Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Pięciu i stół podświadomości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> FAN FICTION / Prywatne opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marek
Mugolak
PostWysłany: Pon 20:32, 30 Lip 2012 Powrót do góry


Dołączył: 30 Lip 2012

Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Na środku pomieszczenia znajdował się okrągły stół. Wszystko tonęło w dymie, który bardziej przypominał mgłę, ale nią nie był. Światło koloru zgniłej pomarańczy padało z żarówki wiszącej nad blatem stołu. Zielony klosz, który ją otaczał, wyglądał jak kołnierz dla psa.
Oblicza pięciu mężczyzn zastygłe niczym woskowe maski. Usta zimne i bezwładne. Oczy świdrujące i niemal idealnie okrągłe spoglądały przed siebie.
Poza Guru.
Nie wiedział kim jest, lub – co bliższe prawdy – oni myśleli, że on nie wie, kim jest. To był ich świat. Czterech graczy. Wszyscy odziani we fioletowe garnitury, wszyscy zimni. I w końcu, wszyscy niebezpieczni.
- Gramy bardzo, bardzo długo – powiedział Pierwszy.
Pozostali gracze spojrzeli na niego i skinęli głowami. Tylko Guru wpatrywał się w blat stołu.
- Długo? – zapytał w końcu doskonale wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi.
A jednak.
- Chciałeś zapytać, ile to długo? – Pierwszy przeczesał swoje długie włosy.
Guru przegonił natarczywy blask żarówki, która specjalnie jakby oświetliła go teraz mocno.
- Jak chcesz odmierzyć długość? Może porównując? Może to wykres? Może czym stawka większa, tym długość krótsza się zdawać powinna?
Drugi spojrzał na Trzeciego. Trzeci spojrzał na Pierwszego, a Pierwszy spojrzał na biały garnitur, który miał na sobie Guru. Coś było z nim nie tak. Materiał zaczynał falować niczym płachta, którą złotowłosa kobieta wiesza na sznurku za domem. Mgła niebędąca mgłą robiła się gęstsza.
- Więc, ile czasu chcesz tu jeszcze spędzić? – zapytał Pierwszy trzema głosami naraz.
- A czym czas jest, znowu?
Pierwszy uderzył pięścią w stół. Pojawiły się na nim szklanki i dzbanek z mrożoną herbatą. Sekundę później pękły i rozpadły się w pył.
- Zakłócasz prostą linię życia, biegnącą od początku do końca. I tak! Tam istnieje twój czas.
- Nie igraj ze mną – trzy głosy zagrzmiały i powiodły po sobie trzema parami oczu. Wszystkie były wściekłe. Wszystkie chciały działać.
Jedna z odrapanych ścian zafalowała. Światło spełzło z czarnych włosów okalających twarz Pierwszego i zwróciło się w tamtym kierunku.
- Działaj, skoro chcesz – rzekł Guru drapiąc się trzema palcami w siwy podbródek.
Trzeci, który jak się złożyło, siedział naprzeciw falującej ściany, oparłszy dłonie na poręczy fotela, podniósł się lekko. Jego przypominający dwa kamiennie węgielne wzrok, spoglądał na czwarty palec Guru, który zagiął się lekko w geście przywołania.
Ściana przestała falować.
Pojawiły się drzwi.
- Minęło tysiąc lat, nim zdołałem przywołać te drzwi. Mówię o czasie, który tak cenisz.
- Pieprzysz! – Drugi zdjął okulary ukazując wijące się w oczodołach larwy. – Nim zacząłem gra była skończona, bo zaczynać nie musiałem. Oni zaczęli za mnie… Mają to we krwi!
Biały garnitur przestał falować. Siwe włosy Guru zaczęły się teraz lekko poruszać. Tańczyły w rytm oddechów tysięcy gardeł niczym węże Meduzy. Jakby wsłuchując się. Czy nie miały pewności? Czy każda cząstka – o ile takowe istniały – nie powinna być przepełniona pewnością? Czy – jeśli takowa istniała – całość, w sobie tylko wiadomym rozumieniu, nie powinna rozumieć tego, co niezrozumiałe i pojmować to, czego nikt inny wstanie ogarnąć nie jest?
- Jeśli to wątpliwości… - twarz Trzeciego wykrzywiła się w uśmiechu. Jego skóra pękła i wylała się zielona maź. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do tego typu grymasów.
- Czy nawet mi nie wolno wątpić? – Guru dmuchnął i z blatu wzbiły się pyłki zbitego szkła. – Może nasz pokój, nasza wojna, to tylko taki pyłek? Lub tylko jedna setna z tysięcy części takiego pyłu?
- Bredzisz…
- Straszę?
- Strach, to coś co kocham.
- Czasem najwierniejsza kochanka zdradzić potrafi. Wiesz dobrze.
- Widziałem.
- Ja również – Guru uformował z pyłu zdobiony klucz. – I jestem przerażony.
- Ty? – zapytał Trzeci.
- Skoro coś jest doskonalsze. To tak, boje się.
- Wypuszczasz nas? – Pierwszy jednym okiem spoglądał na klucz, zaś drugim na drzwi.
- Jesteś zły, bo tak cię stworzyłem, jednak głupcem stałeś się sam.
- Chcesz powiedzieć… - Drugi zająknął się. Larwy wypadły z jego oczodołów i wiły się piszcząc na fioletowej marynarce. – Chcesz powiedzieć, że ja nauczyłem się od nich głupoty, a ty sarkazmu?
- A jeśli tak? Jeśli byliśmy tylko tym pyłem, a raczej jedną jego częścią i zawiedliśmy? Zakład może to nie nasz, a my może nie sprytni się okazujemy, tylko ślepi?
Siwe włosy przestały falować. Był pewny. Jak zawsze w takich chwilach nie wahał się.
- Skoro szkoda ci czasu, nie ważne. Nie ma istotniejszej rzeczy, od tej, która kiedyś nadejdzie, bądź nadejdzie nigdy… ponieważ nie zna ona czasu, a tylko trwać potrafi, czekając, aż minie wieczność.
Drugi założył okulary, w których odbijał się blask światła. I tylko on. Na nic więcej nie starczyło miejsca. Szkła zbyt mało potrafiły ogarnąć. W panującej na ich powierzchni otchłani, można było utonąć.
Wszyscy to wiedzieli.
- Ty, coś wiesz! – Trzeci, który trwał w pół przysiadzie podniósł się teraz i wyprostował dumnie. – Klucz?
- Masz wybór.
- Co to za wybór! Co to za propozycje!? Każda prowadzi do zgoła ustalonego miejsca – Pierwszy westchnął trzema gardłami. – Wygrana srana!
- Czy ja cię stworzyłem, czy tylko większy pyłek unoszący się obok mniejszego sprawił, bym w to uwierzył?
- Ja wierze. – Drugi wstał i kolejny raz ściągnął okulary. – I wierzę, że my, to my. A co więcej będzie, to tylko niższe, nie wyższe nam.
Guru również wstał i wziął klucz. Trzy palce prawej dłoni wodziły po zdobionej powierzchni. Czwarty wciąż wskazywał osadzone w ścianie drzwi.
- Prawa ręka? – Trzeci i Pierwszy wstali mówiąc jednocześnie. – Po co Ci prawa ręka!?
- A jeśli powiem ci, że oszukuję? – Guru uśmiechnął się. Błękitne oczy kryły w sobie zbyt wiele… dobroci.
Pierwszy zatoczył się i upadł. Leżał teraz na plecach. Wpatrywał się w gwiazdy, których blasku nie powinien dostrzegać.
- Co chcesz mi pokazać? Czego chcesz mnie oduczyć! – Pierwszy zamilkł czując nabiegające do oczu łzy. Drugi ciągnął dalej. – Pranie mózgu!? Aż tak się do nich upodobniliśmy? Może ta wojna to przez nich? Może gdyby nie byli sami, nie zastanawialibyśmy się, czy mamy początek i koniec!? Może Teraz cieszylibyśmy się ze swojego jestestwa!? Dość… Ach, przeklinam po stokroć ich czarne dusze i wątłe umysły!
- Kropla drąży skałę – Guru śmiał się płacząc i płakał śmiejąc się. – Sam ich stworzyłem, a teraz wierząc w dobroć kończy się mój czas.
- Tylko, co to za czas? Co to za jednostka, którą przecie i oni wymyślili!
Pierwszy zwinął się na podłodze i zaczął ssać kciuk. Drugi spojrzał na Trzeciego i obaj usiedli.
- Jestem początkiem i końcem, prawda? Jestem przeciwieństwem zwątpienia i zła, a… a teraz?
- Teraz jesteś słaby, wątpisz – rzekł Drugi przeniósłszy wzrok na Pierwszego. – Wyjmij palec z ust. Przecież strach, który unosi się w powietrzu, przybył skądś. Przecież, jak każda zmiana, musi przynosić coś dobrego…
- Bądź złego? – Guru usiadł i położywszy klucz na blacie stołu przesunął go w stronę Trzeciego.
- Mogę odejść?
- Tak naprawdę, nikt z nas nie może odejść. Złapano nas, na samo zachwycie i hipokryzji. Tylko kto?
- Wyjdę. Będę robił swoje – rzekł Pierwszy wyjmując ośliniony kciuk. – Do tego zostałem powołany. Nie zastanawiam się nad przyczynami i skutkami… Już nie. To oznaczać mogłoby tylko, że tamci są wyżej niż my. Mają w co wierzyć, wiedzą, a przynajmniej powinni się domyślać, kto ich stworzył i do czego są zobowiązani.
- Trzeba cieszyć się wróblem w garści – powiedział Drugi.
- A nie gołębiem na dachu – dokończył Trzeci i uśmiechnął się tryskając ropą z policzków.
- Mam obowiązki, jestem stworzycielem – Guru westchnął i spojrzał na drzwi.
- Mam obowiązki, jestem kusicielem – stwierdził szybko pierwszy trzema głosami i wytarł kciuk o kieszeń marynarki.
- Stworzyłem ciebie, stworzyłem ich…
- Jest zakład – dodał Trzeci.
Guru obserwował jak Pierwszy podnosi się z ziemi. Jego oczy niemal płonęły ze szczęścia.
- Zakład o miliony dusz.
- I nie ważne, po co, czy dlaczego.
- Ważne jest tu i teraz.
Guru podszedł do drzwi, a wraz z nim Trzeci. Pierwszy i Drugi spoglądali z rosnącym napięciem, którego nigdy wcześniej czuli, jak do mrocznego wnętrza wlewa się światło. Światło słońca. Zaś w dole – między chmurami – wiją się miasta i autostrady niczym larwy na kupie kompostu. Po chwili ruszyli w swoją wędrówkę. Po rozmowie trwającej ponad dwa tysiące lat…
Piąty wstał z zaciemnionego kąta i podszedł do stołu. Zostawili mnie? – Zastanowił się drapiąc wilczy psyk. – Cóż, czasem trzeba przejść całą wędrówkę i zdziwić się na jej końcu.
Jakie rozczarowanie?
Niemiłe rozczarowanie.
koniec


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> FAN FICTION / Prywatne opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare