślała o tym. Przez kolejne kilka minut, milczeli zastanawiając się co zrobić z kłopotliwą sytuacja.
- Lia się zgodzi na to – powiedziała nagle kobieta, uzmysławiając sobie położenie dziewczyny. – Potrzebuje kogoś, komu będzie się mogła zwierzać z problemów.
Lucjusz przekrzywił głowę.
- Ma ciebie – wzruszył ramionami, a jego żona zaśmiała się.
- Nie przyjdzie do mnie ze wszystkim – powiedziała z uśmiechem – będę jej teściową.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Sob 22:13, 29 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Sob 22:51, 29 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Lia oderwała się od Dracona i spojrzała na niego z kilkucentymetrowej odległości. Nie potrafiła się przyzwyczaić, że w końcu się nie kłócą, tylko leżą wtuleni obok siebie bez słowa. Było jej lżej na duchu, nie tylko z powodu nowej sytuacji, ale również z powodu zapowiedzianego obiadu u rodziców Dracona. Nott miała dość udawania przyjaźni z Draconem, pragnęła pozostać naturalna, tym bardziej, że w jej ciele szalały hormony.
- Lia - szepnął do jej ucha i oparł czoło na jej obojczyku. Camelia uśmiechnęła się łagodnie i opadła na poduszkę obok chłopaka. Po chwili dźwignęła się na łokciach i popatrzyła na Malfoya.
- Brakuje mi przyjaciółki - wyznała nagle zbijając Dracona z pantałyku.
Blondyn odsapnął na kilka sekund, po czym przeniósł ciężar ciała na drugą stronę i przejechał ręką po ramieniu Lii.
- Wiem, chciałbym ci to jakoś wynagrodzić, ale… moje wysiłki nic do tej pory nie zdziałały - podsumował i głośno odetchnął delektując się chwilą w wielkim łożu. Nie wiedział, że ojciec kazał urządzić tę sypialnię w taki sposób. Draco przejechał ręką po materiale i zamknął oczy, stwierdzając, że nigdy na niczym podobnym nie leżał.
- Nie, nie, nie - rzuciła pospiesznie. - To nie tak, że wolę przyjaciółki… Ale brakuje mi zaufanej osoby, do której mogłabym się zwrócić - wyjaśniła tłumacząc, że Draco nie pomoże jej w kobiecych problemach i dolegliwościach.
Malfoy zgodził się ze słowami narzeczonej.
- Masz moją matkę - odpowiedział automatycznie dziękując Bogu, że Narcyza żyje i wróciła do jego ojca.
Nott zmieszała się na jego słowa. Przez ostatnie dni miała taki mętlik w głowie, że nie wiedziała co ma myśleć o swojej przyszłej teściowej. Doskonale pamiętała te dni, kiedy próbowała ją wykorzystać. Widziała chęć zemsty w jej oczach kiedy rzucała klątwę na Camelię. Dziewczyna nie potrafiła ot tak pozbyć się tych obrazów i wyżalić Narcyzie.
Pomimo tego, iż Lia przyzwyczaiła się do matki Dracona, to nadal stwarzała między nimi dystans. Nott nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie mogła bezgranicznie zaufać tej kobiecie i zwierzyć się ze swoich największych sekretów.
- Draco, wiesz, że nie mogę - oznajmiła tajemniczo i wtuliła się w poduszkę, choć tak niedaleko miała Dracona.
- Lia, ona… Była do tego zmuszona, nie chcę, żebyś obwiniała ją całe życie - szepnął i przyciągnął ją do siebie ofiarując swoje ramiona.
- Ciii - mruknęła. - Dam sobie radę, ale powiedz mi… Skąd wziąłeś ten wycinek z gazety? - żachnęła się.
Mięśnie Malfoya zesztywniały, a on sam przestał oddychać. Nie przewidział tego, że ktokolwiek może go o to zapytać.
- Z Ministerstwa - odrzekł ledwo słyszalnie.
- Mów prawdę - syknęła ostrzegając, że wyrzuci go z sypialni.
- Kazałem wynieść skrzatom z Wydziału Zakazanych Artykułów i Gazet - wytłumaczył lekko speszony.
Lia prychnęła.
- Czy twój ojciec…?
- Nie, o niczym nie wie - dodał. - Ale muszę mu to pokazać - dodał z wielką siłą. Camelia próbowała go nadal trzymać przy sobie, choć Draco zaczął się wiercić pod wpływem emocji.
- To może zniszczyć ich rodzinę jeśli dowie się o tym twój ojciec - powiedziała bez złych intencji, ale Draco wpadł na świetny pomysł. Wyskoczył z łóżka i klasnął w dłonie. Następnie rzucił się na łóżku i pocałował Lię w czubek głowy.
- Zniszczymy ich! - krzyknął. - Zniszczymy - powtarzał Lii jakby składał jej przysięgę małżeńską.
- Jakiś konkretny pomysł? - zapytała lekceważąco.
Malfoy pomyślał przez chwilę, a następnie uśmiechnął się łobuzersko.
- Poczekaj, aż usłyszy o tym mój ojciec - rzucił i wytłumaczył Nott cały plan działa, który był bardzo skomplikowany i potrzebował wielkich nakładów magii.
Malfoyowie zamarli w bezruchu. Narcyza skrzywiła się na swoje słowa i szybko próbowała zmienić temat, lecz na marne.
- Draco się pospieszył - skwitował poważnie Lucjusz i wskazał żonie biblioteczkę. Słońce już dawno zaszło za horyzontem, a wielkie pomieszczenia Malfoy Manor zostały skazane na sztuczne oświetlenie.
- Nie rozumiem - szepnęła Narcyza nie lubiąc rozmawiać w bibliotece. Doskonale pamiętała bibliotekarkę z Hogwartu, która co chwila ich (Lucjusza i Narcyzę) upominała, że mają być ciszej.
- Kochanie, on będzie miał swoją rodzinę - wytłumaczył Lucjusz i zaoferował jej mocniejszy trunek przed snem.
- To chyba wspaniałe? - zapytała niepewnie bojąc się wybuchu Lucjusza.
- Nadal jesteś taka młoda, kiedy on będzie miał dziecko - syknął, kiedy kilka kropel wina opadło na stolik.
Narcyza zachichotała, a następnie przybrała naturalny wyraz twarzy.
- To mnie martwi od jakiegoś czasu - wyszeptała upijając trunek z kieliszka. - Ty zostałeś ojciec w wieku 26 lat - mruknęła. Kąciki jej ust powędrowały ku górze na wspomnienie tamtych chwil.
- Draco… Popełnił błąd podczas jednej chwili - odrzekł.
- Tylko go nie usprawiedliwiaj, Lucjuszu - zagrzmiała. Malfoy wywrócił oczyma.
- Niczego podobnego nie robię. Po prostu gdyby pomyślał w odpowiednim czasie… - szepnął, ale Narcyza zaśmiała się gardłowo.
- Lucjuszu, chyba nie muszę ci przypominać kto myślał w naszym związku kiedy byliśmy w ich wieku - podsumowała i ścisnęła swoje usta w cienką linię.
- W ich wieku nie dopuszczałaś mnie do siebie - przypomniał uzupełniając ich puste kieliszki.
- Po prostu trzymałam dystans pomiędzy moją niewinnością, a twoimi popędami - rzuciła dokładnie odtwarzając obrazy z młodzieńczych czasów.
- Nie opisałbym ciebie w tak dobitny sposób - zażartował. - Kochanie, tylko to nie ja zaciągałem cię na nieuczęszczane korytarze! - uściślił.
Narcyza wypił kolejny kieliszek i uśmiechnęła się do męża.
- Wolałam korytarze, niż twoje pomysły na temat wspólnego pokoju i twojej sypialni! - walnęła z grubej rury.
Lucjusz zmarszczył czoło i wypuścił powietrze z płuc. Następnie ściągnął marynarkę i rozpiął pierwsze guziki koszuli, kiedy zrobiło mu się ciepło.
- Narcyzo, to nie mnie uciszano w bibliotece - opowiedział o całej sytuacji, a potem zamienił się w słuch, kiedy jego żona zaczęła się tłumaczyć.
Kobieta warknęła pod nosem i podeszła do swojego męża. Wplotła swoje palce w jego włosy, po czym niechcący podrapała jego kark.
- To nie ja wkładałam język do twojego gardła - powiedziała przez zęby i odeszła od mężczyzny.
Lucjusz pokiwał przecząco głową z niedowierzania i zjechał na fotelu. Blondynka usiadła naprzeciwko niego. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, lecz po kilku minutach odprężyli się i wrócili do poprzedniej rozmowy.
- Nie czuję się jak dziadek - podsumował Lucjusz opowiadając kolejną ciekawą historię z Hogwartu.
- Dołujesz mnie - wywróciła oczyma. - Wiesz ile bym dała, żeby znowu mieć dziewiętnaście lat? - zapytała retorycznie.
- Przestań tak mówić! - warknął na nią. - Przeżyliśmy już swoje, a tamte lata minęły - wyjaśnił.
- Wiem - szepnęła żałośnie. - A nasz syn właśnie je marnuje. Kiedy byliśmy w ich wieku… - zamknęła oczy i pragnęła znowu powrócić do swojej przeszłości.
- Myślę, że jeśli naprawdę tego pragniesz, to nie będzie takie trudne - mruknął również pogrążając się w marzeniach.
Lucjusz nie był do końca świadomy swych słów, ale on i Narcyza już niedługo mieli powrócić do lat, w których pragnienie i niewinność grały pierwsze skrzypce.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Sob 23:45, 29 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Nie 18:05, 30 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Lia opadła na łóżko i pokręciła głową. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy chłopak usiadł obok niej i delikatnie pogładził dłonią jej włosy.
- Zobaczysz, odpłacimy się im za to – powiedział poważnie i położył się obok narzeczonej. - Jeszcze będą nasz przepraszać!
Nott zaśmiała się cicho i wtuliła w ramię Dracona. Przycisnął ją do siebie i pocałował czubek jej głowy.
- Zniszczymy ich rodzinę – szepnęła, jakby nagle zaczęły dręczyć ja wyrzuty sumienia.
- Nie mów, że będzie ci to przeszkadzać – zaśmiał się, a dziewczyna szybko zaprzeczyła.
- Zastanawiam się po prostu, co się z nimi stanie – wzruszyła ramionami i przygryzła wargę w dość kuszący sposób.
- Lia – westchnął, muskając palcem jej usta. Zaśmiała się perliście i wywróciła oczami.
- Więc... co się z nimi stanie? - zapytała, ciesząc się, że nadal tak działa na chłopaka.
- Robisz to specjalnie? - odpowiedział jej pytaniem, mając na myśli jej zachowanie.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale pytałam się o Greengrassów – szepnęła i uśmiechnęła się do niego słodko. Draco mruknął coś pod nosem, ale więcej nie skomentował zachowania dziewczyny. Na razie był skory pozwolić jej rządzić w ich związku, ale wiedział, że nie zostawi tego tak jak jest. Chciał być mężczyzną, w każdym tego słowa znaczeniu.
- Zapewne wyjadą z Anglii – szepnął. - Nie myśli o tym, zanim cokolwiek uda się zrobić, my będziemy zajmować się naszym maleństwem – powiedział. Czuł, że nie jest gotowy na zajęcie się dzieckiem, kiedy on sam zachowywał się jeszcze dość nieodpowiedzialnie, ale był gotowy dać Lii swoje oparcie i razem z nią uczyć się jak to jest być rodzicem.
Camelia uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa chłopaka. Wiedziała, że wszystko stało się za wcześnie, ale teraz nie mogła cofnąć czasu. Zresztą przyzwyczaiła się do myśli, że będzie matką.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę o jakiś błahych sprawach, kiedy nagle Lia poczuła ból w dole brzucha. Nie chciała martwić chłopaka, wiedziała też, że nie może wypić więcej leku, niż ta dawka, którą wypiła wcześniej. Zrzuciła wszystko na zmęczenie i stres, który towarzyszył jej przez cały dzień. Przytuliła się do niego bardziej, starając się nie myśleć o bólu.
- Coś się dzieje? - zapytał zaniepokojony, jej milczeniem i nietęgą miną. Pokręciła głową w odpowiedzi i jeszcze mocniej przytuliła się do niego.
- Jestem po prostu zmęczona – szepnęła. - To był bardzo długi dzień – dodała, układając się tak by było jej wygodniej.
Draco otulił ją kołdrą i sam wszedł pod nią. Rozpiął górne guziki od koszuli, by było mu wygodniej, zdjął z szyi dziewczyny wisiorek i odłożył go na swoją szafeczkę przy łóżku.
- Na pewno? - zapytał, musiał się zapytać matki, czy zmęczenie miało zły wpływ na ich dziecko. - Jeśli chcesz mogę wezwać kogoś.
Dziewczyna zaprzeczyła gwałtownie, czując że ból już ustaje.
- Wszystko w porządku – skłamała, uśmiechając się słabo. Draco przyjrzał się je dokładniej, a kiedy stwierdził, że dziewczyna mówi prawdę, odetchnął i przytulił ją do siebie. Lii natomiast ulżyło, że chłopak jej uwierzył. Liczyła, że już więcej ni poczuje tego kłucia w brzuchu.
- Dobranoc kochanie – szepnęła do ucha chłopaka i zgasiła światło za pomocą czarów.
- Dobranoc – odpowiedział jej i po raz kolejny tego wieczora dotknął brzucha dziewczyny zastanawiając się, jak ona się czuje.
Narcyza uśmiechnęła się wspominając lata swojej młodości i ewentualna możliwość powrotu do nich. Nigdy nie wyobrażała sobie siebie, jako dziewiętnastoletniej matki, kiedy ona miała tyle lat bawiła się na balach i spotkaniach ze swoimi znajomymi z wyższych sfer. Nawet nie myślała o rodzicielstwie.
Lucjusz obserwował swoją pogrążoną w marzeniach żonę. Widział, że lata odcisnęły na jej obliczu swoje piętno, ale nadal wyglądała młodziej niż swoje rówieśniczki. Jej rysy twarzy spoważniały, ale oczy dalej miały takie same ogniki, jak kiedyś. Usta układała w tą samą cienką linię, kiedy się denerwowała na niego, kiedy proponował jej spotkanie w swojej sypialni.
- To… dziecko – zaczął, mając na myśli dziedzica swojego syna – gdybyśmy je odesłali do Europy, na wychowanie? – mówił powoli, a następnie upił wino ze swojego kieliszka.
Narcyza zerknęła na niego i przez chwilę myślała nad pomysłem swojego męża. Pokręciła głową, a kiedy mężczyzna zapytał co jest złego w jego pomyśle, odpowiedziała:
- Lia się nie zgodzi – wzruszyła ramionami, myśląc, że sama nie zgodziłaby się na takie rozwiązanie, gdyby była na jej miejscu.
- Przekonałabyś ją – powiedział, chcąc przekonać żonę do pomysłu. Kobieta pokręciła głową.
- Nadal pamięta o tym, co działo się wcześniej – rzuciła szybko, zastanawiając się czy jej mąż o tym wie. Kiedy zobaczyła, że nie wie i czym mówi, szybko wyjaśniła co się stało, kiedy powiedziała dziewczynie, kto jest jej przodkiem.
- Dlatego twierdzisz, że Longbottom nie jest potokiem La Fay w prostej linii? – zapytał wracając, do ich wcześniejszego tematu.
- Owszem – szepnęła. – Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko doszedł do siebie, jak ona.
Lucjusz skinął głową, ale dalej nie rozumiał, dlaczego Narcyzie miałoby się nie udać przekonać dziewczyny do jego pomysłu.
- Jeśli przekonamy Dracona, on mógłby przekonać Nott – powiedział nagle, zdając sobie sprawę, że mają większy wpływ na swojego syna. Narcyza ponownie pokręciła głową i podniosła się z fotela.
- On będzie stał za nią – mruknęła, zbierając wszystkie papiery w jedno miejsce. Kiedy zerknęła na teczkę z nazwiskiem matki Nevilla, odłożyła ją na bok, wiedząc, że nie będą nią się zajmować.
- Już późno – szepnęła, zerkając na zegarek. Jutro od samego rana musiała wydać polecenia dotyczące obiadu, na który zaprosili młodych. Wyciągnęła z torby papiery, które dostali od rady Stany Cywilnego, musieli je jutro rano razem przejrzeć i zacząć planować całą uroczystość.
- Chodź do sypialni – powiedział Malfoy. Wstał z fotela i ofiarował swojej żonie ramię. Wolnym krokiem, wspominając lata swojej młodości, szli w stronę swojej sypialni. Portrety członków ich rodzin, komentowały ich zachowanie o tak późnej porze, ale Lucjusz szybko się z nimi uporał, przypominając kogo to jest dom.
Kiedy weszli do sypialni, poczuli jak bardzo są zmęczeni i po szybkim prysznicu zasnęli w swoich objęciach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Nie 19:12, 30 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Nie 21:38, 30 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Kolejny dzień nastał bardzo szybko nie tylko dla Lii i Dracona, ale również dla Narcyzy i Lucjusza. Ci pierwsi walczyli ze sobą na spojrzenia. Camelia nadal udawała, że wszystko jest w porządku choć tak naprawdę brzuch bolał ją coraz bardziej z minuty na minutę. Draco zauważał jej lekkie grymasy, ale ignorował to zachowanie nie chcąc narażać się na niełaskę dziewczyny.
- Lia, nie ukryjesz przede mną, że coś jest nie tak - odezwał się pierwszy podczas śniadania. Nott uśmiechnęła się niemrawo i połknęła cały kęs kanapki za jednym razem.
- To nic takiego - odpowiedziała wierząc w swoje słowa.
Dziewczyna upiła herbatę i ułożyła jedną rękę na łonie czując rozżerający ból w podbrzuszu. Brunetka pisnęła cicho, ale Malfoyowi wytłumaczyła, że herbata była za gorąca.
Kilka setek kilometrów od nich Narcyza siedziała na dworze wpatrując się w wschodzące słońce. Próbowała wyobrazić sobie jak będą wyglądały dekoracje na ślub jej jedynego syna. Blondynka postanowiła wykonać plany jeszcze tego samego dnia. Kobieta przeszła kilka metrów i oparła się o jedno z drzew. Przejechała opuszkami palców po korze i zamknęła oczy próbując nabrać do swoich płuc jak najwięcej świeżego powietrza.
- Narcyzo, nie ukryjesz przede mną, że coś cię trapi - stwierdził Lucjusz obserwując swoją żonę od kilkunastu minut. Podszedł do niej niepewnie i próbował wyobrazić sobie o czym myślała.
- To nic takiego - mruknęła.
Pani Malfoy uśmiechnęła się łagodnie i wytłumaczyła swoje zmartwienie dotyczące ciąży Camelii.
Na południu Anglii Lia i Draco kończyli właśnie śniadanie. Młodzieniec przygotował wszystkie listy gości i pomysłów, które miały dotyczyć ślubu. Nott musiała odpocząć. Udała się więc do ich prywatnej biblioteki i próbowała znaleźć coś, co mogło wytłumaczyć ich bóle.
Malfoy przeglądał artykuły gazet, które miały pomóc im w obaleniu rodziny Greengrass. Świat musiał dowiedzieć się o ich przekrętach nie tyko tych teraźniejszych, ale również tych z historii.
Lia opuściła książkę i wybiegła z pomieszczenia.
- Lia! - krzyknął Draco, ale Nott próbowała zgubić Malfoya. Nie mogła powiedzieć mu prawdy o tym co wyczytała.
- Zaraz wrócę - powiedziała próbując panować nad oddechem. Złapała się za brzuch i modliła, by maleństwo wytrzymało próbę czasu.
Malfoy Manor przygotowywał się do wielkich wydarzeń, które miały zmienić drzewo genealogiczne rodziny. Narcyza wyjaśniła skrzatom wszystko dotyczące obiadu i przyjazdu narzeczeństwa. Lucjusz próbował poszukać czegoś, co mogło dać Narcyzie namiastkę ich młodzieńczych lat.
Malfoy przeglądał najbardziej zakurzone księgi w ich dworze.
Blondynka przechadzając się w okolicy biblioteki przystanęła w drzwiach i rozejrzała się po okolicy. Lucjusz otworzył najstarszą magiczną księgę i przeczytał kilka zaklęć, które mogły mu pomóc w realizacji celu. Nagle książka wypadła mu z dłoni pod wpływem działania obcych sił.
- Lucjuszu - szepnęła i podeszła do mężczyzny.
Malfoy uśmiechnął się lekko.
- Kochanie, daj mi chwilkę - dodał i schował księgę za swoimi plecami tak by nie dostrzegły ją oczy Narcyzy.
Draco ubrał płaszcz i pomógł Camelii w wzięciu odpowiednich rzeczy. Kiedy był pewny, że zabrali wszystko ze sobą, deportował ich dwoje do dworu jego ojca.
Nott otrząsnęła się po wylądowaniu na podwórku Malfoyów i ponownie chwyciła się za brzuch. Wiedziała, że magia i deportacja jest niekorzystna w jej stanie i zagraża rozwojowi dziecka.
- Już wiem, jak ich zniszczyć - szepnął Draco w drodze do dworu. - Skonsultowałem się z ojcem i podziela moje zdanie - wytłumaczył.
Młodzieniec był wyraźnie dumny nie tylko z siebie, ale również z Lii, która pochwalała ten plan.
- Mam w tym swój udział? - zapytała odciągając swoje myśli od dziecka.
Malfoy zaśmiał się delikatnie wiedząc dokładnie na czym będzie polegała jej rola.
- Masz główną rolę - wytłumaczył w myślach podziwiając swoją narzeczoną.
Narcyza czekała w salonie na przybycie syna z Lią. Niedaleko niej kręcił się Lucjusz, który najwyraźniej coś sobie układał w głowie. Jego żona próbowała go o to wypytać, ale nie chciała go martwić i stresować przed pogadanką z młodą para.
- Konsultowałem się z Draconem - odezwał się Malfoy i podszedł do swojej żony. Ujął jej dłonie i delikatnie pocałował. - To koniec Greengrassów! A plan jest bardzo prosty.
Narcyza spojrzała zaskoczona na męża. Nie lubiła tej rodziny, ale nie widziała potrzeby rujnowania innych osób.
- Przewidujesz mój udział w planie? - zapytała zaskoczona i zrównała się z mężem.
- Obiecuję, że będziesz grała pierwsze skrzypce - westchnął wiedząc, że plan wiąże się z ich przeszłością.
W końcu cała czwórka mogła spotkać się przy jednym stole. Lia i Draco co chwila wymieniali spojrzenia komunikując się w sprawie Greengrassów. Młodzieniec nie wiedział jak zacząć rozmowę na żywo ze swoim ojcem i matką.
Z drugiej strony stołu Narcyza wpatrywała się w ciężarną Nott. Chciała z nią porozmawiać, pragnęła by dziewczyna wybaczyła jej wcześniejsze zachowania, ale w jej umyśle krążyły teraz słowa Lucjusza na temat zagłady Greengrassów.
- Ojcze to konieczne - wyraził swoje zdanie Draco, a Lia natychmiast go poparła.
- Odkryliśmy, że…
- Tak, wiem - odrzekł Lucjusz Malfoy. Odwrócił się w stronę żony i wyjaśnił jej na spokojnie całą historię. Opowiedział o zamieszaniu w Ministerstwie i o artykule, który ujawnia haniebny czyn sprzed dwudziestu kilku lat.
- Znałam ją bardzo dobrze w tamtych latach - opowiedziała pani Malfoy i pokrótce wyjaśniła co działo się w 1978 roku.
- Koniecznie musimy się cofnąć i udowodnić winę - warknął Draco. Lia oblizała wargi i chlipnęła trochę zupy.
- Lucjuszu obawiam się, że my…
- Tak, będziemy młodzi - skwitował Malfoy. - Nasz wiek się zmieni z powodu przeżycia tamtych lat - uściślił, a Draco kiwnął głową.
- My zostaniemy w swoim wieku, bo nigdy nie byliśmy w 1978 roku - wytłumaczył Draco koncentrując się na Lii.
- Nie będziemy was znali w tym roku - wtrąciła się Narcyza i tak naprawdę miała rację.
- Wydaje mi się, że to jest dobre - uciął Draco. - Nie chciałbym was znać i wiedzieć, że to wy, kiedy mieliście dwadzieścia parę lat - żachnął się, ale to Narcyza naprawdę się oburzyła.
- Czy to nie zmieni równowagi? - zapytała cicho Lucjusza. - Poznamy naszego syna dwa lata przed jego urodzeniem!
- Cała operacja jest niebezpieczna, ale…
Wszyscy spojrzeli w stronę Lii, która próbowała opanować drżenie rąk.
Nott zjechała po krześle i próbowała złapać oddech, a jedyne co wydarło się z jej gardła to krzyk:
- Dziecko!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Nie 22:50, 30 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Draco krążył po przedpokoju przed jadalnią, w której została Lia, jego matka oraz wezwany uzdrowiciel.
- Usiądź – poprosił jego ojciec, który zerkał na swojego jedynaka z kanapy. Chłopak rzucił mu krótkie spojrzenia, ale po chwili usiadł obok niego. Zaciśnięte w pięści dłonie oparł na swoich kolanach. Chciał zostać z Camelią, ale Narcyza mu nie pozwoliła, twierdząc, że lepiej będzie jeśli ona z nią zostanie.
Przerażała go głucha cisza dochodząca zza drzwi i to jaki był bezsilny w tej sytuacji. Może gdyby wezwał wczoraj lekarza, nie zważając na sprzeciw dziewczyny, teraz nic takiego by się nie wydarzyło.
Ostatnie minuty pamiętał jak przez mgłę. Dziewczyna osunęła się z krzesła, a na jej sukience zaczęły pojawiać się krwawe plamy. Nott pobladła gwałtownie, łzy spływały po jej policzkach, a dłoń bezradnie trzymała brzuch. Jego Matka natychmiast wezwała uzdrowiciela i zanim on się pojawił wypchnęła jego i jego ojca za drzwi, karząc im tam zaczekać.
- Ojcze – zaczął szukając u niego wsparcia.
- Jeszcze nic nie wiadomo – szepnął. Nie chciał mówić tego swojemu synowi, ale obawiał się najgorszego. Westchnął głośno i potarł dłonią czoło. Nie chciał zostać dziadkiem w tym wieku, ale również nie życzył nikomu tego, co najprawdopodobniej po raz kolejny spadło na jego rodzinę.
Nagle drzwi od jadalni otworzyły się i wyszła do nich Narcyza. Spojrzała na Dracona i spuściła głowę. Lucjusz położył mu dłoń na ramieniu, w geście dodania otuchy.
- Przykro mi – szepnęła.
Chłopak nie patrząc na matkę podszedł do drzwi, przez chwilę stał przed nimi, a następnie wszedł do środka, cicho zamykając za sobą drzwi.
Narcyza podeszła do swojego męża i wtuliła się w niego. Teraz kiedy zostali sami, mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. Ukryła twarz, a jej łzy zaczęły wsiąkać w koszule Lucjusza. Mężczyzna objął ją i wyszeptał kilka słów mających dodać jej otuchy.
- Wiesz, co jest najgorsze? – wychrypiała i pozwoliła się posadzić na kanapie. Blondyn spojrzał smutnym wzrokiem na kobietę i pokręcił głową.
- To, że ona wiedziała wcześniej, że coś jest nie tak, ale nie chciała martwic Dracona – szepnęła. – Powiedziała, że wcześniej posprzeczali się i wszystko zrzuciła na to.
Wtuliła się ramię męża i pozwalała łzom swobodnie płynąć. Lucjusz otarł mokre ścieżki z jej policzków, szepcząc słowa pocieszenia.
- Ciii… są jeszcze młodzi – powiedział spokojnie, ruchem różki wyczarował haftowaną chustkę i podał ją żonie. Kobieta przyjęła ją z wdzięcznością i otarła oczy, nie zważając na to, że rozmazała makijaż.
- Jak się ona czuje? – zapytał Lucjusz, myśląc o Lii. Początkowo nie przepadał za dziewczyną, mając w pamięci wybryk jej i Dracona w Hogwarcie, ale kiedy mieszkała w Malfoy Manor, pokazywała, że oprócz dobrej renomy rodziny, była oczytaną młodą dziewczyną, nadającą się na żonę dla jego syna. Poza tym, kiedy już przekonał się o jego uczuciach do niej, musiał ją zaakceptować.
- Myślę, że źle – szepnęła cicho. – Skrzaty powinny przygotować im sypialnię w dworze – powiedziała, prostując się. Nie miała zamiaru pozwolić dziewczynie w takim stanie opuścić swojego domu, poza tym tak osobiście mogła uspokajać swoje sumienie, zaglądając do niej raz na jakiś czas.
- Oczywiście – odpowiedział, zdawał sobie sprawę, że jego syn teraz też będzie potrzebował wsparcia, by samemu mógł być wsparciem dla dziewczyny.
- Mogą na razie zająć północne skrzydło – rzucił po chwili zastanowienia. Narcyza skinęła głową, ciesząc się, że nie będzie miała daleko do dziewczyny.
- Myślę, że na razie powinniśmy odłożyć poszukiwanie jej kuzynek – rzekł Lucjusz. Chciał by najpierw dziewczyna poczuła się lepiej.
- Tak samo jak plan pogrążenia Greengrassów – dodała kobieta – wrócimy do niego, kiedy tylko Lia będzie czuła się lepiej.
- Mówimy o samopoczuciu… - zaczął, ale kobieta mu wpadła w słowo.
- Chodzi mi o równowagę psychiczną – rzuciła szybko.
Zamilkli na chwilę i każde z nich zapadło w swoje myśli.
- Nie powiedziałaś dlaczego poroniła – przypomniało się nagle Lucjuszowi. Narcyza uśmiechnęła się niemrawo i zerknęła na niego.
- Lia ma słaby organizm – wyszeptała. – Ostatnie miesiące musiały się na niej bardzo odbić – Lucjusz skinął głową, myśląc o tym co przeszli wszyscy – a ciąża była dla niej zbyt ciężka w tym okresie.
Mężczyzna mruknął kilka zdań.
- Uzdrowiciel mówi, że nie powinna mieć problemów z ciążą w późniejszym czasie – powiedziała, uzmysławiając sobie, że jej męża interesuje, czy kiedyś doczekają się wnuka.
- Tyle dobrze – mruknął, a Narcyza zawtórowała mu. Kobieta zerknęła w stronę drzwi zastanawiają się, jak tam wygląda sytuacja.
Draco wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się po jadalni w poszukiwaniu dziewczyny. Zauważył ja dopiero po dłuższej chwili, leżała na kanapie okryta kocem. Nie spała, ale też nie spojrzała w jego stronę. Widział, że płacze. Poduszka pod jej głową była mokra od łez. Przez kilka minut nie wiedział, czy będzie chciała z nim rozmawiać. W końcu jednak przełamał się i podszedł bliżej. Kucnął tak by móc wiedzieć jej twarz.
- Przepraszam – szepnęła, nie patrząc na niego. Z jej piersi wydobył się stłumiony szloch. Nadal była obolała, choć ból jej ciała był niczym w porównaniu do bólu jej psychiki.
- Nie masz za co – powiedział szybko, zastanawiając się jak się może teraz zachować. Delikatnie pogładził głowę dziewczyny i za pomocą czarów wysuszył poduszkę. Patrzył na nią przez chwilę i próbował powstrzymać łzy pchające mu się do oczu. Choć wiedział, że nie był aż tak mocno związany z dzieckiem jak Lia, przyzwyczaił się do myśli, że będą rodzicami. Nie chciał przy niej płakać.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej, że coś się dzieje? – zapytał delikatnie, siadając na podłodze przy niej. Złapał jej rękę i uścisnął, chcąc pokazać, że jest z nią. Camelia coś wymruczała pod nosem, ale Draco nie zrozumiał co powiedziała. Płakała tak jak jeszcze nigdy. Czuła się dziwnie pusta, nie mogła zrozumieć jak to wszystko szybko się stało, jeszcze kilkanaście godzin temu zastanawiała się, czy da sobie ze wszystkim radę.
- Kochanie – szepnął. Nie wiedział też jak ma się zachować, czy też Lia chce żeby z nią teraz był – jeśli chcesz, mogę wyjść – dodał szybko. Dziewczyna gwałtownie zaprotestowała, a później grymas pojawił się na jej twarzy. Przycisnęła dłoń do podbrzusza i dopiero po dłuższej chwili się odrobinę rozluźniła.
- Zostań ze mną – poprosiła cicho. Nie chciała zostawać teraz sama, potrzebowała bliskości i wsparcia Dracona teraz.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? – powtórzył pytanie. Lia utkwiła wzrok w podłodze.
- Nie chciałam cię martwić – powiedziała tak cicho, że ledwie było ją słychać. – Poza tym myślałam, że to dlatego, że wcześniej się zdenerwowałam.
Draco westchnął ciężko, przypominając sobie, że dziewczyna wypominała mu, że nie zainteresował się jej napadem bólu. Nie myślał jednak, że może mieć on takie skutki.
- Przez stres? – zapytał, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo męczy dziewczynę. Nott pokręciła głową. Nie miała już siły odpowiadać po raz kolejny na te same pytania, które zadawał jej uzdrowiciel. Obiecał z resztą, że jeszcze pojawi się, by sprawdzić jak się czuje.
- Przepraszam – rzucił Draco, uzmysławiając sobie, że dziewczyna może być zmęczona. – Zaniosę cię do sypialni – zaproponował.
Dziewczyna pokręciła głową. Ból promieniował z brzucha na całe ciało, bała się, że przeniesienie jej sprawi, że będzie jeszcze bardziej cierpiała.
- Możemy wrócić do domu? – szepnęła myśląc o ich dworze. Draco uśmiechnął się mimochodem, ale po chwili ponownie posmutniał.
- Wrócimy, kiedy tylko wydobrzejesz – obiecał i uścisnął mocniej jej dłoń. Nachylił się nad nią i delikatnie pocałował w czoło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Nie 23:50, 30 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Pon 20:17, 31 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Ten dzień został zapisany w historii Malfoyów jako jeden z tych najgorszych. Nie stracili tylko dziecka, a swojego dziedzica, który miał przedłużyć ich linię krwi.
Ogłoszenie społeczeństwu tej tragedii nie wchodziło w rachubę.
Po pierwsze musieli ukrywać ciąże. A teraz trzeba było zadbać o pogrzeb, który również miał się odbić w konspiracji i wielkiej tajemnicy przed wszystkimi.
Po dworze nie niosły się żadne głosy. Wszyscy portrety ucichły, a skrzaty siedziały w kuchni przy kominku.
Draco siedział przy Lii nie odzywając się żadnym słowem. Co chwila nerwowo rozglądał się w poszukiwaniu swoich rodziców. Potrzebował ich, bowiem wiedział, że oni również stracili dziecko przed jego narodzeniem. Chociaż oni nie musieli się ukrywać z ciążą, to ta informacja nigdy nie dotarła do opinii publicznej. Cały świat wiedział tylko o Draconie jako jedynym poczętym i urodzonym dziedzicu arystokratycznej rodziny.
Malfoy oderwał wzrok od swojej narzeczonej i głośno nabrał powietrza do ust. Podszedł do stołu i upił cały napój, który pozostawił podczas obiadu. Następnie przeniósł się do okna i próbował wypatrzeć coś na zewnątrz.
Uzdrowiciel spędził kilka godzin na rozmowie z Narcyzą i Lią, dlatego też słońce chyliło się ku zachodowi i odnajmowało światu nie tylko koniec dnia, ale również śmierć niewinnego dziecka.
Blondyn nerwowo chodził niedaleko kanapy, na której spała dziewczyna. Rwał sobie włosy z głowy i klął, ponieważ czuł, że jest winny całej tragedii.
Kiedy usłyszał ciche pomrukiwanie rzucił się przez jadalnię do Nott. Uklęknął przy niej i złapał ją za rękę. Brunetka ledwo uchyliła oczy, a następnie szybko je zamknęła.
Lia przeniosła swoją bezwładnie leżącą rękę na brzuch i załkała. Pustka, która ją ogarniała była nie do zniesienia. Nott otaczało fatum, które powodowało nie tylko złe samopoczucie, ale również emocje, których nie potrafiła nazwać.
- Chłopiec - wychlipała ledwo sił i odwróciła się od Dracona.
Malfoy nie zrozumiał jej słów. Nie wiedział co jego narzeczona miała na myśli.
- Nie musisz nic mówić - szepnął głaszcząc ją po głowie.
- To był chłopiec - powtórzyła wzdychając ciężko.
Draco uderzył się w głowę. To co go otaczało i ogarniało było takie nowe i nieczyste. Nie znał tego dziecka, nigdy nie widział go na własne oczy, a czuł, że bardzo je kocha.
Wieść o tym, że to był chłopiec, była jeszcze bardziej straszliwsza od faktu, iż stracił dziecko.
- Nazwałaś go? - zapytał wiedząc, że to jest ostatnie pytanie jakie zada dziewczynie tej nocy. Nie chciał jej męczyć, a sam potrzebował chwili spokoju i wyciszenia.
Lia prychnęła na jego słowa.
- Twoja matka wie… - odpowiedziała.
Blondyn ziewnął i usiadł na ziemi. Musiał porozmawiać ze swoją matką. Wiedział, że wie więcej od niego. Musiała mu udzielić kilku niezbędnych informacji.
Nie mógł męczyć Camelii w tym stanie i nawet nie myślał, by to zrobić.
- Odpoczywaj - mruknął i ścisnął jej bladą dłoń. Odszedł od kanapy, ale Lia zawołała go po imieniu.
Oblizała wargi po raz kolejny chwyciła się za brzuch.
- Draco - szepnęła.
- Nie musisz nic mówić - uściślił smutno.
- To nie twoja wina - wyznała i zasnęła.
Po drugiej stronie dworu Narcyza siedziała koło Lucjusza zastanawiając się nad przyszłością ich rodziny. Dorośli dobrze pamiętali czasy, w których sami zmagali się z utratą dziecka.
Malfoy uścisnął dłoń kobiety przypominając sobie obrazy z ich młodości.
Narcyza leżała na łóżku w ich sypiali. Tego dnia mijała półroczna rocznica zawarcia związku małżeńskiego przez ich oboje. Uzdrowiciel wraz z matką kobiety wyszli z pomieszczenia i udali się do salonu, gdzie czekała pozostała część rodziny.
Młody Lucjusz przeczesał swoje włosy i otarł czoło. Nie wiedział co ma zrobić. Był w sile wieku, budził podziw w społeczeństwie, a teraz nie wiedział jak zareagować na tę straszną wiadomość.
Delikatnie uchylił drzwi do ich sypialni i spojrzał na młodą dziewczynę owiniętą w kilka koców.
Narcyza szeptała coś do siebie i ocierała łzy, które obficie spływały po jej bladych policzkach. Sama nie rozumiała, dlaczego ją spotkała taka tragedia. Bała się, że to Lucjusz będzie ją obwiniał o tą stratę i będzie żałował, że kiedykolwiek się z nią ożenił.
- Przepraszam - mówiła, kiedy zauważyła Malfoya wchodzącego do pomieszczenia.
Młody Lucjusz otworzył szeroko usta i usiadł obok swojej żony. Chciał dodać jej otuchy, a tak naprawdę nie wiedział jak może sobie pomóc. Po raz kolejny przeczesał mokre od potu włosy i wytarł ręce o drogą koszulę.
Nachylił się nad kobietę i otarł jej twarz. Następnie wyczarował kompres i okładał nim głowę Narcyzy.
- Przepraszam - mruknęła ponownie i odwróciła wzrok od Lucjusza. Bała się spojrzeć mu w oczy, ponieważ wiedziała, że zobaczy w nich złość. Znała na tyle swoje męża i wiedziała co może się po nim spodziewać.
- Za co? - zapytał.
Narcyza zakaszlała i przejechała dłonią po twarzy.
- Straciłam dziecko - oznajmiła cicho nie czując sił do dłuższej rozmowy z mężczyzną.
Następnie młoda pani Malfoy odsunęła się od Lucjusza widząc, że nie może liczyć na współczucie i oparcie. Blondynka westchnęła cicho i przycisnęła się do poduszki.
- Straciłam moje dziecko - mówiła do siebie szukając wypukłości na swoim ciele.
- Nasze dziecko - odezwał się w końcu Malfoy i odgarnął włosy żony z jej twarzy. Pragnął widzieć jej twarz i oczy, ale zamiast tego zobaczył smutek i żal, którego nigdy nie widział w kobiecie.
- Narcyzo - westchnął młody Lucjusz, a starszy powtórzył to samo w rzeczywistości.
- Kochanie? - zapytał dotykając delikatnie kobietę.
-Tak?
- Przepraszam, że nie zająłem się tobą kiedy straciłaś dziecko - wyznał i przycisnął blondynkę bliżej siebie.
- Zająłeś się mną - poinformowała nie bardzo pamiętając tamte straszne chwile.
Malfoy odsunął Narcyzę od siebie i popatrzył jej w oczy.
- Byłem zły na ciebie, że straciłaś moje dziecko - odparł mając nadzieję, że Narcyza wybaczy mu ten młodzieńczy błąd.
- Wiem - przyznała i skinęła głową.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że wiesz? - zagadnął głaszcząc policzek żony.
- Nie chciałam roztrząsać wieści o wypadku - wyjaśniła. Lucjusz zaniemówił.
- Zabiłem ją - wyznał zdruzgotany. - Poroniłaś przeze mnie? - zapytał po latach nie wiedząc czego ma się spodziewać.
Po policzkach kobiety spłynęły łzy. Nie chciała przypominać Lucjuszowi tych strasznych chwil, ale prawdę należało wyznać i Malfoy musiał o niej wiedzieć.
- Tak - szepnęła zakrywając twarz w dłoniach. Wydarzenia z lat młodości uderzyły w nią po raz kolejny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Pon 21:49, 31 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Chłopak opadł na podłogę obok kanapy i przyglądał się bladej twarzy swojej narzeczonej. Łzy już nie spływały po jej twarzy, ale nadal było widać jaką drogą to robiły. Nie wyglądała spokojnie, usta miała ułożone w grymas. Draco zastanawiał się co właściwie powinien teraz czuć, bo jedyne co go przepełniało to dziwne i nieprzyjemne uczucie pustki. Przez myśl przebiegła mu złość i chwilę później uzmysłowił sobie, że jest wściekły, a złość była tak wielka, że nie potrafił jej nazwać. Nie potrafił też zrozumieć na kogo jest zły, na siebie, czy na dziewczynę.
Chciał myśleć, że nie może być na nią zły, widział, że kochała to dziecko, więc na pewno nie chciałaby jego śmierci. A jednak to właśnie poczyści czuł. Już wcześniej musiała się czuć źle, ale nic nie powiedziała i gdyby nie jej głupia duma, teraz nie musieliby zastanawiać się nad miejscem pochówka ich syna.
Lia starała się oddychać miarowo, tak jak robią to śpiący ludzie. Wiedziała, że nie zaśnie, ale udawała, by nie patrzyć w oczy Dracona. Widziała w nich, gdzieś za smutkiem, złość. Złość na nią, jako tą, która przyczyniła się do śmierci ich dziecka. Powoli, niby we śnie otoczyła swój brzuch rękoma i skuliła się mocniej, chcąc obronić się przed wszystkim tym, co na nich spadło.
Draco zorientował się, że dziewczyna nie śpi i zaczął się zastanawiać dlaczego właściwie udaje. Zagryzał wargi, żeby tylko nie złamać danej sobie obietnicy i nie zadać jej kolejnego pytania.
Jednak pierwsza nie wytrzymała Lia. Otworzyła oczy i kiedy przyzwyczaiła się do otaczającego ich zmroku, położyła dłoń na ramieniu chłopaka. Draco odwrócił się gwałtownie i próbował uśmiechnąć się do dziewczyny, ale zamiast tego wyszedł mu grymas. Westchnęła cicho.
- Jesteś zły – bardziej stwierdziła, niż zapytała, nadal widząc w oczach chłopaka złość.
Draco był zaskoczony tymi słowami i łatwością z jaką dziewczyna rozszyfrowała jego uczucia.
Lia chciała by teraz wszystko sobie wyjaśnili, choć widziała, że Malfoy tak jak ona był już zmęczony i potrzebował chwili spokoju.
- Skąd…? – zapytał tylko, wiedząc, że nie da rady skłamać jej teraz, kiedy zapytała go o to wprost.
- Znam cię, Draco – szepnęła cicho, starając się powstrzymać łzy cisnące się jej do oka. Przed oczami zaczął malować jej się obraz kilkuletniego dziecka, z jasnymi włosami, takie jakie miał chłopak, śmiejącego się z czegoś.
Chłopak unikał jej spojrzenia, bał się, że tym razem to on zobaczy złość w jej oczach.
- Mi też jest ciężko – dodała po chwili. Draco odwrócił się tak, by spojrzeć w twarz dziewczynie.
- Skąd możesz wiedzieć, co ja czuję! – warknął, dając upust swojej złości. Lia spojrzała na niego zaskoczona i nie zważając na tępy ból, odwróciła się plecami do chłopaka.
- Przepraszam – wymamrotała, nie wiedząc czy chłopak w ogóle to usłyszał. Zaszlochała cicho i mocno zamknęła oczy. Chciała tylko by ten dzień się już skończył.
Draco przejechał dłonią po twarzy i przeklął w myślach, wiedząc, że zareagował zbyt gwałtownie.
Lucjusz patrzył zdruzgotany na swoją żonę, próbując przypomnieć sobie wydarzenie z pierwszych miesięcy po ich ślubie. Bezsilnie usiadł obok swojej żony i przez kolejne minuty intensywnie myślał.
- Narcyzo – zaczął, próbując podjąć temat, ale kiedy kobieta nadal płakała, przypominając sobie wydarzenia, które ponownie na nią spadły. Potarł dłonią czoło i tak jak kiedyś, przeczesał palcami włosy, krzywiąc się przy tym.
- Kochanie – zaczął po raz kolejny i nagle uzmysłowił sobie, jak straszną rzecz ukrywała przed nim przez lata.
- Daj mi chwilę – szepnęła, wiedząc, że nadszedł czas rozmowy, do której nie chciała dopuścić. Wstała i podeszła do okna, uchyliła je i przez chwilę wciągała nosem świeże wiosenne powietrze. Odeszła od niego, zostawiając je otwarte, jakby chciała żeby wspomnienia uciekły przez nie.
- Opowiedz mi jak się to stało – błagał, patrząc na nią. Kobieta uśmiechnęła się smutno i bezwiednie oparła rękę na swoim płaskim brzuchu.
Milczała przez ułamek sekundy, a później ciężko westchnęła i oderwała dłoń od swojego łona.
- To było jakiś czas przed tym, jak poroniłam – szepnęła i opadła bezsilnie na sofę. Starała się zebrać swoje myśli i ułożyć je w logiczną całość. – Pokłóciliśmy się, wybacz nie pamiętam o co – powiedziała szybko, a zanim zdążyła dokończyć swoją opowieść, mężczyzna wtrącił się.
- Powiedziałaś, że jestem nie czuły i nie interesuję się tobą – powiedział gorzko, myśląc, ze tak wtedy było. Teraz myślał, że po prostu nie był jeszcze gotowy na taką odpowiedzialność, z resztą zaczynał pracę w ministerstwie i tam spędzał wiele czasu, zostawiając kobietę samą sobie.
- Być może – mruknęła, nie chcąc roztrząsać tego. – W każdym razie zaczęliśmy rzucać zaklęciami i kiedy chciałam uniknąć jednego, straciłam równowagę i spadłam ze schodów – dokończyła, unikając spojrzenia męża. Zacisnęła oczy, nie chcąc widzieć jego reakcji.
- Nic nie mówiłaś – szepnął, a jego serce zaczęło szybciej bić. Myślał, że Narcyza poroniła, bo miała zbyt słaby organizm, a poza tym nikt nie chciał go wtajemniczyć dokładnie w tę sprawę.
- Uderzyłam się w głowę – powiedziała słabo i kiedy zobaczyła, że Malfoy nie wie o co jej chodzi – jedynie kojarzyłam, co się wydarzyło po kolei – dodała.
- Narcy… - powiedział, ale kobieta mu przerwała.
- Początkowo nie łączyłam tych dwóch rzeczy ze sobą – szepnęła. – Nie chciałam ich łączyć ze sobą.
Lucjusz skinął głową i przysunął się do kobiety. Przez chwilę zastanawiał się, czy wypada mu ją objąć, ale zanim przemyślał to do końca, Narcyza wtuliła się w niego, ciesząc się, ze teraz ma w nim potrzebne jej oparcie.
- Przepraszam – wyszeptał jej prosto do ucha, wiedząc, ze właśnie to chciałaby usłyszeć. – Wtedy nie byłem jeszcze gotowy na bycie ojcem – przyznał, a kobieta skinęła głową.
- To również wiedziałam.
Lucjusz ukrył twarz w jej włosach, wciągając ich kwiatowy zapach.
- Przepraszam – powtórzył po raz kolejny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Pon 22:53, 31 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Wto 17:25, 01 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Miesiąc po tragedii minął szybko. Lia i Draco zbliżali się do siebie, choć dziewczyna nadal miewała ataki depresji i płaczu. Młody Malfoy zajmował się planowaniem zniszczenia rodziny Greengrass, lecz w międzyczasie doglądał swojej przyszłej żony.
- Draco? - zapytała Lia podczas jednego z wieczorów.
- Yhm?
- Zastanawiałam się nad nagrobkiem dla niego - szepnęła wiedząc, że już pora porozmawiać trzeźwo o ich zmarłym dziecku.
- Nie teraz - odparł i przejrzał kilka kartek książki, która mogła mu pomóc w odkryciu tajemnicy rodziny, która chciała zniszczyć Malfoyów.
Nott pogłaskała się po brzuchu, jak to miała ostatnio w zwyczaju i usiadła na kanapie w salonie. Różdżką powiększyła ogień i patrzyła na tańczące ogniki.
- Chcę wrócić do domu - dodała po chwili namysłu.
Blondyn odwrócił się do narzeczonej i podszedł do miejsca, w którym siedziała. Usiadł obok niej i delikatnie ujął jej dłoń.
- Jesteśmy w domu - westchnął.
- Nieee - przeciągała. - Tam czułam się swobodniej - wyznała rozglądając się w poszukiwaniu rodziców Dracona.
- Wiem, ja również. To jest teraz nasz dom, Lia. Matka pozwoli nam się przenieść dopiero po ślubie - wyjaśnił. Camelia prychnęła z niezadowolenia i oddała się swoim przemyśleniom.
- Czy oni muszą kontrolować nasze życie? - zapytała dziewczyna dmuchając ciepłym powietrzem na chłopaka.
Draco uśmiechnął się delikatnie. Nadal bał się śmiać i okazywać radość przy Lii, ponieważ nie wiedział kiedy Nott wpadnie w kolejny zły nastrój.
- Przypuszczam, że tak - wytłumaczył. - Moja matka twierdzi, że tobie się to należy - powiedział, odetchnął, po czym kontynuował - mam na myśli, że nie masz nikogo bliskiego.
Nott nie odpowiedziała tylko skinęła głową. Dla Dracona była to normalna reakcja, ponieważ od utraty dziecka Lia nie odzywała się za wiele. Przede wszystkim porozumiewała się za pomocą gestów, czasami odzywała się w obecności Dracona, ale nigdy kiedy w pobliżu byli jej teściowie.
Malfoy nadal przeszukiwał zaklęcia napisane najdrobniejszym drukiem. Czuł presję, ponieważ wiedział, że ich plan przeciąga się coraz bardziej.
- Mam - pisnął i z impetem zamknął księgę czekając na kolację, by podzielić się nowiną z ojcem.
Narcyza czuła ulgę wyznając Lucjuszowi prawdę, niestety pomyliła się co do odbioru tego faktu przez męża. Od dnia poronienia Lii kobieta odzywała się coraz mniej do męża, jakby razem z Nott odczuwała stratę dziecka.
- Narcyzo! - odezwał się Malfoy i gwałtownie otworzył drzwi łazienki, w której przebywała blondynka.
- Pukaj, proszę - odpowiedziała na nagły ruch Lucjusza.
Mężczyzna założył ręce na piersi.
- Dwadzieścia trzy lata małżeństwa, a ty każesz mi pukać? - zapytał retorycznie. Nigdy nie pytał żonę o taki błahe sprawy, jak wchodzenie do łazienki bez pukania.
- No właśnie, a ty nadal zachowujesz się jak dzieciak - żachnęła się i założyła jedwabną koszulę na nagie ciało.
Lucjusz wywrócił oczyma z wściekłości i uderzył swoją laską o umywalkę w łazience.
- Nie skomentuję tego, kochanie - warknął ironicznie i wskazał jej wyjście. - Kolacja już czeka.
- W takim razie nie mam ochoty - syknęła i machnięciem różdżki wysuszyła włosy.
Malfoy zgrzytał zębami, ale próbował się hamować. Nie chciał wybuchnąć przy żonie, tym bardziej, że nie dawno zeszli się ze sobą i nie chciał tego zepsuć.
- Lia i Draco czekają na nas - dodał mężczyzna wiedząc, że ten argument przekona jego żonę.
- Zawsze kiepsko przekonywałeś mnie do różnych rzeczy - rzuciła i podeszła do szafy próbując wygrzebać coś na kolację.
- Nie wiem co masz na myśli - odpowiedział sarkastycznie.
Narcyza zamyśliła się.
- Na przykład oświadczyny - mruknęła. - Nie byłeś zbyt przekonany prosząc mnie o rękę - przypomniała, a Lucjusz próbował przypomnieć sobie cokolwiek, ponieważ widział to jak przez mgłę.
- To było zaraz po opuszczeniu przez ciebie Hogwartu! - odburknął nieprzyjemnie. - Chyba nie muszę przypominać ile lat minęło? - zapytał retorycznie.
Narcyza zagrzmiała swoim silnym głosem.
- Więc uważasz, że jestem stara? - zaśmiała się gorzko na wieść Lucjusza.
- Przecież tego nie powiedziałem - warknął i wyszedł na korytarz ciągnąc za sobą Narcyzę.
- Ale pomyślałeś! - rzuciła. - I mam dla ciebie nowinę. Jesteś ode mnie starszy - zaśmiała się gardłowo i mocno ścisnęła rękę Lucjusza.
- Dziękuję za przypomnienie - odparł Malfoy, a Narcyza wywróciła oczyma.
- Ja również cię kocham - szepnęła i przytuliła mężczyznę do siebie.
Obiad przebiegał jak zawsze oficjalnie. Lia wymieniała spojrzenia z Draconem, a Lucjusz i Narcyza cicho rozmawiali między sobą, tak jakby ich kłótnia nic nie znaczyła.
- Ojcze znalazłem rozwiązanie - odezwał się młodzieniec mając na myśli zemstę na Greengrasach.
Lucjusz uśmiechnął się do siebie i zerknął na żonę, która nie podzielała jego entuzjazmu.
- Spokojnie - wtrąciła się. - Priorytetem jest wasz ślub - powiedziała głośno i spojrzała na Lię, następnie na syna.
- Matko, gdyby nie oni, nie musiałbym planować zemsty - dodał młody Malfoy wpatrując się w swoją narzeczoną, która siedziała na stołku i odgarniała widelcem jedzenie z jednej na drugą stronę talerza.
Lucjusz nie wiedział co ma powiedzieć. Gdyby wybrał stronę syna, Narcyza była by na niego wściekła i przestałaby się do niego odzywać. Gdyby wybrał żonę, syn mógłby mu wybaczyć, tym bardziej, że chodziło o ślub.
- Twoja matka ma rację - uciął pogawędkę starszy mężczyzna przenosząc swój wzrok z syna na żonę.
Narcyza wyszeptała do niego coś w stylu „ dobre posunięcie”, a następnie zwróciła się do Lii.
- Kochanie potrzebujesz mojej pomocy?
Nott szukała odpowiedzi w oczach Dracona, niestety Malfoy nie mógł jej zaoferować nic więcej prócz kilku iskierek zawahania.
- Radzimy sobie - zwrócił się młodzieniec i skinął głową w kierunku Camelii.
- To dobrze, ponieważ chciałam jutro zabrać Camelię do Madam Malkin na przymiarkę sukni ślubnej - wyjaśniła delikatnie. Nott została bez słowem jak w ostatnim czasie. Czuła się słaba, ponieważ nikt nie dawał jej wyboru co chce robić, z kim i o jakiej porze.
- Słucham? - pisnęła Lia.
- Dobry pomysł, ja muszę porozmawiać z Draconem na osobności - wtrącił Lucjusz i przekazał coś swojemu synowi.
- Więc jesteśmy umówieni - Narcyza klasnęła w dłonie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Pią 22:39, 04 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Lucjusz wpuścił swojego syna do gabinetu i wskazał mu fotel naprzeciwko biurka. Sam zajął miejsce za nim, by po chwili wstać i zaproponować synowi szklankę czegoś mocniejszego.
- Dziękuję – odmówił chłopak, zastanawiając się co się dzieje w tym momencie z jego narzeczoną.
- Jesteś pewny? – mruknął blondyn nalewając sobie whisky do szklaneczki. Kiedy Draco potwierdził swoją wcześniejszą odmowę, starszy Malfoy wrócił do biurka i usiadł za nim. Przelotnie uśmiechnął się do zdjęcia żony i utkwił wzrok w chłopaku.
- Jak sobie radzisz? – zapytał, mając na myśli ogół ostatnich wydarzeń. Blondyn milczał przez chwilę, zastanawiając się jak zadać nurtujące go pytanie.
- Ojcze – zaczął spokojnie, porzucając oficjalny ton – kiedy matka poroniła, byłeś na nią zły?
Lucjusz uniósł brwi do góry, nie spodziewał się takiego pytania, a raczej krótkiej odpowiedzi.
- Po prostu chcę wiedzieć, czy… - zaczął chłopak, ale mężczyzna przerwał mu ruchem ręki.
- Draconie – szepnął.
- Kiedy Lia powiedziała mi, że to był syn, pomyślałem, że jestem na nią wściekły. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nic nie powiedziała – mówił szybko, jakby bał się, że odwaga na wypowiedzenie tych słów zaraz zniknie. – Później stwierdziłem, że ona tego nie chciała.
W gabinecie zapadła cisza, przerywana ciężkim oddechem młodego Malfoya.
- Byłem zły – odpowiedział w końcu Lucjusz, oblizując wargi. Wiedział, że w tej sytuacji owijanie w bawełnę nie przyniesie żadnego pożytku.
- I twoja matka wiedziała o tym, ale nic nie powiedziała – dodał jeszcze ojciec Dracona, zerkając na niego przelotnie. Chłopak skinął głową, uświadamiając sobie, że on i jego ojciec, przeżywali tą samą sytuację.
- Chciałeś ze mną rozmawiać – przypomniał Malfoy, zerkając wyczekująco na Lucjusza. Ten skinął głową i chwilę później podjął temat.
- Twoja matka uważa, że najpierw musimy zorganizować wasz ślub, a dopiero później myśleć o ewentualnym pogrążeniu Greengrasów – rzucił swobodnie, ciesząc się, że porzucili tamten temat.
- Wiem – westchnął, wspominając wczorajszy obiad. – Udało mi się znaleźć zaklęcie, które umożliwi nam przeniesienie się w czasie.
- W tej księdze, którą ci podsunąłem? – zapytał.
- Taak – mruknął. – Do jego rzucenia potrzeba ogromnych nakładów mocy i zastanawiałem się czy nie powinna zrobić tego…
- Camelia – wtrącił się Lucjusz – jako potomkini Morgany La Fay.
Draco energicznie skinął głowa i zerknął na zegarek.
- Długo ich nie ma – mruknął, myśląc o swojej matce i narzeczonej. Malfoy zaśmiał się w odpowiedzi i wskazał na zdjęcie Narcyzy.
- Nie odpuści dopóki, nie znajdą czegoś odpowiedniego – westchnął Lucjusz, doskonale znając swoją żonę. Draco zaśmiał się krótko i zaczął opowiadać szczegóły o znalezionym zaklęciu.
Narcyza z zachwytem oglądała stojącą na niewielkim podeście Lię. Dziewczyna miała na sobie kolejną bogata suknię z falbanami i prezentowała się w niej niesamowicie.
- Wolałabym coś skromniejszego – mruknęła, podchodząc do swojej przyszłej teściowej. Blondynka zmarszczyła się i korzystając z tego, że pracownice wyszły z pomieszczenia szukając kolejnych sukienek dla Nott odpowiedziała jej.
- To będzie ślub z pompą, godny waszej pozycji w społeczeństwie – szepnęła. Lia skinęła głową, czując się coraz gorzej w tej nowej sytuacji. Wiedziała, że wszystko co będzie się dziać w otoczeniu jej i Dracona, będzie pokazywało jak bajkowe będzie ich życie, ale nie myślała, że nawet w wyborze sukni ślubnej będzie miała tak mało do powiedzenia.
W ciszy przymierzyła kolejne, tak samo bogate suknie, kiedy Narcyza zauważyła, że dziewczyna jest zamyślona i niemalże z automatu przymierza podsunięte jej stroje. Poprosiła kobiety pracujące w salonie, by zostawiły je na chwilę same.
- Kochanie – zaczęła, patrząc na Lię.
- Przepraszam – rzuciła i zerknęła w lustro. – Chyba nie jestem w nastroju na wybieranie czegokolwiek.
Wzruszyła bezradnie ramionami, a Narcyza zaczęła się zastanawiać, co się stało z pewną siebie i silną dziewczyną, którą w rzeczywistości była.
- Usiądź obok mnie – poprosiła kobieta, wskazując miejsce na kanapie. Nott usiadła obok niej i w tym momencie Narcyza rzuciła zaklęcie wyciszające na pomieszczenie.
- Co się dzieje? – zapytała delikatnie, uświadamiając sobie nagle, że po raz pierwszy od wielu dni usłyszała głos dziewczyny.
- Wszystko w porządku – odpowiedziała, wiedząc, że tym razem Draco nie pomoże jej.
- Wiem, że przeżywasz to co się stało – szepnęła. - Opowiem ci coś, tylko najpierw musisz zdecydować się na jakąś suknię.
- Dobrze – szepnęła niechętnie i wygładziła ręką falbany sukni. – Wolałabym coś skromniejszego z koronką.
Narcyza zaśmiała się, ale w myślach przyznała, że Nott będzie lepiej wyglądała w ręcznie robionych koronkach, niż w wymyślnych falbanach.
Zawołały pomocnice i poprosiły o inne sukienki, jednak żadna z nich nie była wystarczająco dobra dla przyszłej pani Malfoy. Co więcej, dziewczyna była już zmęczona zakładaniem i zdejmowaniem sukienek.
- Może musimy same coś zaprojektować – westchnęła w końcu Lia, czując, że nie znajdą czegoś, co i jednej i drugiej przypadnie jednakowo do gustu.
- Chyba masz rację – mruknęła kobieta i wstała z kanapy. W myślach już miała pomysł i wiedziała, że jeszcze tego wieczora go choć częściowo zrealizuje.
Wyszły na zatłoczoną ulicę i niemalże w tym samym momencie dopadli je reporterzy. Narcyza uśmiechnęła się do nich uroczo, a w ślady za nią poszła Lia, odpowiedziały na kilka krótkich pytań, po czym deportowały się do Malfoy Manor, by w spokoju Narcyza mogła opowiedzieć dziewczynie, jedną z najbardziej skrywanych tajemnic ich rodziny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Sob 12:26, 05 Lis 2011, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Sob 15:42, 05 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Mijały godziny a Lucjusz Malfoy i jego syn nadal debatowali nad ślubem i obaleniem rodziny Greengrass.
- Ojcze, chciałem zapytać o… - zaczął młody Malfoy, ale ojciec przerwał mu gwałtownym ruchem ręki przed jego oczami.
Lucjusz ugryzł wargę, a następnie westchnął.
- Draco! - zaznaczył. - Czy zdajesz sobie sprawę, że żenisz się w przyszłym tygodniu? - spytał ojciec.
Młodzieniec skinął delikatnie głową. Draco był świadomy tego co dzieje się teraz i co ma nastąpić w najbliższym czasie, i choć czuł presje rodziny, to starał się z tym radzić.
- Oczywiście - odpowiedział automatycznie.
- A czy dociera do ciebie, że przekazujesz tej młodej damie nie tylko swoje nazwisko? - zapytał z ciekawości starszy mężczyzna.
Draco prychnął. Nie lubił kiedy siedział u ojca na dywaniku i spowiadał się z wszystkiego co wie.
- To nie tylko moje nazwisko, ojcze - żachnął się Draco.
Młodzieniec chciał spotkać się z Lią, ponieważ bał się, że jego matka zadawała jej za wiele pytań. Doskonale wiedział, że Nott była jeszcze wykończona poronieniem, a Narcyza chcąc być miłą przesadzała w niektórych sytuacjach.
- Owszem, Draconie. Tylko, że ja swoje przekazałem twojej matce i tobie - wyjaśnił. - Teraz czas na ciebie, dlatego pytam czy jesteś tego pewien. Chcesz tego? - Lucjusz był bezwzględny w stosunku do swojego syna.
Draco uśmiechnął się delikatnie i uniósł jedną brew do góry.
- A ty nie byłeś pewny? - zapytał z ironią swojego ojca.
Lucjusz Malfoy wziął głębszy oddech i spojrzał na zdjęcie żony. Następnie przeniósł wzrok na syna i prychnął.
- Chcieliśmy odwołać ślub niedługo przed terminem - wyznał Lucjusz, co bardzo zdziwiło Dracona. Chłopak zawsze myślał, że jego rodzice byli bardzo szczęśliwi jako młoda para mająca plan się pobrać.
- Naprawdę? - blondyn był zaskoczony, ale próbował panować nad swoimi emocjami.
- Tak, to prawda. Twoja matka i ja stwierdziliśmy, że do siebie nie pasujemy i tyle - mruknął prawie słyszalnie i wypił całą szklankę trunku. Mężczyzna nie wiedział co zrobiłby teraz, gdyby Narcyza nie była jego żoną. Zdał sobie sprawę, że kiedy był młody nie do końca wiedział co ma robić.
- Ojcze, ja i Lia świetnie się dogadujemy. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze - wytłumaczył, kiedy Lucjusz zastanawiał się nad swoją młodością.
- Tak, wiem - dopowiedział starszy Malfoy. - My również się dogadywaliśmy, a przed ślubem doszło do kłótni - odparł. - Ale nie o tym mowa, Draco.
- Ojcze, ale ja nie wiem co mam dalej robić - odrzekł młodzieniec zaciskając swoje dłonie w pięści.
- Możesz rozwinąć?
- Boję się, że ją zranię, bo będę zły - wyszeptał. - A ja jej po prostu nie rozumiem.
Lucjusz zaśmiał się głośno.
- Ja twojej matki nadal nie rozumiem - skwitował i podał Draconowi listę gości do potwierdzenia.
- O co się pokłóciliście? - zapytał dociekliwie.
- Powiedziałbym ci, gdybyś nie był naszym synem… - uśmiechnął się i zapalił cygaro myśląc o samodzielności swojego już dorosłego syna.
Narcyza zaprowadziła Lię do swojego gabinetu, jednak po kilku minutach rozmyśliła się i razem z dziewczyną udały się do małego salonu. Pani Malfoy kazała skrzatom zrobić gorące napoje.
- Proszę usiądź - szepnęła Narcyza i wskazała Nott miejsce obok siebie.
Camelia niepewnie zrobiła kilka kroków i opadła na sofę obok swojej przyszłej teściowej. Mały salon był przyciemniony zasłonami, a jedyne co oświetlało pomieszczenie to ich różdżki.
- Wieczorem usiądę nad projektem, następnie razem naniesiemy poprawki, dobrze? - zapytała Narcyza nie dając Lii żadnego wyboru.
- Oczywiście - odparła Camelia.
Starsza kobieta wiedziała, że nadszedł czas by opowiedzieć Lii pewną historię z ich życia. Nie lubiła o tym rozmawiać, ale Nott musiała znaleźć w kimś podporę, a jeśli miała nią być Narcyza, to Lia powinna poznać prawdę.
- Posłuchaj mnie uważnie - zaczęła kobieta. - Wiem co czujesz.
Camelia uśmiechnęła się prawie niezauważalnie, jakby nie do końca wierzyła w słowa swojej przyszłej teściowej.
- Straciłam dziecko rok przed narodzinami Dracona - wyznała bez zbędnych dygresji i opowiadań.
Nastała cisza.
Narcyza ścisnęła szczękę i czekała na sensowną odpowiedzi Camelii, ale ta nie potrafiła nic z siebie wydusisz. Parzyła prosto w oczy starszej kobiecie.
- Ja… nie wiedziałam - szepnęła żałośnie dziewczyna.
- Wiem - skwitowała Narcyza i pochyliła się po herbatę, która znajdowała się na stole. Następnie upiła łyk i ponownie zwróciła się do synowej.
- Chcę, żebyś wiedziała, że to nie wina Dracona, ani twoja, oczywiście - oznajmiła myśląc, że Lia ma za złe Draconowi to co się stało.
- Ja nigdy nie… To Draco był zły - uściśliła i zarumieniła się wiedząc, że nie powinna wspominać o narzeczonym.
- Kochanie, wiem, że był zły. Mój mąż również był zły, tylko, że on w odróżnieniu od Dracona nie odzywał się do mnie przez następne kilka miesięcy - wyjaśniła cicho.
- Przykro mi - mruknęła Nott rozluźniając się przy teściowej.
- Ależ nie - poprawiła się szybko blondynka. - Tobie nie powinno być przykro, w ogóle o tym nie myśl - zaczęła przyjaźnie Narcyza.
- Staram się - wyjaśniła szybko.
- Posłuchaj mnie. Jesteśmy w żałobie po stracie tego dziecka, ale nie możemy do końca życia być w takim nastroju - zakończyła swój wywód Narcyza i uścisnęła ramię dziewczyny chcąc dodać jej otuchy.
- Wiem, ale to trudne, szczególnie kiedy pomyślę o tym, że dla niego - Lia wskazała na brzuch - zmieniłam, to znaczy zmieniliśmy swoje życie - wytłumaczyła.
- Kochanie, największe wyrzeczenia dopiero przed wami - uściśliła pani Malfoy. - Ja poświeciłam połowę życia dla męża, aby zapewnić mu ochronę - wyznała, a następnie przeszła do sekretu ich rodziny. Kiedy zdobyła zaufanie Lii, a dziewczyna się rozluźniła, Narcyza mogła w końcu wyznać największą tajemnicę ich rodziny, która wbrew pozorom zmieniła bieg historii.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Sob 16:21, 05 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Nie 17:06, 06 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Draco był zaintrygowany słowami swojego ojca, które w jakimś stopniu zaburzyły jego spojrzenia na rodziców. Przygryzł wargę i po raz kolejny spojrzał to na swojego ojca, to na zdjęcie matki.
Lucjusz zaśmiał się krótko, widząc zaintrygowanie swojego dziecka.
- Dlaczego, powiedziałbyś mi gdybym… - zaczął młodszy, ale ojciec zaraz mu przerwał ruchem ręki.
- Pozwól, że to zostanie między mną i twoją matką – powiedział, nie chcąc kontynuować tego tematu. Draco westchnął ciężko, wiedząc, że w tej sytuacji już nic nie wskóra.
- Czy to znaczy, że Lii byś powiedział? – zapytał wpadając na pewien pomysł. Lucjusz zaśmiał się ze sprytu swojego dziecka.
- Nie, nie powiedziałbym – westchnął ciężko i wyszeptał coś pod nosem.
Przez chwilę zapadła cisza.
- Powinny niedługo wrócić – rzucił Lucjusz, zerkając na zegarek. Draco widział, że coś męczyło jego ojca, ale nie potrafił zgadnąć co.
- Coś się stało? – zapytał, zastanawiając się czy ojciec dobrze zrozumie jego pytanie.
- Po prostu zastanawiam się czy to nie za wcześnie – westchnął. – Kiedy my braliśmy ślub byłem od ciebie starszy o cztery lata – dodał.
Chłopak skinął nieznacznie głową i spuścił wzrok.
- Zadaję sobie to pytanie od miesiąca – rzucił cicho, zaciskając dłonie w pięści. Lucjusz zerknął na niego zaskoczony, jeszcze kilkanaście minut temu, Draco wyglądał na całkowicie pewnego ich decyzji.
- Jeśli nie jesteś pewien, wszystko da się opóźnij o jakiś czas – oznajmił Lucjusz, zastanawiając się czy poparłaby to jego żona.
- Wcześniej byłem pewien, że to będzie dobra decyzja – szepnął i przejechał dłonią po twarzy. – Mam wrażenie, że będzie ciężko, bo to wszystko dzieje się tak szybko – przyznał.
Mężczyzna przyznał mu rację, w głębi ciesząc się, że chłopak sam doszedł do takich wniosków.
- Nie wiem jak patrzy na to Lia – mruknął. – Po tym wszystkim prawie…
- Nie odzywa się – wtrącił się Lucjusz i skinął głową.
- Dokładnie – rzucił Draco. – Chciałbym jej pomóc, ale nie potrafię. A kiedy nie potrafię, denerwuję się i dalej nie wiem co zrobić – przyznał. Lucjusz nic nie mówił, widział, że chłopak chce coś jeszcze dodać.
- Czasami budzi się w nocy z płaczem, szepcze jego imię – wyszeptał młody Malfoy. Jego ojciec choć wyglądał na niewzruszonego, w głębi siebie był poniekąd zaskoczony tym, co usłyszał. Zerknął w najdalszą cześć ogrodu, gdzie pochowano pierwszego dziedzica jego syna.
- Bądź z nią – szepnął słabo, zdając sobie sprawę, jak źle zareagował kiedy Narcyza poroniła, a jego nie było przy niej.
- Boję się, że ona mnie odepchnie – powiedział chłopak. – Że powie, że to wszystko nie ma sensu.
- Ona szuka wsparcia u ciebie – stwierdził Lucjusz, przypominając sobie wspólne obiady, na które nalegała Narcyza.
Camelia zerknęła wyczekująco na Narcyzę, zastanawiając się jaką historię chce jej opowiedzieć.
- Jak wiesz nigdy nie zostałam śmierciożercą – zaczęła, tym razem decydując się na dłuższą opowieść i obnażyła swoje lewe przedramię by pokazać dziewczynie, że nie ma na nim znaku.
- Draco nim był – szepnęła słabo, przypominając sobie wypalony tatuaż na ręce chłopaka. – Czaszka z wężem? – zapytała.
Narcyza nagle zrozumiała, jak bardzo dziewczyna była trzymana pod kloszem przed swoją ciotkę.
- Myślę, że tę historię powinien opowiedzieć ci mój syn osobiście – westchnęła, zastanawiając się, czy Draco w ogóle będzie chciał o tym rozmawiać.
- Oczywiście – rzuciła Lia, czekając na dalszą cześć historii.
- Wracając do tego co chciałam ci opowiedzieć – powiedziała miękko, rozglądając się po salonie. – Widzisz fakt, że nie byłam związana z Voldemortem, był nie tylko mojemu mężowi na rękę, ale również mnie – przyznała, wiedząc, że ktoś w końcu musi usłyszeć tę historię.
- Kiedy on wyjeżdżał w misjach, myślał, że ja jestem całkowicie bezpieczna. Tymczasem ja robiłam wszystko by osłabić ciemne siły – szepnęła.
- Robiłaś to dla dobra rodziny? – zapytała Lia, nie dając skończyć Narcyzie opowieści.
- Tak – powiedziała i pomiędzy kobietami zapadła cisza. Nott zastanawiała się, czy ona też byłaby zdolna to tylu poświęceń, co jej przyszła teściowa.
- Mogę ci zadać pytanie? – zapytała nagle Camelia, wiedząc, że kobieta będzie z nią całkowicie szczera.
- Właśnie to zrobiłaś – zaśmiała się, ale po chwili powiedziała, że może pytać o co chce.
- Zastanawiam się, czy przed ślubem nie miałaś wątpliwości – szepnęła, jakby wstydziła się tego co powiedziała. – Nie chodzi o to, że nie kocham Dracona, ale nie wiem czy to nie za wcześnie.
Nrcyza westchnęła cicho, w głębi serca spodziewając się takiego pytania.
- Byliśmy starsi niż wy – mruknęła – ale tak. Krótko przed ceremonią pokłóciliśmy się i chcieliśmy odwołać wszystko. A kiedy mój ojciec prowadził mnie do ołtarza, chciałam się wrócić i powiedzieć, że to wszystko nie ma sensu – przyznała, wiedząc, że tylko szczerością zdobędzie szczerość dziewczyny.
- Boję się, że Draco robi to nie dlatego, że mnie kocha, ale dlatego, że tak wypadało, kiedy jeszcze… - mówiąc to dotknęła swojego brzucha. Narcyza spojrzała zaskoczona na dziewczynę, nigdy nie zastanawiała się nad tą sytuacją z tej perspektywy.
- Sądzisz, że chce się z tobą ożenić tylko dla tego, że to podpowiadało mu dobre wychowanie? – zapytała, chcą się upewnić, że dobrze zrozumiała dziewczynę.
- Po prostu to wszystko dzieje się tak szybko i na dobra sprawę nigdy nie rozmawialiśmy o tym co nas czeka – przyznała.
- Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać – poradziła jej kobieta, zastanawiając się, czy rzeczywiście nie pośpieszyli się ze wszystkim, zwłaszcza w obliczu ostatnich wydarzeń.
- Tak, tak oczywiście – powiedziała szybko Lia i poderwała się z kanapy. – Czy mogłybyśmy dokończyć tę rozmowę przy innej okazji? – zapytała.
Narcyza uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową. Camelia wyszła z pomieszczenia, a następnie puściła się biegiem by jak najszybciej dotrzeć do narzeczonego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Nie 21:04, 06 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Śro 20:23, 09 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Draco wysłuchawszy swojego ojca do końca, ruszył korytarzem w poszukiwania Lii. Nie szedł długo, ponieważ już zza pierwszego roku wyskoczyła wystraszona Nott. Miała zadyszkę, a na jej bladych zawsze policzkach pojawiły się rumieńce.
- Szukałam cię - krzyknęła nadal słysząc w swoich uszach tętno.
- Cii - szepnął. - Chciałem z tobą porozmawiać - zaczął poważnie i wskazał swoją sypialnię.
Camelia prychnęła i powędrowała za blondynem. Poważała swoich przyszłych teściów, ale miała im za złe to, że rozdzielają ją i Dracona przed ślubem.
- Nie możemy dostać wspólnej sypialni? - zapytała delikatnie.
- Mamy wspólną, ale w tym domu tak nie wypada - odpowiedział Malfoy i uśmiechnął się radośnie na wspomnienia słów swojego ojca odnoście ślubu.
- Według kogo tak nie wypada? - zagadnęła niespodziewanie.
- Moja matka i ojciec uważają, że…
Nott machnęła teatralnie ręką nie mając ochoty rozmawiać o rodzicach Dracona. Poniekąd miała ich już dość. Z jednej strony im ufała i powierzała wszystko co ma, lecz z drugiej pragnęła by dali im czas dla siebie.
- Draco, to nie tak, że ja… - wyszeptała, ale młodzieniec uciął jej kaszlnięciem.
- Zostawmy ich w spokoju, Camelio - wtrącił używając oficjalnego tonu, którego dziewczyna nie znosiła.
Lia nie miała ochoty wszczynać kłótni, dlatego przemilczała ten fakt i czekała na dalszy przebieg wydarzeń. Wiedziała, że będzie musiała poruszyć kwestię ślubu i jego przesunięcia. Nott nadal nie byłą gotowa na za mąż pójście, a wiązanie się z kimś na wieczność było na razie nie do przyjęcia w jej młodym umyśle.
- Nie chcę tego ślubu - odparła nagle Camelia siadając na kanapie.
Wyciągnęła różdżkę i chcąc zająć czymś swoje myśli szeptała coś pod nosem.
- Słucham? - zapytał donośnym głosem. Poniekąd Draco spodziewał się takiej reakcji, ale nie miał pojęcia, że dziewczyna tak energicznie i z takim przekonaniem poinformuje go o swojej decyzji.
- Draco nie chcę być twoją żoną - wyjaśniła krótko i transmutowała leżąca obok poduszkę w coś co zaczęło się ruszać.
- Ale Lia… - wykłócał się zdawkowymi wyrazami, które nie tworzyły sensownego zdania.
Dziewczyna odetchnęła głośno i pociągnęła chłopaka za rękaw. Popatrzyła mu w oczy i kazała usiąść przy sobie.
- Draco wiem - szepnęła. - Ja po prostu potrzebuję czasu - odpowiedziała.
- Każdy go potrzebuje, ale możemy nasze plany odłożyć w przyszłość - wtrącił pospiesznie i w głowie zaczął wymyślać kolejną datę ślubu.
- Oczywiście - odburknęła, a jej zapał zmalał.
- Coś nie tak? - zapytał lekko oburzony blondyn.
- Draco nie jestem już głupią nastolatką, która traktuje małżeństwo jak umowę. Dojrzałam - zauważyła i oblizała swoje wargi by kontynuować - zmieniłam się, kiedy on umarł - wyjaśniła dając Draconowi do zrozumienia, że jest gotowa na ślub, ale jeszcze nie teraz.
- Lia - wyszeptał słodko do jej ucha.
Dziewczyna zamknęła oczy pod wpływem dreszczów i odwróciła się w jego stronę.
- Tak?
- Widzę, że coś cie męczy. Co to jest? - zapytał od razu.
- Wątpliwości względem nas - wyznała cicho i odłożyła różdżkę czując potrzebę wyżalenia się chłopakowi.
Narcyza odetchnęła kiedy Lia zniknęła jej z oczu. Bardzo lubiła rozmowy ze swoja synową, ale czasami ciężko było jej wrócić do złych chwil z jej małżeństwa nie pokazując po sobie żadnych emocji.
Kobieta przetarła oczy i uśmiechnęła się do kilku obrazów, które mijała.
- Cóż cię dręczy? - zapytał Lucjusz sam próbując pozbierać myśli po rozmowie z synem.
Blondynka pomachała przecząco głową i obdarowała swojego męża sztucznym uśmiechem.
- Przełóżmy ten ślub zwalając winę na chorobę - wyjaśniła wiedząc, że społeczeństwo będzie domagało się odpowiedzi.
- Myślałem o tym - skwitował.
- Ogłosimy, że jestem ciężko chora - odrzekła nie przyjmując żadnych sprzeciwów.
Lucjusz Malfoy zgodził się od razu wiedząc, że nie może dyskutować ze swoją żoną. Zacisnął swoje pięści i próbował się zrelaksować. Poprowadził żonę do swojego gabinetu, gdzie trzymał wszystkie potrzebne dokumenty.
- Znowu będziemy prowadzić farsę? - zapytał sarkastycznie szukając czegoś w jednej z szuflad.
Narcyza zaśmiała się gorzko na jego słowa, a następnie kaszlnęła.
- Nie - odrzekła.
- Narcyzo? - zapytał wiedząc, że coś ukrywa przed nim.
- Nie będziemy niczego udawać - powiedziała smutno, a całe powietrze uleciało z jej ciała.
Malfoy zdenerwował się dziwnym głosem swojej żony, dlatego automatycznie się wyprostował i uderzył laską o krzesło. Przeczesał swoje włosy i uniósł jedną brew do góry.
- Nie rób tego, wiesz, że tego nie lubię - wyjaśniła robią się blada na twarzy.
Pan domu prychnął głośno i poluzował ubranie. Patrzył na swoją żonę z wielkim zainteresowaniem, ale nie szukał nic zaskakującego w jej wygładzie, a czegoś co wskazywałoby na jej dziwny humor.
- Myślałem nad przełożeniem ślubu o rok - zaczął niespodziewanie Lucjusz i podał kalendarz Narcyzie.
- Dobry pomysł, ale… Lucjuszu, musimy to opóźnić jeszcze bardziej - wyjaśniła tajemniczo.
Malfoy zmrużył oczy i skinął głową.
- Zrobimy jak chcesz. Lia i Draco powinni być zadowoleni, są jeszcze młodzi - dodał Malfoy z lekkim entuzjazmem i zapisał coś w swoim notatniku.
- Tu nie chodzi o nich - wtrąciła smutno Narcyza.
Malfoy zmieszał się i podniósł głowę. Zerknął na żonę i przeraził się jej stanem. Była bledsza niż zawsze, jej ciało było chudsze, a oczy były pozbawione jakichkolwiek uczuć.
- Narcyzo, proszę… - syknął Lucjusz nie rozumiejąc nastroju swojej żony.
Kobieta chwyciła koniec swojej sukienki i owinęła sobie materiał na palec.
- Kiedy wezwaliśmy Uzdrowiciela po poronieniu Lii, kazałam się zbadać, bo źle się czułam od kilku dni - mówiła. - Kiedy okazało się, że wszystko w porządku, ponownie poszłam do tego człowieka na Pokątnej, kiedy Lia mierzyła suknie ślubne i… - Narcyza zwiesiła głowę.
- Jesteś w ciąży? - zapytał zaskoczony widząc rękę Narcyzy błądzącą po brzuchu.
Pani Malfoy parsknęła ironicznym śmiechem.
- Nie bądź głupi, Lucjuszu! - warknęła. - Jestem śmiertelnie chora i to nie jest żart!
- O czym ty mówisz? - zapytał rozproszony.
Wstał i podszedł do Narcyzy. Kobieta odtrąciła jego dotyk i odwróciła się w drugą stronę.
- Choroba nie daje mi wiele czasu - wychlipała nie panując nad emocjami. Przy Lii i Draconie było to możliwe, ale kiedy myślała o Lucjuszu, łzy same cisnęły jej się do oczu.
- Ale jak? Powiedz mi kiedy to się stało? Co to za choroba, ile mamy czasu? - pytał. - Sprowadzę uzdrowicieli - zapewniał.
Narcyza westchnęła głośno i ujęła dłoń męża.
- Lucjuszu, za wiele pytań, za mało czasu - wyszeptała i zamknęła oczy przypominając sobie najlepsze chwile życia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Śro 20:57, 09 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Pią 19:23, 11 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Chłopak spojrzał zaskoczony na dziewczynę i bezwładnie opadł na kanapę obok niej. Z obrzydzeniem skinął różdżką na poduszkę, która zamarła w bezruchu na podłodze, nieopodal jego stóp.
Lia zerknęła na niego przelotnie i przygryzła wargę. Wiedziała, że ta rozmowa będzie ciężka, ponieważ sama nie do końca wiedziała o czym powinna porozmawiać z chłopakiem. Usiadła bokiem, tak by widzieć jego twarz, a następnie sięgnęła po jego lewą rękę.
Draco zadrżał pod jej uściskiem i w pierwszej chwili chciał wyrwać dziewczynie rękę.
Nott powoli odpięła makiet jego koszuli.
- Zostaw – warknął ostro i wyrwał Camelii swoją rękę.
- Przecież już go widziałam – szepnęła. Między nimi zapadła chwila ciszy, kiedy mierzyli się spojrzeniami. – Widzisz, o to mi chodzi – dodała.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – rzucił i wstał z kanapy odchodząc do dziewczyny.
- Uciekasz zamiast ze mną porozmawiać – powiedziała, a w głębi bolało ją niezrozumienie chłopaka. – Boję się, że jeśli zostaniemy małżeństwem, też będziesz tak robił.
Chłopak zerknął na nią przez ramię. Widziała na jego twarzy grymas.
- Usiądź obok mnie – poprosiła, łudząc się, że chłopak spełni jej prośbę. – Nie mam przed tobą tajemnic – rzuciła, czekając na niego reakcję, ale kiedy chłopak stał w bezruchu. – jednak ty starasz się za wszelką cenę odsunąć mnie od części swojego życia.
- Nie chcę do tego wracać –warknął, odwracając się przodem do niej. Camelia wstała, tak by móc rozmawiać z nim na jednym poziomie i również po to, by chłopak nie czuł się od niej silniejszy. Spojrzał jej głęboko w oczy, jakby to miało ją przekonać do zmiany tematu.
- Oczywiście – mruknęła – też bym nie chciała.
- Więc, dlaczego tego ode mnie wymagasz? – zapytał, nie rozumiejąc zachowania dziewczyny.
- Powiedziałbyś mi, gdybyś mi ufał – wyszeptała smutno, podchodząc do okna. – Bez zaufania nie zbudujemy związku, Draco.
Chłopak spojrzał na nią, po raz kolejny zdziwiła go droga jej rozumowania.
- Wyciągasz błędne wnioski – powiedział, oficjalnym tonem, tak znienawidzonym przez Nott.
- Chociaż nie kłam – rzuciła, nie patrząc na chłopaka. Serce krajało jej się kiedy to mówiła, ale wiedziała, że musi poznać prawdę. Chciała mieć pewność, że nie będą mieć przed sobą tajemnic.
Draco zacisnął dłonie w pięści, starając się nie zdenerwować na dziewczynę.
- Zawsze hamujesz swoje emocje – powiedziała – jakbyś się wstydził ich przede mną.
Malfoy nawet nie zdawał sobie sprawy jak dobrym obserwatorem jest dziewczyna. Równocześnie uświadomił sobie ile o nim wiedziała, a jak mało on o niej wiedział, choć wcześniej planowali ślub.
Lia obserwowała bacznie chłopaka przyglądając się mu. Czekała na jakąś jego reakcję, jednak on uparcie milczał i patrzył na nią zimny wzrokiem.
Lucjusz czuła jak uchodzi z niego cała chęć do życia. Utkwił wzrok gdzieś na za luźnej sukience żony i tkwił tak, jakby nie istniał otaczający go świat. Narcyza spuściła wzrok i zaczęła gnieść w dłoniach spódnicę sukienki. Łzy spływały jej po twarzy, jednak nie robiła nic, by je powstrzymać. W końcu mogła dać upust nagromadzonym, w jej drobnym ciele, emocjom.
- Kochanie – blondyn wyrwał się z letargu i podszedł do żony. Delikatnie otarł jej policzki i przytulił do siebie, tak jakby była czymś co można niezwykle łatwo zniszczyć.
- To pewne informacje? – zapytał szeptem, odsuwając się od kobiety. Uścisnął jej dłoń i poprowadził w stronę niewielkiej kanapy. Narcyza usiadała na niej, a Lucjusz zajął miejsce obok żony.
- Byłam u Uzdrowiciela – rzuciła, uciekając wzrokiem, przed spojrzeniem Malfoya.
- Może on się myli – powiedział rozpaczliwie, nie chcąc wracać do chwil, kiedy myślał, że kobieta nie żyje.
- Nie łudź się, Lucjuszu – wyszeptała słabo, naciągając sukienkę, tak by zakrywała jej nadgarstek.
- Nadal nie powiedziałaś mi na co jesteś chora – przypomniał sobie i sięgnął po filiżankę wypełnioną kawą. Nie chciało mu się pić, ale musiał czymś zająć swoje dłonie.
Narcyza odwróciła wzrok, nie wiedziała jak ma przekazać mężczyźnie tę informację. Tak niedawno wyprawiali pogrzeb, zmarłemu w ten sposób teścia kobiety.
- Cyziu – wyszeptał, a pani Malfoy uśmiechnęła się nieznacznie. Tylko kiedy byli sami, mąż tak ją nazywał.
- Lucjuszu – odpowiedziała i przysunęła się do niego. Wtuliła się w jego klatkę i przez chwilę zbierała się, by wyznać mu prawdę.
- Wyzdrowiejesz – obiecał – sprowadzę uzdrowicieli, tylko muszę wiedzieć co ci jest.
Kobieta odwróciła wzrok, by nie patrzeć na swojego męża. Chciała wierzyć w jego zapewnienia, ale wiedziała, że w obliczu jej choroby są nic nie warte.
- Nie obiecuj mi tego, proszę – szepnęła, widząc twarz Lucjusza ściągniętą w grymas bólu i niezadowolenia.
- Na co jesteś chora? – zapytał nie zważając na słowa kobiety. Wiedział, że z pieniędzmi może wiele zdziałać i zapewnić swojej rodzinie należytą opiekę najlepszych Uzdrowicieli.
Narcyza potrząsnęła głową, chcąc jeszcze odsunąć wyznanie mężczyźnie prawdy. Dopóki była to tylko jej tajemnica, mogła ukrywać ją przed synem i synową, ale wiedziała, że Lucjusz będzie nalegał na ujawnienie im prawdy.
- Musisz mi powiedzieć, Narcyzo – rzucił, niecierpliwiąc się milczeniem kobiety. Malfoy przygryzła wargę, zbyt dużo złego spadło ostatnimi czasy na ich rodzinę, a jej choroba była istnym gwoździem w trumnie.
- Lucjuszu – rzuciła rozpaczliwie, siadając prosto. Utkwiła wzrok w kominku i tańczącym w nim ogniu. Wzięła kilka głębokich oddechów i przelotnie spojrzała na męża.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Pią 19:55, 11 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Pią 20:03, 18 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Camelia pragnęła coś wykrztusić, ale mina chłopaka ujmowała jej odwagi. W końcu dziewczyna wstała i przeszła się po pokoju, głośno wzdychając.
Skupiła uwagę chłopaka na sobie.
- Draco - szepnęła zaczynając rozmowę od nowa. Pragnęła wytłumaczyć mu jak się czuje w obecnej sytuacji. Chciała by w końcu Malfoy zrozumiał jej miejsce w jego życiu.
- Skończymy tą rozmowę jutro - podsumował strzepując ze swojego czarnego ubrania kurz. Zacisnął mocno usta i odwrócił się w stronę Nott. - Tak będzie lepiej - dopowiedział i dopił swój napój do końca.
Lia ugryzła się w język, po czym prychnęła głośno ukazując swoje emocje. Nie lubiła kiedy chłopak traktował ją jak zabawkę. Mieli się pobrać, a on urządzał przedstawienia jakby dopiero co się poznali.
- Nie zgrywaj niedostępnego! - walnęła bez namysłu i trzasnęła różdżką o pobliski parapet. - To już jest za nami - krzyknęła pragnąc mu uświadomić czas, który minął od ich pierwszego spotkania.
Blondyn przewrócił oczyma i odsunął od siebie mały stolik. Wstał i podszedł dumnym krokiem do swojej narzeczonej. Złapał ją za dłoń i przyciągnął ją do swoich ust. Następnie delikatnie ucałował jej skórę i popatrzył na jej twarz.
- Doskonale o tym wiem - rzucił wytwornie przekręcając pierścionek na palcu Lii.
Camelia szybko cofnęła rękę i oblizała wargi.
- Nie mam ochoty na twoje gierki - upomniała ostro, po czym wróciła do tematu. - Mam nadzieję, że zrozumiałeś moje słowa.
Draco przechylił głowę i wyciągnął rękę do dziewczyny. Wziął jeden kosmyk jej włosów i zaczął się nimi bawić.
- Zrozumiałem twoje słowa, choć ich nie rozumiem - wyjaśnił. - Jesteś dla mnie zagadką i pomimo tylu miesięcy naszej znajomości wciąż nie znam cię tak, jakbym tego pragnął - wyznał delikatnie.
Camelia zacisnęła powieki, po czym gwałtownie je otworzyła.
- Draco - rzuciła beznadziejnie. - Czy ty musisz tyle mówić? - zapytała retorycznie.
Malfoy zdziwił się na jej słowa. Drgnął do przodu, ale w końcu zrezygnował z tego ruchu i pozwolił Lii kontynuować swoją myśl.
- Mówisz wiele, ale tego nie robisz - wytłumaczyła krótko dając upust swoim emocjom.
- Jeśli chcesz nie będzie żadnego ślubu - walnął bez przygotowania.
Camelia kiwnęła twierdząco głową i uśmiechnęła się radośnie. Wiedziała, że Draco ją rozumiał.
- Dziękuję - szepnęła między oddechami.
Nott chciała wyjść z pokoju z Malfoyem za rękę, ale Draco odtrącił jej dłoń. Pod wpływem impulsu ściągnął Lii rodzinny pierścionek i odwrócił się twarzą do niej.
- Będzie tak jak chciałaś - skwitował.
- Draco, ja miałam na myśli…
- Wiem, co chciałaś powiedzieć - odrzekł. - Nie musisz się tłumaczyć przede mną. Nie byłaś na to gotowa, a ciąża po prostu była wpadką.
- To nie tak - rzuciła próbując wybrnąć z tej sytuacji.
- Lia - szepnął spokojnie i uśmiechnął się tak jakby żartował. - Cii - uciszał, po czym kontynuował - jesteśmy jeszcze niedojrzali na to wszystko - wyjaśnił zostawiając dziewczynę w głębokim szoku.
Narcyza zawiesiła wzrok na swoim mężu. Wpatrywała się w jego uparcie, prosząc wzrokiem o to, by nie wymagał od niej odpowiedzi na tak trudnie pytanie.
- Narcyzo - zaczął po raz kolejny, ale kobieta go uciszyła, kiedy chciał ją dotknąć.
- Tylko mnie nie dotykaj - szepnęła i otarła swoje policzki. - Nie chcę cię mieć na sumieniu - wyjaśniła pokrótce.
Malfoy zesztywniał i zamiast odsunąć się od swojej żony, objął ją i przycisnął do siebie.
- Nie mów mi co mam robić - powtarzał uparcie, ale Narcyza nie chciała go słuchać.
W końcu musiała się zdobyć na odwagę. Odsunęła się od mężczyzny.
- To smocza ospa, Lucjuszu - szepnęła cicho. - Zaraziłam się, kiedy twój ojciec leżał na łożu śmierci. Byłeś w Azkabanie, a on potrzebował mojej pomocy…
Panowała głucha cisza.
Lucjusz Malfoy odwrócił się od żony i wpatrywał w tańczące języki ognia, które hulały w kominku. Narcyza, natomiast odsunęła się od mężczyzny jak mogła i dotknęła swoich dłoni, na których było widać pierwsze objawy choroby.
- To nie wyrok śmierci, kochanie - westchnął Lucjusz, ale żona wyczuła w jego głosie nutę niedowierzania.
- Sam w to nie wierzysz - odpowiedziała automatycznie i zwróciła się w kierunku drzwi.
Położyła dłoń na klamce i zwiesiła głowę. Odwróciła się do Lucjusza i kiwnęła przecząco głową.
- Zrobię co w mojej mocy - przysiągł , ale powoli zaczął się zastanawiać co ma robić.
- Możesz przygotowywać pogrzeb - Narcyza cichutko odparła, po czym wyszła z gabinetu męża. Sama nie potrafiła pogodzić się z diagnozą i wyrokiem jaki na nią spadł nie dawno.
Malfoy zazgrzytał zębami i puścił się za żoną.
Nie potrafił znieść tego, że Narcyza się poddała, nie dając mu wyboru. Blondyn sam nie wiedział co ma mówić i robić.
- Nie będzie żadnego pogrzebu, Cyziu! - krzyknął podążając za nią wzdłuż korytarza.
Narcyza zaśmiał sie gardłowo mijając kolejne portery zmarłych Malfoyów.
Lucjusz nie wiedział, gdzie go prowadzi, ale najwidoczniej jej wędrówka miała jakiś sens i koniec. Nie musieli iść długo, ponieważ na pierwszym zakręcie przy ich sypialni kobieta zatrzymała się i wskazywała różdżką w ścianę.
Blondynka szepnęła coś po nosem, a następnie ich oczom ukazał się wielki prostokąt porównywalny do obrazów wiszących na ścianach dworu Malfoyów.
- Co to jest? - zapytał Lucjusz.
- Proszę cię tylko o jedno - rzuciła i dotknęła pustej ściany dłonią. - Pragnę byś powiesił mój pośmiertny portret właśnie w tym miejscu - błagała go wzrokiem by się zgodził, lecz Malfoy nie zamierzał przyjąć do świadomości śmierci żony.
- Nie zgadzam się - syknął przez zęby.
Narcyza próbowała trzymać fason, ale mina jej męża pozbawiała ją wszelkich masek i ról, które próbowała na siebie przyjąć.
Lucjusz przytulił żonę do siebie, pomimo jej sprzeciwów i gwałtownych ruchów.
- Przezwyciężysz chorobę, a jeśli się mylę, pozwól mi złożyć wieczystą przysięgę - szepnął, wiedząc, że wtedy i on umrze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Pią 21:26, 18 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Sob 18:24, 19 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Draco schował pierścionek do kieszeni, patrząc w oczy zaskoczonej Lii. W myślach starał się przekonać, że zrobił dobrze. Nie byli gotowi na ślub, ani tym bardziej na narzeczeństwo. Jednak teraz, kiedy widział minę dziewczyny zastanawiał się czy tym zachowaniem nie przekreślił ich znajomości.
Camelia dotknęła drugą ręką miejsca, w którym jeszcze przed chwilą był pierścionek. Wciągnęła głośno powietrze i spojrzała na chłopaka. Czuła, że łzy cisnął jej się do oczu, ale wiedziała, że nie może się przy nim rozpłakać.
- Zrywasz ze mną? - wyszepała, odsuwając się od niego i otulając się swoimi ramionami. Zdawała sobie sprawę, jak beznadziejnie wygląda w tym momencie.
- Nie zaczynaj... - zaczął, ale dziewczyna przerwała mu.
- Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać – rzuciła i chciała wyjść z pomieszczenia, ale Draco przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. Zaskoczona Nott, pozwoliła na ten gest i przez chwilę trwali przy sobie. Nagle dziewyczyna, uświadamiając sobie całą sytuację, wyrwała się z uścisku chłopaka.
- Dlaczego to robisz? - jękneła, a kiedy Malfoy milczał, dodała – dlaczego traktujesz mnie jak zabawkę? - wyszeptała. Draco otworzył szerzej oczy słysząc słowa Lii.
- Ja nie... - zaczął się tłumaczyć, nie wiedząc jak właściwie może to zrobić. Nigdy nie myślał, że Lia może tak odebrać jego zachowanie. Tym gestem chciał jej pokazać, że jest dla niego ważna, ale żadne z nich nie jest gotowe na coś więcej niż związek. Chciał ją lepiej poznać, a dopiero później, bez żadnego przymusu poprosić ją o rękę.
- Myślisz, że możesz ze mną robić co chcesz – wyszeptała szybko. - Najpierw zrwasz ze mną, a później całujesz! - rzuciła głośniej.
- Zrozum, że nie jesteśmy gotowi nawet na narzeczeńswto – warknał, widząc w tym jedyną obronę na słowa dziewczyny.
- I mówisz mi to dopiero teraz? - krzyknęła. - Za tydzień mieliśmy się pobrać!
Camelia czuła się coraz gorzej, chciała jak najszybciej zniknąc z Malfoy Manor, by móc wszystko w spokoju przemyśleć.
- Dopiero teraz zaczęłaś się normalnie zachowywać – żachnął się. Lia wciągnęła powietrze słysząc słowa chłopaka.
- Ponad miesiac temu poroniłam – rzuciła czując, że łamie jej się głos – chyba nie liczyłeś, że szybko się z tego otrząsnę!
Draco przeklnął głośno, uświadamiając sobie, co wcześniej powiedział i jakie głupie to było.
- Nawet nie wiesz jak się czułam – wyszeptała, kończąc z nim walkę na spojrzenia. Szybkim krokiem wyszła z sypialni Dracona i udała się do swojej. Nie zawżając na słowa Malfoya, po kolei wrzucała swoje rzeczy do walizki. Chłopak wyjmował jej zapakowane ubrania, chcąc zatrzymać ją przy sobie.
- Nie zachowuj się jak dzieciak – warknęła oschle, wrzucajac wszystko jeszcze raz do walizki. Draco widząc, że nie zatrzyma dziewczyny stał z spuszczonymi rękoma i patrzył na jej ruchy.
- Kiedy już wysztsko sobie przemyslisz i będziesz chciał się spotkać, będę tu – powiedziała cicho podając mu skrawek pergaminu z napisaną nazwą dworu, do którego chciała się udać. Bez słowa pożegnania deportowała się ze swojej spialni.
Chwilę później stała przed dworem w południowej Anglii, w którym spędzała kiedyś tak wiele czasu. Zapukała głośno do drzwi i kiedy otworzył jej młody chłopak, rzuciła się mu w ramiona.
- Lia, co ty tu robisz?
Narcyza wysunęła się z objęć męża i spojrzała na niego żałośnie, a następnie na miejsce, w którym kiedyś miał pojawić się jej obraz.
- Pozwól mi złożyć obietnicę – rzucił mężczyzna, ujmując dłoń kobiety. Blondynka uśmiechnęła się do niego lekko i pociągnęła męża w stronę ich sypialni.
- Nie chcę żebyś umierał razem ze mną – szepnęła, naciągając rękawy sukienki, tak by ukryły pierwsze objawy choroby.
- Kochanie – westchnął, ale kobieta nakazała mu gestem zamilknąć.
- Chcę żebyś żył tak jak wcześniej – powiedziała. – Pomyśl o twoim synu!
Lucjusz wyszeptał coś pod nosem, po czym zanotował kilka zdań na pergaminie.
- Draco jest już dorosły – rzucił, przyglądając się z troską Narcyzie.
- Po mojej śmierci ktoś musi wyprawić jemu ślub – wyszeptała, myśląc o tym, że nie zobaczy swojego syna stojącego na ślubnym kobiercu i że nigdy nie zostanie babcią, choć od tak dawna tęskniła za widokiem małego dziecka biegającego po Malfoy Manor.
- Da sobie radę sam, a ja nie chcę żyć bez ciebie – rzucił Lucjusz, podchodząc bliżej ukochanej. Narcyza zrobiła kilka kroków w tył, by zwiększyć dystans między nią i mężem.
- Jesteś silny – wyszeptała.
Lucjusz zerknął na nią i kazał przynieść im wino.
- Tylko z tobą – poprawił żonę. Upił łyk z kieliszka i wyciągnął rękę z drugim w stronę Narcyzy.
- Nie mogę łączyć alkoholu z lekami – wyjaśniała. Lucjusz miał ochotę uderzyć się w głowę. Chwilę później kazał skrzatom zabrać trunek i przynieść im herbatę.
Narcyza podeszła do szafeczki przy jej stronie łóżka i wyjęła z niej kilka fiolek z lekarstwami. Przez chwilę wyjaśniała mężowi co to są za specyfiki, by po chwili je zażyć. Wspomniała też, że kiedy już nie będzie w stanie sama pilnować czasu, kiedy ma wziąć kolejną dawkę, zostawiła kartkę z instrukcją.
- Wyzdrowiejesz – rzucił po raz kolejny Lucjusz. Narcyza zaśmiała się perliście z upory jej męża.
- Ludzie na to umierają – przypomniała mu i ukradkiem starła łzę spływającą po jej policzku. Z każdym kolejnym dniem uświadamiała sobie jak mało czasu jej zostało i ile straci.
- Ty nie umrzesz na to – powiedział z naciskiem, poszukując w myślach ludzi, którzy będą mogli pomóc Narcyzie.
- Doskonale wiesz, że nie istnieje na to skuteczne lekarstwo – wyszeptała, unikając wzroku mężczyzny. – Gdyby istniało twój ojciec byłby ciągle wśród nas.
- Mój ojciec był stary! – rzucił.
- Mój organizm też jest słaby – przypomniała mu. Wyjrzała przez okno, wsłuchując się w ciężki oddech mężczyzny.
- Wyzdrowiejesz – powtórzył. – Legenda mówi, że potomkini Le Fay potrafi uzdrowić swoimi wywarami każdą chorobę. – Lucjusz nagle przypomniał sobie o tym, jak silną osobę trzyma pod swoim dachem.
- Lia nie ma pojęcia o tym ile może zrobić – szepnęła, wiedząc, że Rosier nie przekazała siostrze żadnych ksiąg i innych przyrządów należących do Morgany.
- Zawsze może się nauczyć…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Sob 20:01, 19 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|