Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Wspolne opowiadanie forumowe vol 2.0 (ZMIERZCH)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pią 11:22, 01 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Taaak, właśnie to zauważyłam na końcu. Nie wiem, czy tam przyszła Dafne, czy Vik, po prostu pomyliłaś nazwiska... bo to trochę zakręca akcję. Pozwoliła sobie to zinterpretować jako błąd w nazwiskach.No jak już Ola wspominała, nie poszło Ci źle ( jak na pierwszy rozdział), no ale mam nadzieję ( i nie tylko ja, na pewno), że kolejne bd lepsze Very Happy

Taylor trzymała swoją gitarę, z której wydobywały się delikatnie i ciche brzmienia. Emmett co chwilę zerkał w stronę domu, obrzucając ciekawskim spojrzeniem jedno z okien. Wtedy dziewczyna przestała grać.
- Co tam jest? - zapytała odkładając gitarę i wpatrując się w okno.
Cullen prychnął, by po chwili lekko się uśmiechnąć.
- Rose - mruknął rozglądając się po okolicy.
Taylor udała, że nie zrobiło to na niej wrażenia, po czym wstała i zaczęła się przechadzać po ogrodach wokół domu. Wcześniej Brown czuła, że opada w niej całe napięcie, ale teraz znowu zrobiła się zestresowana. Jutro miała występ i wiedziała o tym, a raczej czuła, że do końca nie jest przygotowana. Zamiast skupiać się na swoich piosenkach i słowach, w jej umyśle cały czas wirowały obrazy krwi, wampirów i horrorów.
- Taylor! - zawołał Emmett, wtedy dziewczyna ocknęła się ze swoich myśli i spojrzała przed siebie.
Polka przestraszyła się i cofnęła kilka kroków do tyłu deptując po pięknych kwiatach Esme. Dziewczyna wzięła kilka głębszych oddechów, czuła, że krew w jej żyłach buzuje na widok jej czerwonych oczu.
- Już nas widziałaś - stwierdziła z nonszalancją mała dziewczynka, która ledwie dorastała do ramion Brown.
- Yhy - mruknęła Taylor, lecz wcześniej nie zauważyła tęczówek płonących ogniem i złem.
- Spokojnie Taylor - wyszeptał Emmett łapiąc tym samym wystraszoną Brown w swoje ramiona.

Edward siedział w salonie koło sofy, gdzie drzemała Maria. Miał nadzieję, że wkrótce się obudzi i wytłumaczy jej wszystko. Cullen doskonale wiedział, że dziewczyna była do nich, a szczególnie do niego uprzedzona. Nie dość, że przerażała ją wizja wampirów i świata, który nie powinien istnieć, z tym, że sama znalazła się w kręgu takich osób.
- Co my tu robimy? - zapytała Tarner kiedy wstała i usiadła koło Edwarda.
I wtedy miedzianowłosy zdał sobie z czegoś sprawę.
To nie było miłe, ale nie zdarzyło się po raz pierwszy.
Edward uniósł brwi do góry i wytrzeszczył oczy.
- Edwardzie, jakbyś nie słyszał, ona mówiła do ciebie - odrzekła oschle Rosalie schodząc po schodach.
- Nie słyszę jej - wyszeptał Cullen tak cicho, że tylko wampir mógł to usłyszeć.
- Nie nabierzesz mnie - zaśmiała się ironicznie. - Wiesz, nie chcą nic gadać, ale jest troszkę podobna do… - wtedy słowa blondyny zostały ucięte przez świst wiatru.
Edward pobiegł gdzieś i następnie wrócił z jakimś małym notesem i paroma zdjęciami.
- To.. to nie możliwe. Przecież, nie… - mówił coś po nosem, a Maria robiła się zniecierpliwiona.
- Co się stało, co ja tu robię? - pytała, ale Edward jej nie odpowiadał, a Rosalie patrzyła na nią i najwidoczniej miała niezły ubaw.
- Nie słyszę jej! - warknął Cullen patrząc w stronę swojej siostry.
- No to mamy deja vu - odparła Rose z francuskim akcentem i pokazała Marri zdjęcie byłej dziewczyny Edwarda.

Kiedy reszta rozmawiała ze sobą, Dafne przechadzała się po parterze. Nie chciała schodzić do salonu, ponieważ widziała tam blondynę, za którą nie przepadała od pierwszej chwili. Nie chcąc się narażać na ubytki w swojej psychice, Włoszka postanowiła nie przyglądać się Rosalie. Nie dość, że była piękna, to jeszcze miała gust i wyrafinowanie.
- Niektórzy to mają wszystko - szepnęła popijając wodę i ukradkiem zerkając na zdjęcia porozstawiane w całym domu. - Pieniądze, nazwisko, dom, mod®, styl, urodę… Żyć nie umierać.
I wtedy, kiedy wyszeptała poprzednie słowa coś, a raczej ktoś uchylił tylne drzwi w domu, wiodące do ogrodu. Pierwsze weszli przez nie Emmett i Taylor. Cullen niósł ją na rękach, po czym szybko powędrował na piętro i Dafne ich już nie widziała.
Dziewczynę przeraził ktoś, kto wszedł potem.
Jego widok sparaliżował Włoszkę od wewnątrz. Jeszcze kilka minut temu zastanawiała się jak on się nazywa, a teraz stał przed nią i mogła go podziwiać w całej okazałości.
Wygląda inaczej niż na zdjęciach, pomyślała, po czym on zaczął iść w stronę Dafne.
- Panna Marcuzzi - zagadnął spokojnie odsyłając swoich sługusów do innego pokoju.
Dafne oparła się o ścianę i próbowała przełknąć ślinę. Niestety, dziewczyna czuła, że coś utkwiło w jej gardle.
- Nie miałem okazji się wcześniej przedstawić - powiedział rzeczowo, po czym zaśmiał się i klasnął w dłonie. - Cóż za urocze spotkanie - dodał wpatrując się w zdjęcia po nad Dafne.
Marcuzzi nadal nie odzywała się ani słowem, nic nie chciało przejść przez jej gardło, nie mówiąc już o powiedzenie czegokolwiek.
- Włoska krew - szepnął chcąc ująć jej dłoń.
- Jak, skąd… - tylko tyle zdążyła powiedzieć, ponieważ mężczyzna z czarnymi, długimi włosami dotknął jej ręki.
- Specyficzny puls - zaśmiał się, po czym kontynuował swoją wypowiedź.


W wielkim pokoju siedział chłopak, który wyglądał jakby coś go bolało, nie koniecznie sprawiało ból fizyczny. Cullen wyglądał jakby coś bolało go w duszy.
- Cześć - odparł szybko Anders mimowolnie poprawiając swoje włosy na widok lustra na ścianie.
Jasper, chłopak Alice gestem dłoni zaprosił go do środka po czym zapadła niezręczna cisza.
- Jazz, nie możesz sterować uczuciami naszego gościa - upomniała dziewczyna o wyglądzie chochlika, po czym zaczęła się przyglądać Szwedowi.
- Nie sterowałem.. - zaczął blondyn, a Mansson się tylko uśmiechnął. Po chwili zrozumiał, że został wciągnięty w jakąś bezsensowną grę słów.
- Ale chciałeś - zaklaskała Alice pokazując Andersowi jakieś gadżety, które ostatnio kupiła na wyprzedaży w Paryżu.
Jasper nie odezwał się już po słowach Alice, tylko z zaciekawieniem śledził każdy ruch chłopaka podobnego do Emo.
- Paryż, Berlin, Sidney… - wymieniała kobietka, pokazując Szwedowi zdjęcia miast, w których była w ciągu ostatnich trzech tygodni.
Nagle przez stos fotek przewinęła się jedna, która nie przypominała krajobraz w wycieczki.
Anders odskoczył na bok, czuł, że ma wyższe ciśnienie. Zza niego wydobyło się ciche chrupnięcie i Szwed zdał sobie sprawę, że Jasper stoi za nim i szybko porusza ustami w stronę Alice.
- Radziłbym to odłożyć - rzekł Cullen głosem nie znoszącym sprzeciwu, po czym Anders, z przerażeniem wybiegł z pokoju.

Kiedy doktor kończył zmianę opatrunku, wszystko dokładnie włożył do jednego wielkiego pojemnika, po czym zalał substancją, podobną do alkoholu i podpalił.
Ana z zaciekawieniem wpatrywała się w zielono - czerwone płomienie. Powoli do Mendozy docierały słowa Carlisle o wampirach, krwi, wierzeniach i wszystkim co z tym związane.
- Chodzi o krew? - zapytała cicho, patrząc i obserwując naczynie.
- Dokładnie - odrzekł poprawiając jakieś książki na biurku. - Mi to nie przeszkadza, ale robię to dla nich… Esme nadal jej wyczulona kiedy tu przychodzi - wytłumaczył zerkając na drzwi swojego gabinetu.
- Spodziewasz się kogoś? - Ana się odezwała, kiedy zauważyła, że blondyn nerwowo wpatruje się w drzwi, bądź w okno.
- Tak, Esme powinna tu zaraz przyjść. Chyba Aro wrócił - powiedział smętnie.
Ana widziała w jego oczach jakieś rozżalenie i zmęczenie całą ta sytuację z jakąś legendą, która miała z nimi związek.
Wtedy ktoś zapukał.
Następnie do gabinetu weszła żona doktora, obdarzając go skromnym uśmiechem.
- Przybył Aro i myślę, że powinieneś… - nie skończyła, ponieważ w tym samym czasie Carlisle minął Ane, poklepał ją po ramieniu i udał się do salonu, gdzie spodziewał się Volturi.
Wtedy Mendoza popatrzyła na Esme, a ta zaczęła mówić:
- Kochanie, chciałabym zamienić z tobą parę słów.



Weny Chochlik! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bellatrix
Oczekujący na list
PostWysłany: Pią 20:31, 01 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban z Rudolfem:D

Cissa super rozdział!!! Weny Chochlik!

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Sob 10:58, 02 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Emmett zaniósł dziewczynę do swojego pokoju. Ulżyło mu kiedy zobaczył, że Rose gdzieś wyszła. Kochał ją, ale czuł się dziwnie odpowiedzialny za tą kruchą ludzką istotę. Cullen położył Taylor na sofie i sam usiadł obok niej.
- Jak się czujesz? – zapytał cicho, odgarniając jasne kosmyki włosów z jej twarzy. – Potrzebujesz czegoś? – dodał po chwili.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Lepiej – szepnęła, czując że policzki zaczynają jej się rumienić. Usiadła na kanapie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany miały jasny, chłodny kolor. Polka pomyślała, że pasuje do wyniosłej postawy Rosalie.
- Gdzie jest moja gitara? – Panika w jej głosie stała niemal namacalna. Nie miała przy sobie innego instrumentu, a na zakup nowego nie miała czasu.
- Och… - westchnął chłopak. – Zaraz ją przyniosę, została w ogrodzie.
Dziewczynie ulżyło. Skinęła głową i wstała z kanapy. Podeszła do okna i oparła o nie czoło. W co ona się wplątała! Wampiry! Do tej pory myślała, że to jedynie wytwór wyobraźni pisarzy. Wzdrygnęła się na myśl o ich pożywieniu. Owszem Cullenowie byli „wegetarianami”, ale ci drudzy?
- Emmett, co jedzą… - zaczęła, ale nie mogła sobie przypomnieć nazwiska przybyłych wampirów.
- Volturi. Oni są tradycjonalistami – westchnął. – Zdecydowanie wolą ludzką krew.
Przyniosłem twoją gitarę.
- Dziękuję – powiedziała. A więc wylądowała w domu, w którym równie dobrze może stać się przekąskom dla jakiegoś krwiopijcy.


Dziewczyna przez dłuższą chwilę przyglądała się zdjęciu. Kobieta przedstawiona na obrazku nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat, uśmiechała się delikatnie, a w jej uśmiechu Maria widziała odbicie swojego. Podobieństwa trzeba było się doszukiwać. Miały podobne rysy twarzy i kształt dolnej wargi.
- Kto to jest? – zapytała ruda po chwili.
Zapadła cisza.
- Odpowiedz jej, Edwardzie. Chyba, że ja mam to zrobić – westchnęła Rosalie podchodząc bliżej kanapy. Była zaintrygowana tym, co właśnie odkrył jej brat.
- To jest Isabella Swan, moja była… dziewczyna. – Rose wywróciła oczami. A Maria nadal trzymała w rękach zdjęcie. Zauważyła, że ona i dziewczyna ze zdjęcia mają podobny kolor tęczówek.
- Co się z nią stało? – zapytała po chwili. Zaraz potem stwierdziła, że było to dość niedelikatne pytanie.
- Przepraszam – zreflektowała się – jeśli nie chcesz, nie mów.
Blondyna zaśmiała się. Ludzkie zachowanie od dawna wzbudzały w niej swego rodzaju rozbawienie.
- Nic się nie stało – mruknął, posyłając siostrze mordercze spojrzenie. – Bella zapragnęła normalnego życia, bez wampirów.


Chłopak przez dłuższą chwilę biegł przed siebie nie do końca patrząc gdzie zmierza. Minął duży korytarz i kiedy napotkał schody bez wahania wbiegł piętro, czy może nawet dwa wyżej. Uspokoił się dopiero wtedy kiedy usiadł na szerokim parapecie i ukrył się za ciężką zasłoną. Przez dłuższą chwilę siedział sam, ale nagle ktoś delikatnie uchylił płachtę materiału.
- Wiedziałam, że tu będziesz – powiedziała cicho Alice. – Mogę usiąść? – Wskazała wolne miejsce obok chłopaka.
- Jasne – szepnął Anders, przyciskając nogi bliżej klatki piersiowej.
- Jasper nie chciał cię wystraszyć – zaczęła powoli dziewczyna zerkając na Szweda. Jednak ten tylko pokręcił głową.
- Nie możecie wrócić do swoich domów – powiedziała wampirzyca, wyprzedzając pytanie chłopaka. – Uważamy, że powinniście być w naszym otoczeniu, dla własnego bezpieczeństwa. Te psy mogą was nachodzić.
Ciemnowłosy skinął głową.
- Nie czujecie się osaczeni wiedząc, że w domu trzymacie tylu ludzi? – zapytał cicho.
- To urocze, że się o to martwisz – zaśmiała się Alice. – Będziemy musieli częściej polować i pilnować siebie nawzajem. Z naszej strony jesteście bezpieczni. Poza tym coś czuję, że wszyscy będziemy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Dziewczyna widziała wizję pokazującą ją i famme fatal na wspólnych zakupach. To mogło nastąpić już niedługo!

Ana skinęła powoli głową. Wampirzyca uśmiechnęła się do niej i usiadła naprzeciwko niej, na fotelu swojego męża. Mendoza widziała, że ona również jest zmęczona całą tą sytuacją.
- Wyglądasz na rozsądną dziewczynę – zaczęła po woli kobieta, jakby zastanawiając się co dokładnie chce powiedzieć Angielce. Ta jedynie skinęła głową. Zawsze uważała się za osobę rozważną, w końcu to ona trzymała w ryzach swoją młodszą koleżankę.
- Wiem, że piszesz swoją książkę. – Ana spojrzała zaskoczona na swoją rozmówczynię.
- Skąd pani wie? – zapytała szybko.
- Mówi mi Esme – powiedziała delikatnie i po chwili dodała – Edward nam powiedział.
- Ach tak, oczywiście. – Przypomniała sobie o niezwykłym darze chłopaka.
- W każdym razie mam coś co może ci się przydać – powiedziała i podała dziewczynie książkę, która trzymała w ręku.
- Nie wiem czy znasz hiszpański, jeśli nie…
- Oczywiście, że znam! – zawołała Ana i delikatnie uchyliła okładkę książki. – Obiecuję, że jej nie zniszczę – szepnęła.
- Możesz zatrzymać ją. Kupiłam ją dawno temu na pchlim targu – powiedziała Esme i wyszła z gabinetu zostawiając Mendozę samą z niezwykłym prezentem.


Dziewczyna skinęła głową, powoli czuła, że odzyskuje panowanie nad głosem.
Zerknęła nad siebie i zobaczyła obraz, który podziwiała wcześniej.
Mężczyzna w ciszy spoglądał na Włoszkę. Tym razem chciał zapamiętać jej wygląd, tak jak pamiętał jej puls. Była dużo niższa od niego, stwierdził to widząc jej buty na dość pokaźnym obcasie. Twarz miała przyjemną, lekko zarumienioną, opadały na nią rude kosmyki włosów.
- Wyjedziemy na dwór? – zapytał wampir, mając nadzieję, że na powietrzu zapach jej krwi choć trochę się rozmyje. Dafne powoli skinęła głową. Ten mężczyzna w jakimś stopniu ją ciekawił.
- Dobrze – mruknęła po angielsku i pozwoliła się poprowadzić towarzyszowi.
- Możemy rozmawiać po włosku – szepnął kiedy przechodziła tuż obok niego. Marcuzzi uśmiechnęła się promiennie. Lubiła rozmawiać w swoimi ojczystym języku. Dziewczyna stanęła na trawniku, jednak zaraz przekonała się, że był to zły pomysł – obcasy zaczęły jej się zapadać w podłoże. Prychnęła cicho i szybko przeszła na brukową ścieżkę. Volturi zaśmiał się. Dziewczyna zdecydowanie miała charakterek.
- Nadal się nie przedstawiłem – powiedział podchodząc do Dafne dostojnym krokiem. – Aro Volturi.
- Miło mi pana poznać – powiedziała szybko czując, że głos jej drży.


Weny następnej!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Sob 12:42, 02 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Śro 19:30, 06 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

- Czyli jakiego życia? – Maria zasłoniła sobie usta gdy zobaczyła wyraz twarzy Edwarda. Znowu zadała niedelikatne pytanie – Przepraszam, nie chciałam…
Rosalie prychnęła i Edward obrócił się w jej stronę:
- Rosalie, wyjdź…
- Ale dlaczego? Z chęcią posłucham tej historii z twoich ust. I tak nie mam co robić…
- To idź do Emmetta!
Siostra Cullena przewróciła oczyma:
- Emmett zajmuję się tą Polką….
- Mało mnie to obchodzi! Wyjdź!
Rosalie z oporem wyszła z pokoju, a Edward spojrzał na Marię, która po chwili się odezwała:
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego opowiadać…
- Ale opowiem… - Maria spojrzała na chłopaka z zaciekawieniem – Wszystko zaczęło się od tego jak Bella, bo tak ją nazywaliśmy, przeprowadziła się do Forks. Zakochałem się w niej i ona we mnie też… To była taka miłość od pierwszego wejrzenia. Na naszej drodze stawał zawsze Jacob – jej przyjaciel. Po pewnym czasie okazało się, że ona kocha i mnie i jego…
Dziewczyna mu nagle przerwała:
- Kochała was obu? Jak tak w ogóle można?
Edward westchnął:
- No jak widać można.


Emmett zauważył przerażenie na twarzy Taylor i zaczął szybko ją uspokajać :
- Ale z nami wam nic się nie stanie. A w szczególności Tobie ze mną – zaśmiał się – A tak w ogóle jak się czujesz?
Taylor uśmiechnęła się:
- Już lepiej… Emmett, wiesz, bo wy… - nie wiedziała jak ubrać w słowa to co chcę powiedzieć – Wy pijecie… krew zwierząt, tak? No bo wiesz… Ja jestem człowiekiem i no ten….
- No wyduś to z siebie…
- Wiesz Emmett… Głodna jestem…
Chłopak zaśmiał się tubalnym głosem:
- To nie trzeba było tak od razu? Zaraz Ci coś przyniosę.. – obrócił się i ujrzał w drzwiach Rosalie, która miała minę nie na żarty.
- No i co się tak patrzysz?! Przecież panna Brown jest głodna! Leć, bo nam tu jeszcze umrze!
- Rosalie, kotku…
- Zejdź mi z oczu… Chcę pogadać z naszą głodną koleżanką – popatrzyła na Taylor, która w bezruchu siedziała na łóżku.

Ana delikatnie przewracała strony książki. Tam była wypisana cała historia XVI -wiecznej Hiszpanii. Usiadła na fotelu i zaczęła czytać książkę. Pomyślała że może w ten sposób znajdzie coś o swoim ojcu. Zaczęła wertować dokładnie każdą stronę i czytać dokładnie każde słowo, żeby niczego nie ominąć. Nagle do gabinetu wszedł Carlisle i z uśmiechem spojrzał na Anę:
- Esme dała Ci tę książkę?
Dziewczyna przytaknęła głową.
- Mam nadzieję, że Ci się przyda. Tam znajdziesz to czego szukasz.
-Skąd… No tak, Edward… - westchnęła.
Carlisle zaśmiał się:
- Tak, przed nim niczego nie ukryjesz. A wiesz… byłem kiedyś taki jak ty… Dużo podróżowałem, poznawałem świat… Byłem nawet kiedyś w Hiszpanii.
Dziewczyna ożywiła się:
- To może znałeś mojego ojca? – ale zanim Carlisle zdążył coś powiedzieć opadła z entuzjazmu – Nie, przecież ty nie mógłbyś być taki stary…
Carlisle spojrzał na nią poważnie:
- Ano. Ja mam 368 lat.

Aro zaśmiał się:
- Jakiego tam pana? Mów mi po imieniu.
Dafne skinęła głową i lekko się uśmiechnęła.
- Hmm… Wy naprawdę jesteście rodem królewskim?
- A co? Nie wierzysz?
- Nie, że nie wierzę… Tak jakoś…Nie wiedziałam o co spytać – zarumieniła się i spuściła wzrok na swoje buty.
Aro odrzekł:
- Dafne…spójrz na mnie – dziewczyna wykonała polecenie – Masz… bardzo piękne oczy – Aro przeszywał wzrokiem Marccuzi.
- Bardzo dziękuję… Nikt mi jeszcze o tym nie powiedział…
Aro miał ochotę sprawdzić jej wszystkie wspomnienia ale nie potrafił tego zrobić. Coś go powstrzymywało. Czuł że w tej Femme Fatale jest coś wyjątkowego.

Anders wpatrywał się w okno. Nagle odezwała się Alice:
- Może chcesz się przejść po ogrodzie?
Anders pokiwał niemrawo głową, wyszli z pokoju, czym prędzej znaleźli się w ogrodzie i usiedli na ławce.
-Alice – zaczął chłopak – Wy… Wy… musicie nas zamienić w wampiry?
Alice westchnęła:
- Tak mówi legenda… I ja to widzę w swoich wizjach.
- Wierzymy w jakąś legendę?! A to jest pewne?
- Raczej tak.
Anders popatrzył niepewnie na Alice:
- A czy możesz… czy możesz mi powiedzieć CO widziałaś w tych wizjach?
- Widziałam Ciebie i cztery Femme Fatale przemienionych w wampiry.
- Tylko tyle?
- No, zobaczyłam też coś jeszcze.

Weny następnej!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaSnape dnia Śro 19:54, 06 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pon 9:11, 11 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Świetne rozdziały dziewczyny, przepraszam, że nie komentowałam.. oczywiście zawsze czytam od razu, ale wiecie jak to jest z tymi komentarzami.


A więc, ogarnijcie się, bo kurcze... piszą te same osoby, a jak jest kolej kogoś innego to nagle nie ma nikogo na forum!
Naprawdę bardzo odpowiedzialne...
Piszę oficjalną kolejkę.
1. Cissa
2. Chochlik
3. PannaSnape
4. Bellatrix
5. Vikki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Pon 9:12, 11 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Wto 10:06, 12 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Tak jak było wcześniej ustalone, brak obecności i zainteresowania skutkuje zatrzymaniem danego wątku.
Zostanie od wznowiony wraz z kolejnym rozdziałek posiadacza postaci.


Taylor siedziała na kanapie i tępo patrzyła w punkt wcześniej przez siebie obrany. Dziwnie się czuła w towarzystwie pięknej blondynki, tym bardziej, że zostały same. Polka na kilka sekund popatrzyła na Rosalie, następnie zaś odwróciła twarz i udała, że jej nie widzi.
- A więc jesteś głodna? - zapytała cicho dziewczyna Emmetta po czym spojrzała na Taylor wzrokiem pełnym pogardy.
Brown nie odezwała się tylko skinęła głową. Chciała przełknąć ślinę, ale czuła, że coś utkwiło jej w gardle.
- Powiesz coś? - odezwała się szorstko blondyna i zacisnęła swoje pięści.
- Ugh… Ja, to znaczy… Yhm, zastanawiałam się… - niestety Taylor była na tyle przerażona, że udało jej się wykrztusić tylko tyle.
To nie tak, że bała się wampirów, Emmett był przyjazny. Dziewczyna mogła również śmiało powiedzieć to o większości rodziny. Ale w tej kobiecie, a raczej dziewczynie było coś, co powodowało, że zwykła, ludzka nastolatka popadała w depresję.
- No to ładnie. - zaśmiała się ironicznie do siebie. Po chwili odgarnęła swoje włosy, skrzyżowała ręce na piersi i kontynuowała - myślałam, że mówisz więcej, w towarzystwie Em`a stać cię na dużo więcej.
Polka ponownie osunęła się w kanapie i nerwowo spoglądała w stronę kuchni. Podliła się w duszy, żeby Emmett pośpieszył się z tym jedzeniem. Miała wrażenie, że blondynka za chwilę się na nią rzuci.
- Ups, przepraszam - wyszeptała Brown, kiedy jej żołądek dawał znać, że domaga się jedzenia.
Rosalie spojrzała na nią krzywo, po czym na jej twarzy pojawił się jakiś grymas, który chyba miał być uśmiechem.
- Też czuję się głodna… na twój widok - odrzekła śmiertelnie poważnie, po czym przysunęła się do Taylor, która zamarła w bezruchu. Dziewczyna próbowała nie oddychać i poczuła, że osuwa się na ziemię.

Ana przez chwilę próbowała ukryć swoje zdziwienie. Kolejne co jej przyszło do głowy, to skinienie głowy, ale już po chwili nie potrafiła się powstrzymać i zaśmiała się ironicznie.
- Kochanie, to nie jest śmieszne - powiedziała Esme patrząc na Mendozę. Wtedy dziewczyna poczuła, jakby ją ktoś trafił czymś ostrym w brzuch. Nie wiedziała dlaczego, ale ta kobieta ją irytowała. Nie tak, że była dla niej niedobra, wręcz przeciwnie… wszystkich traktowała z wielką miłością, a Ana nie lubiła takich czułości.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Przepraszam, tylko, że moja prapraprababka miała nie wiele więcej. To dla mnie dziwnie, ponieważ próbuję doszukać się, czy faktycznie byłam z nią spokrewniona… a tu raptem stoi przede mną czło… wampir-historia - skomentowała poważnie rozglądając się po pomieszczeniu.
- Esme, mogłabyś zrobić coś do jedzenia naszym ludzkim gościom? - zapytał spokojnie Carlisle swoją żonę. Po chwili brunetka zniknęła zostawiając doktora i Anę samych.
- Hm… - westchnęła Angielka próbują przeliczyć lata doktora.
- Nie lubisz jej - stwierdził blondyn nie pytając dziewczynę o zdanie.
- Słucham? - Ana wydawała się być tym poirytowana.
Carlisle nie odpowiedział od razu, wskazał miejsce Angielce, która nadal ściskała w swojej ręce książkę, po czym usiadła na fotelu naprzeciwko doktora.
- Nie lubisz mojej żony - wyszeptał bardzo cicho, choć po części wiedział, że i tak go słyszała.
- Nie, to nie prawda… To znaczy jest bardzo sympatyczna - mówiła Mendoza coraz bardziej gryząc swoje wargi. - Może troszkę irytuje. Nie lubię takich osób jak ona - dodała.
- Czyli mnie także nie lubisz - stwierdził poważniej układając coś na biurku.
Wtedy do Any dotarły jego słowa. Dziewczyna nabrała powietrza.
- Nie miałam tego na myśli! Wręcz przeciwnie - powiedziała pośpiesznie, by po chwili ugryźć się w język za swoje słowa.

Aro skrzywił się kiedy na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce.
- Możesz to powstrzymać? - zapytał podirytowany.
Dafne nie zrozumiała jego słów, uśmiechnęła się blado i próbowała zrozumieć co miał na myśli.
Aro złączył swoje dłonie i przyjrzał się rudej.
- Możesz powstrzymać się od tego? - zapytał histerycznie patrząc na jej policzki.
Wtedy Marcuzzi zrozumiała o co mu chodziło i zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Cóż, moje słowa chyba nie były zbyt jasne - był oburzony, po czym uśmiechnął się.
Włoszkę zadziwiła nagła zmiana nastroju członka rodziny królewskiej.
- Jasne jak słońce - odrzekła odwracając od niego wzrok, aby ponownie się nie zarumienić.
- Nie dla nas - znowu był śmiertelnie poważny. - Dla was również powinno to być zrozumiałe.
- Dla nas? - zapytała niepewnie Dafne oblizując swoje wargi.
- Femme fatal - wyszeptał i nagle krzyknął - Jeśli legenda jest prawdziwa!
Dziewczyna odskoczyła na bok. Aro był tak nieprzewidywalny, że Włoszka zastanawiała się co jeszcze może zrobić w jej obecności.
Przełknęła głośno ślinę na widok jego czerwonych oczu, intensywnie wpatrujących się w jej twarz.
- Prosiłem uprzejmie, abyś się nie rumieniła - oznajmił delikatnie obchodząc Dafne dookoła.
- Nie panuje… nad tym - żachnęła się, po czym skrzyżowała ręce na piersi.
- Cóż za brak taktu - ośmielił się dodać. - Wybacz moją bezpośredniość, ale czuję się dziwnie w towarzystwie… Mówiąc delikatnie… Pożywienia - skomentował chcąc dotknąć ręki Włoszki, ale ta się szybko cofnęła.
Przeraziły ją jego ostatnie słowa.
- Nie bój się, moja droga - wyszeptał po Włosku. - Szkoda by było zmarnować taki potencjał zadowalając się tylko przez kilka sekund - dodał po czym szybko chwycił dłoń dziewczyny, a ta czuła, że krew odchodzi z jej twarzy.


Weny Chochlik Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Wto 10:27, 12 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Świetny rozdział! Very Happy I popieram twoją decyzję Cissa.

Weny Chochlik Very Happy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Śro 10:36, 13 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Dziewczyna ocknęła się kilka minut później. Zobaczyła nad sobą zatroskanego Emmetta i Rose siedzącą na fotelu pod oknem. Blondyna miała skrzywioną minę i ręce skrzyżowane na piersiach.
- Już miałem wołać Carlisle’a – westchnął chłopak i pomógł dziewczynie usiąść, chwilę później podał jej szklankę z wodą. Rosalie wywróciła oczami. Taylor podziękowała cicho i napiła się. Kątem oka zauważyła wściekłe spojrzenie wampirzycy posłane w jej stronę.
- Dobrze się czujesz? – zapytał chłopak, zabierając jej z dłoni szklankę. Hale prychnęła.
- Mną się tak nie interesujesz – żachnęła się Rose. Emmett posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Rosalie… - westchnął. – Co jej zrobiłaś?
- Nic – warknęła. – Żartowałam tylko.
Taylor skuliła się w sobie. Ona wcale nie odebrała to jako żart. Zachowanie dziewczyny nie uszło uwadze wampira.
- Ona tak tego nie odebrała – stwierdził. – Rose mamy się nimi zająć, a nie zastraszać ich na każdym kroku. Od nich zależy wszystko, przecież wiesz.
Blondyna gwałtownie wstała z fotela.
- Ach tak, więc teraz wszyscy mamy skakać wokół tych… ludzi – burknęła. – Idę zapolować.
Mówiąc to otworzyła szerzej okno i wyskoczyła przez nie.
- Nie przejmuj się nią. W końcu jej przejdzie – powiedział chłopak spoglądając na swoja towarzyszkę. Taylor skinęła głową i zerknęła na zegar.
- Chyba powinnam już położyć się spać – powiedziała cicho – jutro ważny dzień.
Chłopak skinął głową i poprosił żeby poszła za nim.


Carlisle spojrzał na nią zaskoczony.
- Jestem taki sam jak ona – szepnął. – Pomagam tym, którzy tego potrzebują. Jestem…
- Nie prawda – zaprzeczyła szybko dziewczyna. – Ona jest miła w taki wybitnie irytujący sposób, jak… jak… starsza sąsiadka podrzucająca, co rusz ciasto.
Mężczyzna zaśmiał się.
- Wiesz o co mi chodzi? – spytała, nie wiedząc czemu wywołała jego rozbawienie.
- Wyobrażam sobie – powiedział wampir. Angielka w tym momencie uświadomiła sobie, że ponownie powinna ugryźć się w język.
- Zostaniesz w moim gabinecie? – zapytał nagle Cullen. Ana spojrzała na niego zaciekawiona, ale szybko pokiwała głową.
- Mam dyżur w szpitalu – dodał. – Esme zapewne nie długo poda wam cos do jedzenia.
Uśmiechnął się na myśl o żonie, a dziewczyna pomyślała, że też chciałaby znaleźć taką miłość jak ta. Ich była taka skryta, a jednocześnie widoczna kiedy byli przy sobie. Szybkie czułe spojrzenia, pełne zaufania.
- Możesz korzystać z moich książek, w tym regale powinnaś znaleźć, coś co może Ci się przydać. – Wskazał na półkę najbliżej okna. – Jeśli będziesz chciała się położyć, powiedz Esme, zaprowadzi cię do sypialni.
Ana skinęła głową. Czuła się w tym gabinecie jak w raju. Zawsze chciała mieć taką osobistą biblioteczkę.


Mężczyzna prychnął, ale kiedy dziewczyna chciała wyrwać swoją rękę z jego objęć zatrzymał ją.
- Nie możliwe – stwierdził i przez kolejne kilka sekund trzymał jej dłoń. – Jak to robisz?
- Jak robię co? – zapytała nie wiedząc o co mu chodzi. Powoli zaczynała zachowywać się jak ona. Pewna siebie.
- Manipulujesz tym co mogę zobaczyć – powiedział zaintrygowany. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie panuję nad tym – mruknęła.
- Brak taktu, zupełny brak… - Usłyszała jak mężczyzna mamrocze pod nosem. Wywróciła oczami. – Brak szacunku, dla nas! – rzucił po chwili.
Marcuzzi prychnęła.
- Gdyby była wampirem najprawdopodobniej miałabym dla was choć trochę szacunku, ale w tej sytuacji… - burknęła, przeklinając w myślach swoje wysokie buty. Mogła założyć rano buty z trochę niższym obcasem.
Zanim wampir zdążył jej odpowiedzieć zadzwonił jej telefon.
- Dafne Marcuzzi, słucham? – powiedziała miękko. – Tak, oczywiście, że pamiętam. Jutro o dziewiątej w studiu. – Aro doskonale słyszał odpowiedzi drugiej osoby („Do zobaczenia mała, pamiętaj, że mamy jutro wampirzą sesje”). Dziewczyna wywróciła oczami, nie chcąc kontynuować tej rozmowy przy Arze.
Mężczyzna zaśmiał się widząc minę dziewczyny po zakończeniu rozmowy.
- Musisz zabrać kogoś ze sobą – zauważył. – Koniecznie muszę ci towarzyszyć.
Dafne znowu zdziwiła się szybką zmianą humoru mężczyzny.
- Wampiry kręcą się ostatnio wokół ciebie – zaśmiał się.


Weny Kasiu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Śro 17:55, 13 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Taylor wstała z łóżka a Emmett objął ją w pasie, by czasami się nie przewróciła. Dziewczyna spojrzała na niego z nieśmiałym uśmiechem:
- Dziękuję, ale nie musisz mi pomagać. Jeszcze wróci Rosal…
Nie dał jej dokończyć:
- Ale ja chcę Ci pomagać. Rosalie się nie przejmuj. Ona czasami taka jest. Ja już się przyzwyczaiłem. To tylko kwestia czasu –uśmiechnął się do Taylor, a ta nagle przystanęła – Co się stało?
- Emmett…. Zabijesz mnie… zgadnij czego zapomniałam z tamtego pokoju.. Zapomniałam..
- …gitary. - dokończył za nią Emmett – Zaraz ją będziesz miała. Poczekaj tu dosłownie dwie sekundy. Puścił ją, ona nie zdążyła nawet psiknąć, a Emmett był już z powrotem. Razem z gitarą:
- Proszę. Pani gitara – zażartował Cullen i podał sprzęt dziewczynie.
Brown nie mogła pojąć tego co się stało:
- Ale jak…? Ty… Jak to zrobiłeś?
Em zaśmiał się głośno i puścił do niej perskie oczko:
- Tajemnica…
- Ej no! Powiedz mi. Proszę.
Wampir wyminął sprytnie temat:
- Chodźmy do twojego pokoju. – chwycił ją znowu w pasie i poszli. Taylor cały czas po drodze upominała się o wyjaśnienie, ale jak zobaczyła pokój to nagle zamilkła.
- Jest przepiękny.
- Podziękuj Alice. Ona się tym wszystkim zajmowałą.
Nagle za nimi zjawiła się Esme :
- O… Widzę Emmett, że pokazałeś Taylor pokój – uśmiechnęła się sympatycznie – Teraz zapraszam na kolację, bo na pewno jesteś głodna. – dziewczyna uśmiechnęła się, a Esme odeszła.

Ana podeszła do półki z książkami i zaczęła wyciągać interesujące ją tytuły. Po żmudnych przeszukiwaniach w oczy rzucił się jej tytuł, którego jeden człon już znała. Była to książka
„ Iluminaci – narodziny mitu”. Iluminaci… Kojarzyła skądś to słowo.
- A już wiem! – powiedziała sama do siebie i rozejrzała się dookoła czy aby nikt jej nie usłyszał.
Iluminaci to pradawny zakon ludzi oświeconych. Iluminati – oświecony.
Ale co oni mają do Hiszpanii? – pomyślała – Może ta książka po prostu się na tej półce zawieruszyła?
Mimo swoich wątpliwości otworzyła książkę na pierwszej lepszej stronie i przeczytała:

Żeby dowiedzieć się prawdy o nich musimy przenieść się do XVI-wiecznej Hiszpanii.

Przez wieki Hiszpania znajdowała się pod panowaniem Arabów, pozwalając na współistnienie tam trzech wielkich religii, których wyznawcy przyczyniali się do rozkwitu nauki i sztuki podczas tzw. złotego wieku. Jednakże pod koniec średniowiecza arabskie królestwa powoli padały wskutek działalności chrześcijańskich zdobywców, który to proces określano mianem rekonkwisty. Nowy slogan przyświecający akcji: „Jeden kraj, jedna religia”, zwracał uwagę na kolejną kwestię, a mianowicie Żydów.

Od końca XV wieku pojawiły się przejawy agresji w stosunku do Żydów, które pociągnęły za sobą silne naciski zmuszające ich do przyjęcia chrześcijaństwa. W 1492 roku katoliccy władcy, Ferdynand i Izabela* Mendoza…

Ana, aż podskoczyła z wrażenia, że znalazła książkę, w której jest jej własne nazwisko. Nagle ktoś zapukał do drzwi. To była Esme:
- Ana… Proszę Ci ę na kolację – uśmiechnęła się do dziewczyny i wyszła.

Dafne odzyskiwała już powoli przy tym wampirze pewność siebie, więc zaśmiała się:
- No tak… Ale naprawdę chcesz jutro ze mną tam pójść?
- Na pewno.
- Ale to będzie tylko nudna sesja zdjęciowa z wampirami.
Aro zaśmiał się:
- No to będę czuł się jak w domu - ten wampir coraz bardziej zaskakiwał dziewczynę swoimi zmianami nasroju.
- Jak w domu? Ludzi przebranych w jakieś peleryny, posmarowanych mąką… będziesz uważał za wampirów?
- Może być zabawnie. Zobaczę jak to ludzie udają – nas – wampiry. Jak będzie trzeba to pokaże im jak powinien się zachowywać prawdziwy wampir.
- Tylko nie za bardzo, bo mogą się przerazić – odrzekła Marcuzzi.
Aro przystanął:
- Uważasz niby, że ja jestem straszny?! – zagrzmiał.
Dafne nadal była pewna siebie:
- Takiego czegoś nie powiedziałam! Powiedziałam tylko, że oni mogą się przerazić. Ja się Ciebie nie boję. – powiedziała odważnie.
Aro zlustrował ją wzrokiem:
- Jesteś tego całkowicie pewna?
- Tak.
Aro chwycił ją delikatnie za rękę i próbował przeczesać jej wszystkie wspomnienia.
Dafne już wiedziała co zamierza zrobić więc w myślach ciągle powtarzała: „Zablokuj myśli, zablokuj myśli, zablokuj myśli”
Aro gwałtownie ją puścił:
- Znowu to robisz! Bezczelna! I jeszcze powiesz mi, że nie panujesz nad tym?
- Nie… Teraz zrobiłam to umyślnie.
- Ty… - nie dokończył bo w ogrodzie pojawiła się Ósme:
- Aro? Jeszcze tu jesteś? – spytała zdziwiona.
- A masz coś przeciwko?
- Nie, oczywiście, jesteś tu mile widziane tylko przyszłam zabrać Dafne na kolację.
Aro uśmiechnął się:
- Pozwól że ja ją odprowadzę.




Myślę , że nie jesteście złe o tych Iluminatów xd

*Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Nazwisko tych dwóch nie było podane więc zmieniłam na potrzebę naszego opo.

Weny Cissa!!! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Śro 19:42, 13 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Yhm.. nie jestem zła na iluminatów... ale Izabela i Ferdynand w sumie nie mają nazwiska... to są władcy Hiszpanii... Mendoza to nazwisko pewnego rodu Hiszpańskiego... ale o tym bd w moim rozdziale.
Ogólnie to podoba mi się, że przytoczyłaś historię, bo chciałam aby ten watek z Aną właśnie polegał na takim czymś... Mam nadzieję, że się nie bd gniewać jak naprostuję parę rzeczy w swoim rozdziale?

A tak po za tym to mi się podoba Very Happy
Weeeny sobie, rozdział bd jeszcze dzisiaj jak się ogarnę.. bo właśnie przyjechałam do domu ( spraszałam rodzinę na swoje urodziny) Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Śro 20:36, 13 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Śro 20:26, 13 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Spoko:D Prostuj, prostuj... Najciężej mi szło z twoją częścią ale jakoś dałam radę xd a Iluminaci przyszli mi do głowy bo... raczej wujek google mi ich podsunął do głowy xd bo jak wpisałam 16-wieczna Hiszpania to mi dużo odnośników wyskoczyło do Iluminatów xd

No tak.. w końcu ty masz 21 sierpnia urodziny

Tak!! Dużo weny Tobie! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaSnape dnia Śro 20:27, 13 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Śro 20:37, 13 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Wierzę, spoko odnośniki sa dobre... Very Happy

btw. urodziny mam 20, ale odprawiam 21 Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Śro 21:18, 13 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Patrz! Tylko o jedno się pomyliłam!

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Czw 8:48, 14 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Po serdecznym zaproszeniu przez Esme, wszystkie dziewczyny posłusznie poszły do kuchni, gdzie żona doktora przygotowała dla nich kolację. Dafne podążając do wyznaczonego pomieszczenia czuła wzrok Aro na swoich plecach. Miała wrażenie, że on próbuje ją dotknąć wzrokiem. Wzięła głęboki oddech i skręciła w lewo, gdzie ujrzała olbrzymi stół i kilka osób siedzących i śmiejących się do siebie.
Taylor przyszła z Emmettem, i pomimo, iż mięśniak nie potrzebowała ludzkiego jedzenia, usiadł przy stole i rozmawiał z pozostałymi członkami swojej rodziny.
- Uspokójcie się - odezwała się Esme, kiedy spostrzegła, że Dafne i Taylor próbują zjeść w spokoju.
W jednym momencie zapanowała cisza. Jasper zatkał sobie noc dłonią, Alice podskakiwała koło Esme, rzucając na stół kanapkami. Edward kręcił się w ogrodzie, z czego mieli ubaw jego bracia, nasta dując jego szepty.
- Oh, jaki jestem samotny - warknął misiowaty i zaczął się gardłowo śmiać.
- Nie mam co robić przez całą noc - dopowiedział Jasper i puścił oczko do Alice, która pisnęła głośno i usiadła obok niego.
Dafne przyglądała się wszystkim badawczo, wiedziała już, że wampiry mają doskonały słuch, ale żeby słyszeć przez ściany? Nikt jej o tym nie powiedział.
- Cóż za… rodzinna atmosfera - zripostował Aro patrząc na Cullenów i ich lodówkę, w której było mnóstwo ludzkiego jedzenia.
W końcu po kilku minutach zaciętych dopowiedzeń i komentarzy do kuchni wkroczyła kolejna dziewczyna. Ana przyszła z książką, cały czas przewracała poszczególne strony i dowiadywała się rewelacji na temat swojej rodziny. Wiedziała już, że Izabela i Ferdynand to władcy Hiszpanii, przewróciła kartkę i czytała informacje na temat Filipa II, i nagle skamieniała na samym progu kuchni.
- Ana, no w końcu cię zobaczyłam - krzyknęła Dafne, która ugryzła wielki kęs kanapki.
Lecz dziewczyna milczała.
- Kochanie, zejdź do nas. Zjedz coś i będziesz wolna - powiedziała Esme, wskazując Mendozie miejsce przy stole.
Jasper patrzył jak zahipnotyzowany na Anę. Musiał sterować jej emocjami, czuł, że jest bardzo zestresowana.
Po chwili Ana zaznaczyła stronę w książce, rzuciła ją na stół i usiadła obok Aro i Esme.
- I jak spędziłyście czas? - zapytała w końcu Taylor, której udało się oderwać od wzroku Emmetta.
Włoszka na dźwięk tego pytania skamieniała, kiedy przypomniała sobie tę rozmowę z Aro. Angielka skinęła głową i wzruszyła ramionami.
- Znalazłam mnóstwo informacji o mojej rodzinie w Hiszpanii - odezwała się Ana nie wzruszona pozostałymi.
- Nie chcę być samotny - krzyknął misiowaty, kiedy zobaczył, że Rosalie zbliża się do wielkiego stołu i mówi coś Esme do ucha.
Nagle wszystkie oczy były zwrócone na niego.
- Parodiował Edwarda - uściślił Jasper, kiedy zdał sobie sprawę, że niektórzy to mogli źle zinterpretować.
- To niegrzeczne - odrzekła Esme ciskając błyskawicami z oczu na Emmetta i Jaspera. - Macie go iść przeprosić.
Em i Jazz spojrzeli po sobie, po czym wyszli z kuchni pozostawiając Rose, Alice, Esme i Aro z dziewczynami.
Blondyna mruknęła jeszcze kilka zdań do Alice, po czym one również wyszły z pomieszczenia.
Ana czując, że atmosfera się rozluźnia, otworzyła swoją książkę i zaczęła przeglądać kolejne strony.
Nagle Dafne nachyliła się nad nią i zobaczyła portret dwojga ludzi. Wyrwała książkę brunetce i dała obejrzeć Taylor.
- To nie możliwe - krzyknęła, patrząc, że Aro zainteresował się fotografią.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona Esme.
- Ana de Mendoza wygląda jak twoja bliźniaczka, albo na odwrót - skomentowała Marcuzzi.
- To była moja znajoma - uciął Aro chcąc złapać Włoszkę za rękę. Ta po raz kolejny odchyliła się i rzuciła książkę Anie.
Zanim księga dostała się w ręce Angielski, Polka odciągnęła okładkę i zerknęła na obraz.
- Tu jestem ja i Dafne - oznajmiła patrząc na twarze dziewczyn.
- Femme Fatal XVI wieku - odrzekł spokojnie Aro.
- XVI wieku? - zapytał ktoś.
- Każda epoka ma taki dziewczyny jak wy - uściśliła Esme nachylając się nad Taylor i studiując obraz.
Mendoza nie wytrzymała i wzięła książkę.
Na wielkim obrazie od lewej zajmował się Aro i Dafne, tuż przed nimi stała Taylor, potem była Ana, a z dołu na drugim planie stał ktoś kto przypominał Carlisle`a.
Dziewczyna nabrała powietrza,
- Czy to…
- Nie, to tylko XVI imitacja, chociaż wasze twarze są prawdziwe - uciął Aro klaskając w ręce. - Chyba nie znacie historii, o wiecznych płótnach i nieśmiertelności - dodał, a nastolatki otworzyły usta z zdziwienia.
- A więc, wszystko zaczęło się dawno, dawno temu…



Przepraszam za błędy, których nie sprawdziłam, bo już jadę do kina.
Wybaczcie, jeżeli jest coś nie tak. Weeny Chochlik! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Sob 11:14, 16 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

- A więc wszystko zaczeło się dawno, dawno temu…
- Brzmi jak bajka – mruknęła Dafne, przerywając mężczyźnie. Ten jednak puścił jej uwagę mimo chodem i kontynuował opowieść.
- Kiedy na świecie pojawili się przeciwnicy wampirów – zmiennokształtni, w literaturze nazywają ich także wilkołakami. Równowaga na świecie zostawała zaburzona. Powstawały liczne konflikty między nami, a tymi psami. Ludzie dowiadywali się o istnieniu wampirów. Wiele kłopotów dla nas, dla Volturi – powiedział, jakby chciał podkreślić własny udział w tych wydarzeniach. – Wtedy nie byliśmy jeszcze tak silnym rodem. I wtedy odnaleźliśmy legendy o famme fatal. Miały się one pojawiać w każdym wieku, ale nie zawsze ujawniały swoje moce. Z reguły żyły jako normalne kobiety, miały rodziny. – Skrzywił się. – Jednak w szesnastym wieku równowaga ponownie została zachwiana. Famme fatal ponownie się ujawniły. Spotkały się w Hiszpanii na dworze Any de Mendozy. Ana była księżniczką, Dafne muzą pewnego malarza i niezwykle uzdolnioną kobietą, Taylor natomiast zabawiała wszystkich swoim śpiewem i grą na lutni, była damą dworu.
- Znałeś nas? – zapytała cicho Ana, wsłuchując się w opowieść wampira.
- To nie byłyście wy. Miałyście ten sam wygląd i uzdolnienia. Pod względem charakteru, przynajmniej Dafne bardzo się różni. Kiedyś miała więcej taktu. – Dziewczyna prychnęła i rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Ana tylko zachichotała, znała swoją przyjaciółkę, a Taylor rzuciła spojrzała zaciekawiona na ciemnowłosego mężczyznę. – W każdym razie przekonałem je do współpracy. Przez dwa lata wspólnie doprowadziliśmy Volturi do władzy, a na świecie zapanował spokój. Przynajmniej do teraz.
- O co chodzi z tymi wiecznymi płótnami? – zapytał ktoś cicho.
- Pewien malarz namalował w Średniowieczu pewien obraz przedstawiający grupę kobiet. Obraz dostał się w moje ręce i ku mojemu zdziwieniu wraz zbiegiem czasu zmieniał on swój wygląd, wtedy kiedy na świecie potrzeba była pomoc famme fatal.
- Dlaczego famme fatale? – zapytała Dafne.
- To proste – żachnął się mężczyzna. – Każda z was może doprowadzić do chociaż częściowej zagłady wampirów lub wilkołaków. Poza tym pewnie wszystkie zauważyłyście, że przyciągacie wzrok mężczyzn i jestem niemalże pewien, że co najmniej dwie z was to wykorzystują. – Ana i Dafne spojrzały na siebie, znały swoje przypadkowe przygody i to jak wykorzystywały słabą wolę płci przeciwnej. Taylor natomiast ucieszyła się, że jest wyjątkiem.
- Jak wygląda teraz ten obraz? – zapytała Esme.
- Przed moim wyjazdem każda z nich była ubrana w dość nowoczesne suknie balowe. Roześmiane, a za nimi majaczyły się męskie postaci. Tym razem ktoś będzie za nimi stał i im pomagał. Pojawiło się też kilka czarnych plam, jakby ktoś musiał poświęcić swoje życie żeby one mogły wypełnić swoje przeznaczenie. Poza tym to co się wcześniej nie zdarzyło miały czerwone oczy i skórę wampira – powiedział. Dziewczyny wzdrygnęły się.
- Więc będziemy wampirami, tak? – wszeptała Angielka.
- To tylko moje przypuszczenia – powiedział Aro.
Esme spostrzegła, że kanapki na talerzach leża prawie nie tknięte.
- Jedzcie, proszę – zawołała patrząc na dziewczyny. Te jakby otrząsnęły się z tego wszystkiego zabrały się za jedzenie, nie chcąc urazić gospodyni.
Później rozstały się i każda udała się do przyszykowanej dla niej sypialni. Miały za sobą ciężki dzień.



Weny Kasiu!
I przepraszam, że rozdział tak późno. W czwartek byłam pół dnia w Łodzi i wróciłam strasznie późno ( i jak zwykle miałam gości), a wczoraj tak jak wy byłam w kinie na HP i nie mogłam się ogarnąć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanów Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare