Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Pon 13:00, 18 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Dziękuję
Fajnie, że nadrobiłaś wszystko i lubisz mój styl xD
Mam nadzieję, że teraz bd Ci się podobać rozdziały, mam zamiar wprowadzić Snape`a na stałe ( tak powoli, bo on jest jeszcze młody).. xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
PannaSnape Puchon
|
Wysłany:
Pon 13:23, 18 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^
|
Oj nie ma za co I tak miałam zamiar to nadrobić, a wczoraj znalazł się czas i siedziałam do 1 wnocy
hmmm Na pewno, jak zawsze, będzie ciekawie
Weny !
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Pon 21:47, 18 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
W sumie cieszę się, że nie dopuściłaś do wiadomej sytuacji. Działo by się to wszystko trochę za... szybko. Niesamowicie podoba mi się cała akcja w Wielkiej Sali (szminka rządzi! <3). I końcówki - jest jak wisienka na torcie. Dokładnie tak wyobrażałam sobie Malfoyów, którzy muszą ogrywać swego rodzaju rolę.
Weny!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Pon 22:21, 18 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Dziękuję, dziękuję.
bardzo się cieszę, że macie takie samo zdanie jak ja.
Myślę, że oni nie wybrali siebie z tłumu, tylko dlatego, żeby gadać ze sobą i się obściskiwać.
Oni potrzebowali kogoś kto będzie ich wspierał w tych przedstawieniach itd.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Śro 21:27, 27 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Rozdział XII " Pospolita maskarada"
.
http://www.youtube.com/watch?v=rYEDA3JcQqw&feature=related
Jeśli teatr był ich życiem publicznym, to kulisy były intymnymi chwilami spędzonymi we dwoje, lub w węższym gronie przyjaciół. Granie, udawanie zajmowało im tak wiele czasu, tak że przez kilka tygodni nie rozmawiali z sobą we dwoje. Zawsze ktoś koło nich był. Mogli się widywać tylko na kolacjach i śniadaniach, a to znacznie utrudniało życie.
Siódmoklasiści biegali po szkole jak opętani. Lucjusz jako kapitan drużyny, starał się przygotować zawodników do kilku ostatnich meczów, by zwycięsko i z honorem zakończyć edukację w Howarcie. Ten sam, jako prefekt naczelny musiał podołać swoim obowiązków, których było strasznie dużo, i w końcu Lucjusz Malfoy, uczeń ostatniej klasy, przygotowywał się do egzaminów końcowych, które musiał zdać na „wybitny”, by nie zawstydzić swojego nazwiska.
Narcyza nie narzekała. Sama miała tyle spraw na głowie, że nawet nie zauważyła, a od ich rozmowy, która dotyczyła ich życia, minęło już ponad dwa miesiące. Była o rok starsza i w końcu mogła przystąpić do kursów uczących deportacji. Była szczęśliwa, ale i zabiegana, ponieważ lekcje odbywały się w Hogsmeade, a niestety pogoda nie zawsze był przyjazna dla uczniów podróżujących między miasteczkiem, a zamkiem.
- To chyba list dla ciebie - wyszeptała Clarissa rzucając małym skrawkiem pergaminu w stronę panny Black.
- Niezbyt to estetyczne - syknęła Narcyza i wzdrygnęła się na myśl, że musi tego dotknąć.
Dziewczyna zmarszczył nos i delikatnie, opuszkami palców chwyciła kopertę. Szybko otworzyła, po czym list wypadł ze środka.
Kilka osób siedzących obok Narcyzy próbowało wytężyć wzrok, ale Black dyskretnie przeczytała treść, uśmiechnęła się delikatnie, a następnie włożyła karteczkę do szaty.
- Od kogo? - zapytała zaciekawiona Amy, doskonale wiedziała, że kiedy Narcyza dostaje listy, nigdy nie uśmiecha się z taką czułością.
- Od Belli - szepnęła, po czym wzięła łyk napoju i zerknęła na sufit Wielkiej Sali, który był przyozdobiony jakimiś różowymi i czerwonymi błyskotkami.
- Wyczerpująca odpowiedź - bąknęła jej sąsiadka i założyła ręce na piersi.
- Nie dzielę się prywatną korespondencją - oburzyła się Narcyza. - I to jeszcze w walentynki - syknęła i próbowała wstać, by odejść od tego stołu i znajomych, którzy za bardzo interesowali się nią samą.
Zamiast wstać zatoczyła się i ponownie usiadła.
- Jeśli mowa o walentynkach, mam coś dla ciebie - powiedział Lucjusz, a Black zrobiła mu takie spojrzenie, jakby chciała powiedzieć „ Nie teraz i nie tutaj”.
Malfoy jej nie posłuchał tylko wręczył kilka róż, zgrabnie związanych w bukiet. Nie była to zbyt wykwintna wiązanka, lecz jak na warunki szkolne, to dość ekskluzywny prezent.
Narcyza w końcu wstała i zrównała się z Lucjuszem. Wzięła kwiaty do ręki, po czym chciała go ominąć i wrócić do dormitorium, ale on zrobił coś czego się nie spodziewała.
Nachylił się nad nią i chciał ją pocałować, ale blondynka odwróciła twarz i jedyne czego jego usta dotknęły to jej policzka.
- Wszystkiego najlepszego - szepnęła Narcyza. - Z okazji walentynek - dokończyła po czym zerknęła na niego. - I dziękuję za to - rzuciła wychodząc z Wielkiej Sali i kierując się do dormitorium.
Lucjusz westchnął głośno, po czym usiadł na miejscu Narcyzy i rzucił sobie na talerz kilka kiełbasek. Zjadł w milczeniu, następnie gwałtownie wstał, przewracając paru pierwszoklasistów i wybiegł z wielkiego pomieszczenia.
- Wow - skomentowała to wszystko Amy, która nie zdążyła zjeść jednej kanapki, a przy stole wydarzyło się tyle rzeczy, począwszy od listu Narcyzy, po szybkie śniadanie Lucjusza.
Clarissa zatoczyła się śmiechem, po czym opadła na stół.
- Ty im uwierzyłaś? - zaśmiała się na głos.
Amy przełknęła głośno kęsa, popiła sokiem i zdała sobie sprawę, że nie panuje nad sobą.
- Wiem co widziałam - żachnęła się, po czym trochę soku dyniowego spłynęło po jej brodzie.
- Więc zacznij wierzyć w to, czego nie widać - szepnęła Brown pokazując na drzwi, za którymi zniknęli Lucjusz i Narcyza.
- To skomplikowane - wycedziła Amy próbując oczyścić swoją szatę różdżką.
- Idiotko! - warknęła Clarissa. - Wiesz, że nie mogą się odnosić z uczuciami publicznie - krzyknęła, kiedy wychodziły z śniadania na błonie Hogwartu, by pooddychać trochę mroźnym powietrzem.
- Dlaczego ja o tym nic nie wiem? - zapytała.
- Bo nie słuchasz, tego co mam ci do powiedzenia - upomniała panna Brown owijając się ciaśniej szalikiem.
- To znakomicie - rzuciła odgarniając śnieg z pobliskiej ławki.
http://www.youtube.com/watch?v=CpWJhBX6Iuw
- Wręcz cudownie - zakończył zdanie Lucjusz wchodząc do pustego dormitorium. - Czasami mam wrażenie, że wszyscy z zainteresowaniem śledzą nasze aktorskie losy. Dzisiejsza sztuka była równie udana, jak poprzednie.
- Lecz zbyt pospolita - powiedziała beznamiętnie dziewczyna wstając i odwracając się do Malfoya.
- Mamy czas, żeby wszystko dograć - rzucił na luzie, po czym usiadł w wygodnym fotelu i zamknął oczy.
Panowała chwila milczenia, po kilku minutach Narcyza przerwała ciszę głośnym westchnięciem.
- To jest twój ostatni rok - stwierdziła.
- Trafne spostrzeżenie - oznajmił nadal nie otwierając oczu, jakby przez chwilę chciał pobyć sam na sam ze swoimi myślami.
- Wiesz o co mi chodziło- warknęła, a Malfoy skrzywił się, po czym na nią spojrzał. - Bądź poważny.
- Jestem cały czas - odpowiedział, lekko się hamując. Nie lubił, kiedy Narcyza była na niego zła.
- Uwielbiam z tobą rozmawiać - syknęła ironicznie. - Czasami czuję się jakbym rozmawiała z dzieckiem - żachnęła się wstając i odchodząc.
Lucjusz wyciągnął pospiesznie różdżkę po czym wycelował w dziewczynę.
- Odwróć się - nakazał, by zrobił krok do przodu.
- Tylko mi nie mów, że rzucić we mnie zaklęciem - zaśmiała się z nutą sarkazmu w głosie i klasnęła energicznie w ręce. - Pokaż co potrafisz - żachnęła się, tupiąc nogą.
- Mam ci pokazać co potrafię? - zapytał dziecinnie. - Uwierz mi, nie chcesz zobaczyć tego, co ja potrafię - odrzekł zwracając szczególną uwagę na słowo „ja” w zdaniu.
- Zostałam poinformowana o twoich zdolnościach już dawno temu, więc wybacz jeśli to jest kolokwialne stwierdzenie, ale możesz użyć na mnie swojego ulubionego zaklęcia, jeśli tylko chcesz zademonstrować to co potrafisz - wytłumaczyła wiedząc, że rozzłości go na całego.
Lucjusz głośno nabrał powietrza do ust i szybko schował swoją różdżkę, tam gdzie jej miejsce. Następnie oparł swoją laskę o fotel i zwrócił się do Narcyzy:
- Uwielbiam twoje codziennie przemowy na temat moich zdolności, ale wiedz, że Bellatrix nie mówi ci wszystkiego, tak więc… - uciął, kiedy Black spiorunowała go wzrokiem.
- Nie obrażaj mojej siostry! - syknęła, po czym chciała coś oddać, ale Malfoy złapał ją za sukienkę.
- Cudowne święto zakochanych - wyszeptał Lucjusz ciągnąc Narcyzę w swoją stronę. Przechylił swoją głowę, chcąc ją pocałować pierwszy raz od kilku tygodni.
Black odsunęła się od niego.
- A kto ci powiedział, że jestem zakochana? - zapytała ze zdziwieniem.
Malfoy zaśmiał się i oczywiście miał odpowiedź na jej pytanie.
- Nie mówiłem o nas, moja droga - zripostował, po czym po raz kolejny przyciągnął Narcyzę w swoją stronę, a ta znowu się odsunęła.
Nie minęło kilka minut, a pokój wspólny zapełnił się wszystkimi Ślizgonami wracającymi z śniadania. Narcyza przewróciła oczami, kiedy zorientowała się, że nikt nie udał się do sypialni. Wszyscy rozłożyli się przy kominku śmiejąc się i robiąc różne dziwaczne rzeczy dozwolone w walentynki.
- Kto odpowie na moje pytanie? - zapytał Yaxley wbiegając do pokoju wspólnego. - Czy cały dzień będzie tak wyglądał? - warknął wskazując na jakąś parę młodocianych obściskujących się na kanapie.
Lucjusz kiwnął lekceważąco głową, a kilka znajomych potwierdziło jego przypuszczenia.
- Wie ktoś może, gdzie można się dzisiaj ulotnić, żeby nie spotkać takiego widoku? - odrzekł Rosier podbiegając do zgromadzenia, po kilku chwilach, do wszystkich dołączyły również Amy i Clarissa.
- Nigdzie, zupełnie nigdzie - rzucił Lucjusz, zgarniając swoich kolegów na korytarz.
Następnie wrócił po Narcyzę i próbował ja przekonać, ale ona nie słuchała jego słów. Jednak w końcu uległa, kiedy zobaczyła, że w wokoło było zbyt dużo ludzi.
Kiedy już cała paczka wybiegła poza „ciasne”, tego dnia dormitorium, zaczęli wędrować po korytarzach, aż znaleźli ustronne miejsce, na jednej z wież widokowych na drugim końcu Hogwartu.
- Stop - oznajmiła nagle Clarissa i ułożyła swoje dłonie na biodrach.
- Coś się stało, kochanieńka ? - zapytał Rosier słodko się uśmiechając.
Tego dnia wszyscy odzywali się do siebie z wielką cierpliwością i miłością, jakby każdy był w kimś zakochany. Nic nie mogło zepsuć tego nastroju.
Brown go zignorowała i kontynuowała swoją myśl:
- Wśród nas jest dwóch prefektów, a my szukamy miejsca, gdzie nie możemy spotkać tych wszystkich zakochanych! - warknęła. - Skoro wy… - wskazała na Lucjusza i Narcyzę. - Znacie wszystkie nieuczęszczane miejsca! - syknęła chcąc coś jeszcze dopowiedzieć.
Malfoy uśmiechnął się ironicznie, a Black odwróciła głowę i uniosła kąciki ust, na myśl o wieży zegarowej.
- To nie tak, że znamy wszystkie miejsca - odpowiedziała automatycznie blondynka.
Lucjusz skrzywił się nieznacznie.
- Myślicie, że jestem na tyle głupi, żeby wam powiedzieć o sekretnych przejściach? - zapytał ironicznie. - A potem będę was tam znajdował, nie mówiąc już o mojej prywatności - dodał.
- To wystarczy, przecież nikogo tu nie ma - odrzekł Arnold rozglądając się dookoła i puszczając oczko do Amy.
Narcyza zaczęła bacznie obserwować wszystkich na wieży. Rosier siedział blisko Clarissy, która podejrzanie się zachowywała. Szeptali coś do siebie, a ona się uśmiechała. Z drugiej zaś strony Amy wpatrywała się w Yaxleya, który najwidoczniej był nią oczarowany.
- Evan - syknął Malfoy, kiedy zauważył, że Rosier odpływa rozmawiając z przyjaciółką Narcyzy.
Black odwróciła się do Lucjusza i położyła palec na swoich ustach, dając mu znać, że ma się uspokoić.
- To mój kuzyn - szepnęła. - I najwidoczniej mu także udzielił się dzisiejszy klimat - dodała widząc, że i tak nikt nie zwraca na nich uwagi. - W odróżnieniu od innych.
Blondynka postała jeszcze chwilę na wieży, po czym pożegnała się cicho z innymi, i choć nie dostała odpowiedzi wyślizgnęła się z niewielkiego pomieszczenia i zaczęła schodzić po długich, krętych schodach.
Minęła wieżę Ravenclawu, kilka posągów, a następnie udała się na wzniesienie, które doprowadziło ją do głównej klatki schodowej.
- Poczekaj - ktoś krzyczał biegnąc wytrwale na dziewczyną.
Narcyza się nie odwracała, utrzymywała swoje tępo, z gracją wymijając zataczających się na korytarzach uczniów.
http://www.youtube.com/watch?v=FlsBObg-1BQ&feature=related
W końcu dziewczyna znalazła się na korytarzu prowadzącym do lochów i dormitorium, lecz zanim zdążyła zejść po schodach, coś pchnęło ją na pobliską ścianę.
- Jak śmiesz używać różdżki przeciwko mnie! - krzyknęła, kiedy zobaczyła, że zbliża się do niej Lucjusz z podniesioną różdżką.
Po chwili włożył ją do laski, a Narcyza była wolna. Zjechała po ścianie, a następnie wstała.
Malfoy obserwował ją uważnie, zawahał się przez chwile, po czym pozostał na swoim miejscu. Nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił zbliżyć się tego dnia do Narcyzy.
- To już nie jest zabawne - stwierdził poważnie wpatrując się w jej zszokowaną twarz.
- Dla ciebie to nie jest zabawne? - zapytała zaskoczona. - A co ja mam powiedzieć? To TY celujesz we mnie różdżką od rana, i nie wiem co chcesz tym osiągnąć - warknęła, a następnie się uciszyła, zdając sobie sprawę, że kilka młodszych uczniów przechodziło koło nich.
- Nie krzycz, proszę - szepnął, a Narcyza zakaszlała.
- Ty mnie prosisz? -zapytała cicho. - Nigdy nie słyszałam jak prosisz - oznajmiła.
Lucjusz skrzywił się i pociągnął gdzieś dziewczynę. Black na początku nie chciała iść, ale zauważyła, że wyraz jego twarzy się zmienił.
Nie szli daleko, ale pomieszczenie w którym się znajdowali wyglądało jak stara opuszczona sala eliksirów mieszcząca się w lochach.
Wszędzie wisiało mnóstwo tablic i portretów, gdzieniegdzie dało się dopatrzeć pajęczyny i dziwne stworzenia wędrujące po ścianach.
- Czego chcesz? -zapytała Narcyza przerażona widokiem Sali.
- Ciebie - odrzekł bez najmniejszego zastanowienia. - … ale nie w tym warunkach - szepnął przelotnie próbując coś wyczarować.
Dziewczyna zaczęła się trząść.
- Możesz przestać żartować!? To jest już irytujące - krzyknęła. - Przestań przy mnie udawać i zdejmij tę maskę. Mam tego serdecznie dosyć - warknęła zaciskając swoje dłonie w pięści.
Malfoy wypuścił powietrze z ust i rzucił swoje włosy na plecy.
- To jest ciężkie - zauważył.
- Może ci pomogę? - zapytała. - Kiedy ostatni raz dotknęłam Znaku, od razu zrzuciłeś maskę i pokazałeś mi jaki jesteś naprawdę - dodała. - Jeśli tak mają wyglądać wszystkie nasze spotkania, to chyba zrezygnuję z tejże wspaniałej okazji uczestniczenia w tych przedstawieniach - rzuciła denerwując się nie tylko jego zachowaniem, ale również tym pomieszczeniem i walentynkami.
Miała ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść z tej okropnej Sali, ale Lucjusz złapał ją za szatę z taką siłą, że kilka guzików oderwało się od materiału i przetoczyło się po zimnej podłodze.
Szybko naprawił swój błąd różdżką i zwrócił się do dziewczyny.
- Na Merlina - oburzył się. - Daj mi dojść do głosu, może ja też chcę coś powiedzieć? - zapytał z sarkazmem w głosie.
- Ty chcesz coś powiedzieć? A kto zacznie się martwić o moje potrzeby? - zapytała retorycznie. - Tak - odpowiedziała sobie sama. - Lucjusz… Ja także mam potrzeby.
Panowała chwila ciszy.
Narcyza stała wyprostowana przed nim. Malfoy podszedł do niej i umieścił swoje dłonie na jej plecach, by po chwili przyciągnąć ją do siebie, ale ona się nie rozluźniła. Wyglądało to tak, jakby Lucjusz zmuszał ją do uścisku. Dziewczyna miała założone ręce na piersi, a jej głowa była odchylona do tyłu, nie chcąc być blisko jego. Malfoy naciskał na nią, próbując pogłębić uścisk i oprzeć swoją głowę o jej włosy, ale ona się opierała.
- Puść - błagała. - Ja nie chcę - wykrztusiła, kiedy odsunęła się od niego.
Spojrzała na niego zaskoczona, czuła się dziwnie.
- Znowu to robisz - szepnęła, nie wiedząc co z sobą zrobić.
- Co robię? - zapytał.
- Traktujesz mnie jak zabawkę. Dotykasz mnie, kiedy jest ci źle, przytulasz, kiedy coś chcesz i całujesz, kiedy masz ochotę - rzuciła z uczuciem. - A co ja mam do powiedzenia?
Lucjusz nie odzywał się tylko tępo patrzył w jej oczy, które emanowały mnóstwem emocji.
- Nikt nigdy nie powiedział, że robię coś źle - wyznał. - Nikt mnie nie skrytykował za moje działania - zakończył, lecz nie zmienił swojej miny.
Narcyza klasnęła beznamiętnie w dłonie.
- Nie jest mi wesoło z tego powodu, że to ja musiałam ci o tym powiedzieć. - zaczęła. - Ale to mnie denerwuje.
Malfoy w końcu przestał się głupio uśmiechać, a Black widziała, że teraz może z nim szczerze porozmawiać.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? - zapytał z wyrzutem, lecz nadal zważał na swoje słowa. Doskonale wiedział, że kiedy go ponosi, traci kontrolę nad sobą.
Narcyza uśmiechnęła się na swoje wspomnienia.
- Nie chciałam przerywać twojej radości. Tak bardzo się cieszyłeś unosząc się nad wszystkimi - wytłumaczyła przygryzając dolną wargę.
- Przerywać mojej radości? - zapytał jakby nie wierzył, że ktoś może coś dla niego zrobić. - I to jest jedyny powód?
Dziewczyna nie odpowiedziała od razu, tylko kiwnęła twierdząco głową, dając mu znak, że może kontynuować.
- Nikt nigdy nie robił nic… dla mojego dobra - to zdanie nie chciało mu przejść przez gardło, ale w końcu udało mu się wydusić dokładny sens swoich myśli.
Black zaśmiała się cicho.
- Z tego co widzę i słyszę, nikt nigdy nie robił nic dla ciebie - rzuciła ironicznie.
- Poza tobą - dopowiedział ledwo słyszalnie, jakby wstydził się tego faktu.
Znowu zapanowała cisza. Lucjusz skrzywił się jakby próbował sobie przypomnieć coś ważnego, ale Narcyza przerwała jego rozmyślenia.
- Chyba będę wracać do ludzi - stwierdziła. - Dzisiaj taki radosny dzień dla wszystkich, chcę poczuć trochę tego nastroju - powiedziała i chciała wyjść.
http://www.youtube.com/watch?v=BBMxpP-MqLo&feature=related
Odwróciła się na moment przed drzwiami.
- Nie idziesz? - zapytała jakby to była normalna rzecz, że on idzie za nią.
Zaprzeczył głową i szepnął:
- Chyba tu zostanę i pomyślę…
Panna Black zawróciła, cicho podeszła do jednego z krzeseł, odsunęła je i usiadła z gracją nie psując dziwnego nastroju panującego wewnątrz.
Siedzieli w milczeniu bardzo długo, zanim któreś z nich odważyło się zepsuć ciszę.
- Idź, zabaw się z resztą - odrzekł Lucjusz, jakby teraz zaczęło go obchodzić to, że Narcyza marnuje weekend siedząc z nim w nieużywanej od dawna Sali.
- Skoro nie wiesz, że tego chcę, to dlaczego każesz mi iść? - zapytała retorycznie i westchnęła.
- Tracisz dzień - rzucił. - Taki słodki i różowy dla wszystkich - powiedział przez zęby, jakby robiło mu się niedobrze na myśl o tym słodkim nastroju walentynek.
- Stracę go, jeśli stąd wyjdę… Bez ciebie - szepnęła nie odzywając się już ani słowem.
Nagle po korytarzu przetoczyło się echo śmiechu i rozmowy, dwoje, zagubionych uczniów z Gryffindoru wbiegło do Sali. Black zmarszczyła się, a Lucjusz znowu nałożył swoja maskę na twarz.
Zagroził im odjęciem punktów i karą, za swoje postępowanie, po czym para w milczeniu i pokorze oddaliła się do swojego dormitorium.
Narcyza westchnęła zdziwiona, że Malfoy ma takie oddziaływanie, jego trzy słowa wystarczyły, by dwoje ludzi zgarbiło się, straciło pewność siebie i humor, po czym oddaliło się od dormitorium.
- Masz władzę - stwierdziła Black z uznaniem, jakby ich wcześniejsza rozmowa się nie odbyła.
- Ironia - rzucił wpatrując się w Narcyzę. - Kiedy jestem tutaj z tobą, nie czuję żadnej władzy - przyznał.
- Nie wierzę - odpowiedziała automatycznie. - Nad tobą nikt nie ma władzy - powiedziała dość pewnie.
- Mylisz się - żachnął się i szybko kontynuował, żeby Narcyza nic nie wtrąciła. - Dwie osoby mają nade mną władzę odkąd jestem pełnoletni. Pierwszą jest On, ale to już wiesz - rzekł wpatrując się w jej oczy.
- A druga? - zapytała. Ich rozmowa teraz przebiegała o wiele lepiej niż poprzednio.
- To ty - szepnął. - Wcześniej żadna kobieta nie miała takiej mocy, żeby mną sterować.
Black kiwnęła głową, nie zgadzając się z jego tezą.
- Nie wierzysz mi? - zapytał. - Więc każ mi coś zrobić. Dobrze wiesz, że uczynię wszystko.
Dziewczyna nadal się upierała, nie chcąc go słuchać. Po pierwsze ten dzień był strasznie pokręcony, już od momentu kiedy wzeszło słonce nad horyzontem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Po drugie pokłócili się, a teraz przyszła kolej na szczere myśli, którymi Narcyza była zszokowana, ponieważ Lucjusz Malfoy nigdy nie mówił nikomu co czuje i myśli.
- Powiedziałaś, że nie liczę się z tym co chcesz - zaśmiał się unosząc jedną brew do góry. - Teraz… - szepnął. - Powiedz co chcesz - skończył rozchylając swoje ramiona, jakby chciał powiedzieć „ dzisiaj jestem twój”.
Narcyza wstała zastanawiając się co może sobie zażyczyć. Wpatrywała się w Lucjusza zmieniając miejsce swojego wzroku, jakby próbowała wymyślić, coś zaskakującego.
- Chcę wyjść z tej Sali - zażądała pełnym głosem marszcząc nos.
Malfoy mruknął coś pod nosem, a następnie wyszedł z pomieszczenia kierując się tam, gdzie Narcyza. Ku jego zdziwieniu blondynka udała się do dormitorium, gdzie zrobiło się o wiele lepiej. Większość zakochanych par poszła do Hogsmeade, gdzie w tym dniu odbywały się różnego rodzaju promocje w każdym sklepie, oferując specjalny towar dla młodocianych ludzi w miłości. Wielu z nich zaszywało się w małych pomieszczeniach w zamku, by pobyć chwilę samemu. Na szczęście, pokój wspólny Slytherinu był prawie pusty, nie zważając uwagi na kilka jednostek, które siedziały przy stołach i pisały eseje na lekcje. Black usiadła na sofie i rozluźniła się nieco. Kochała te kanapy, już szósty rok, mogła na nich siedzieć, co było niemałym zaszczytem. Lucjusz wędrując za nią usiadł zaraz obok niej, chcąc ją chociaż złapać za rękę. Narcyza zrobiła unik i wyślizgnęła się z sfery Lucjusza.
- Nie udzieliło ci się to święto? - zapytał z sarkazmem Malfoy, a Black szepnęła coś w stylu „troszeczkę”.
- Nigdy go nie lubiłam, dlatego z Bellą co roku przesyłamy sobie zabawne kartki z życzeniami - odpowiedziała wyciągając ze swojej szaty małą kopertę, którą schowała podczas śniadania.
Lucjusz wziął do ręki i zaczął czytać treść.
- Nie radzę czytać tego co jest wewnątrz - odrzekła chcąc wyrwać mu list, ale Malfoy jej nie pozwolił.
Kiedy skończył uśmiechnął się do Narcyzy, a ta odwróciła wzrok wiedząc, że było tak kilka zdań o Lucjuszu.
- Twoja siostra twierdzi, że mogę ci zaoferować więcej niż ona, tak więc proś o co chcesz - szepnął Lucjusz dotykając jej ręki.
- Skoro tak… - zamyśliła się. - Teraz chcę tylko jednego - dodała z nutą tajemniczości i odwróciła wzrok.
- Wszystko dla ciebie - rzekł cicho, by tylko ona to mogła usłyszeć.
Narcyza uśmiechnęła się delikatnie zbliżając twarz do Malfoya.
- Pocałuj mnie - wyszeptała oblizując usta.
- Tylko tyle? Mogę ci zaoferować dużo wię…
- Och, bo jeszcze zdążę się rozmyślić - rzuciła niecierpliwie, a Lucjusz pierwszy raz tego dnia sprawił Narcyzie przyjemność.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
PannaSnape Puchon
|
Wysłany:
Sob 21:06, 30 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^
|
W końcu przeczytałam!
Świetna scena w Wielkiej Sali.. Ten unik Narcyzy i te olotkary przy stole xd
Najbardziej podoba mi się ostatnia piosenka. Swietnie zgrywa się z tekstem.
I powiem Ci szczerze, że prośba Narcyzy na sam koniec, to było świetne uwieńczenie tego dnia Zakochanych
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Sob 21:34, 30 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Miło to słyszeć, i jak zawsze b. się ciesze, że podoba Ci się rozdział.
Uwielbiam pisać, kiedy ktoś docenia mój trud i rozdział.
Czuję się wtedy taka... spełniona z tym pisaniem.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.
No i prawda, wiesz... za dużo się odwracali od siebie w tym rozdziale, więc musiałam jakoś zakończyć xD Bo jakby nie patrzeć to oni nie mają nikogo poza sobą w Hogwarcie, jeśli chodzi o poznanie tajemnic, czy ukazanie prawdziwej twarzy, tak więc jeśli chodzi o słabości, czy coś w tym rodzaju, to mogą polegać tylko na sobie <3
Ale się rozpisałam
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Wto 8:56, 02 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Przeczytałam rozdział co najmniej kilka razy na mega małym wyświetlaczu komórki (ach... mój telefon się rozwalił i obecnie funkcjonuję na starym SE). Spartańskie warunki, ale idzie się przyzwyczaić.
W każdym razie rozdział podobał mi się z każdym kolejnym czytaniem bardziej i bardziej. Narcyza i Lucjusz niesamowicie prowadzą swoją grę. Obracają się w grupie znajomych, nie okazują sobie wylewnie uczuć (i chwała im za to!). Odwracają się od siebie, powiedziałabym nawet że trochę uciekają. Jakby bali się tego co rodzi się między nimi, jakby starali się to ukryć pod całą maskaradą.
Dużo weny i pomysłów, a ja czekam z utęsknieniem na następny rozdział!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Śro 22:16, 03 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Poniższy rozdział XIII ( mam nadzieję, że nie pechowy xD ), cały wzdłuż i wszerz dedykuję
Chochlikowi ( Oli )!
Za wspaniałą pocztówkę, z jeszcze lepszą zawartością słowno-skojarzeniową!
Rozdział XIII "Początek wielkiej sztuki"
.
http://www.youtube.com/watch?v=DhgZKjeGdhw
- Jakie plany na przyszłość? - zapytał ktoś z tłumu siódmoklasistów, którzy błąkali się bez celu po błoniach Hogwartu.
Rosier prychnął, a reszta zaczęła się śmiać. Wszyscy wokoło doskonale zdawali sobie sprawę z zadań i misji po skończonej szkole. Mieli służyć Jemu, bez żadnych ograniczeń.
- Czyszczenie świata z brudu - rzucił Yaxley trzymając Clarissę za rękę.
Narcyza spojrzała na nich zszokowana, po czym oddaliła się od tłumu.
Reszta zerknęła na nią kątem oka. Wszyscy w koło naśladowali ją; kiedy Narcyza się śmiała, pozostali robili coś, by śmiać się z nią. Kiedy ona ubrała coś oryginalnego, pozostałe dziewczęta próbowały dostać tę samą garderobę. Aż w końcu, kiedy Narcyza miała chłopaka ( o ile tak można nazwać Lucjusza), jej przyjaciółki, także musiały mieć towarzyszy.
To nie było zaskoczeniem dla innym, że najmłodsza z sióstr Black była wzorem do naśladowania wśród młodych czarownic.
- Narcyza jak minęły święta? - zapytała Amy, kiedy mijała dziewczynę na korytarzu.
Blondynka przewróciła oczami na myśl o Wielkanocy, po czym zaśmiała się.
- Zwyczajnie nudno, wiesz, że nie przepadam siedzieć dwa tygodnie w jednym miejscu - rzuciła. - Nawet nie odwiedziłam Ulicy Pokątnej - warknęła z przekąsem i wysłuchała całej opowieści swojej przyjaciółki.
Pięknie, pomyślała Narcyza, kiedy usłyszała, że jej kuzyn Evan i Amy to teraz para.
- Nie przeszkadza ci, że jestem dziewczyną twojego kuzyna? - zapytała nagle Amy, a Narcyza dała jej wymuszony uśmiech.
- Ależ nie! Bardzo się cieszę - rzuciła sarkastycznie, po czym delikatnie przytuliła swoją przyjaciółkę.
- To dobrze, bo już ponad miesiąc, to znaczy od świąt chciałam ci powiedzieć - szepnęła.
- I miesiąc trwało to, żebyś mi to oznajmiła? - zapytała.
- Nie… - odrzekła. - Chciałam powiedzieć wcześniej, ale bałam się… Bałam się… - ucięła i zwiesiła głowę.
Black patrzyła w szoku na nią, po czym zdjęła swoją szatę. Czuła na swojej skórze piekące, majowe słońce.
- Bałaś się… mnie? - Narcyza zaśmiała się w myślach.
Od dawna oddalały się z Amy. Dziewczyna nie mówiła już o niej, jako swojej przyjaciółce.
Wszystko zmieniły walentynki, kiedy Clarissa i Amy „znalazły” sobie chłopaków. W odróżnieniu od Clarissy, Amy nie była powiązana z Narcyzą przez swoich rodziców, dlatego oddalały się już od lutego.
- Ze względu na Lucjusza - powiedziała nie pewnie. - No bo my i Evan… A wy się oddalacie od siebie i nie chciałam, żebyś była zazdrosna - wykrztusiła w końcu, a Narcyza pierwszy raz od jakiegoś czasu pokazała jej, że już się o nią nie troszczy.
Black zaczęła się histerycznie, wręcz z poniżeniem śmiać.
- Ja i Lucjusz? - zapytała. - Co ty możesz o nas wiedzieć?! - warknęła. - Nie masz za grosz tyle wyrafinowania co my, a śmiesz nas obrażać - syknęła rzucając swoje włosy na plecy.
Amy zamarła, od jakiegoś czasu myślała, że Lucjusz już nie jest z Black.
Żadnych czułości, brak spojrzeń i zero rozmów.
- Cissa, przepraszam. Ja nie wiedziałam - zaczęła się tulić, jakby to co powiedziała Narcyza nie miało żadnego znaczenia. To już nie była przyjaźń z Black, a przyjaźń z wpływową dziewczyną, za wszelką cenę.
- Ty mnie przepraszasz? - zapytała z ironią. - Przepraszam za to, że ja cię obraziłam. Nonsens - odrzekła beznamiętnie. - Mam nadzieję, że Evan szybko przejrzy na oczy. Jesteście razem na siódmym roku, więc wasze drogi rozejdą się za miesiąc - rzuciła.
Amy otworzyła usta w szoku. Nigdy nie spodziewała się takich słów od Black. Wiedziała, że Narcyza była nieczuła, ale nie w stosunku do bliskich i przyjaciół. Zmieniła się.
- On cię zmienił, Cissa - powiedziała. - To wszystko wina Lucjusza! - krzyknęła i zalała się łzami.
Narcyza westchnęła z wyższością i poprawiła swoje szaty.
- Ktoś o mnie mówił? - zapytał aksamitny głos za Narcyzą.
Blondynka od razu się odwróciła.
- Ona - powiedziała z pogardą rzucając spojrzeniem na swoją byłą przyjaciółkę.
- Moja wina? - Lucjusz zbliżył się do dziewcząt. - Co złego zrobiłem? - nagle jego głos był powabny.
Amy wyprostowała się.
- Zniszczyłeś Narcyzę, zmieniłeś w potwora! - krzyknęła wiedząc, że nie urazi swojej przyjaciółki, której już wcale nie było w ciele Black.
Malfoy syknął i wyciągnął różdżkę.
- Powiedz to jeszcze raz, a pośle cię do piekła. Zanim się obejrzysz, a to nie będzie twój ostatni rok w Hogwarcie, a ostatni rok życia! - Lucjusz zmienił się w bestię, kiedy dziewczyna Evana powiedziała wszystko co ją boli.
- Evan nie pozwoli! Stanie w mojej obronie - odrzekła chcąc pokazać klasę jak Narcyza.
- Rosier? Pff, żebyś go widziała jak błaga w obliczu zagrożenie - rzucił ironicznie Lucjusz. - Myślisz, że wybierze ciebie, jeśli powiem, że rezygnuję z naszej przyjaźni. Wybór należy do niego, ja albo ty - sapnął blondyn, a Narcyza rzuciła spojrzenie z politowania.
- Nie znacie go, tak jak ja - broniła siebie Ślizgonka. - On mnie kocha! - krzyknęła zdesperowana.
Dziewczyna nie panowała już nad swoimi uczuciami. Chciała wygarnąć im wszystko.
- Kocha? - zapytała z niedowierzaniem Narcyza próbując sobie coś przypomnieć, ale na marne.
- Co ty… Co wy wiecie o miłości!? - zapytała retorycznie. - Nic - zaśmiała się przez łzy.
Black nie skrzywiła się, patrzyła prosto na Amy. Dziewczyna delikatnie schyliła głowę i zerknęła na Lucjusza.
Malfoy natomiast zerknął do tyłu na Black. Obydwoje zaniemówili.
- Ironia! Uciszyłam was argumentem, który powinien być burzą słów w normalnym związku dwóch ludzi - zaśmiała się biorąc górę w tej sytuacji.
Narcyza unosiła swoje ramiona w górę w dół. Jej klatka piersiowa kołysała się dość mocno. Zawsze była opanowaną dziewczyną, ale słowa tej dziewczyny były dla niej czymś niewyobrażalnym.
- Zamknij się, albo zrobię to zaklęciem! - warknął Malfoy z furią w swoich, stalowych oczach.
- Gdyby był tu Evan, nie zrobiłbyś… - zaczęła, ale Lucjusz był szybszy.
- Silenco - wyszeptał i wtedy Amy straciła głos.
Dziewczyna próbowała coś jeszcze powiedzieć, i wtedy zdała sobie sprawę, ze to niemożliwe. Tupnęła głośno nogą i pobiegła do dormitorium, zostawiając Narcyzę i Lucjusza samych na błoniach w cieniu wielkiego drzewa oświetlającego intensywnymi promieniami słońca.
- Myślisz, że Rosier coś ci zrobi? - zapytała po chwili Black.
Lucjusz odwrócił się do niej i włożył różdżkę, tam gdzie jej miejsce.
- Jeszcze mi za to podziękuje - szepnął Malfoy. - Ona jest podejrzana, ostatnio widziano ją w towarzystwie kilku szlam z Hufflepuffu.
Narcyza prychnęła, po czym zadrżała na samą myśl o tak okropnym widoku.
- Obrzydliwe - mruknęła myśląc o zbliżających się wakacjach.
http://www.youtube.com/watch?v=y3XAoIVinsY&feature=related
Czas działał na ich niekorzyść. Miesiąc po kłótni z Amy, Rosier był obrażony na Lucjusza. Przez przypadek wymienił kilka słów z Narcyzą, po czym wybaczył jej wszystko ( Black tego nie chciała!). Lucjusz miał być w szkole jeszcze przez kilka dni, po czym na zawsze miał opuścić mury zamku.
Narcyza wybiegła z Sali Obrony przed czarną magią, by dogonić Clarissę. Ta na szczęście trzymała jej stronę w tym konflikcie.
- Co my będziemy robić w przyszłym roku? - zapytała niepewnie Brown. - Zostaniemy same!
Narcyza skrzywiła się. To była prawda. Yaxley, jak i Lujcusz byli w ostatniej klasie. Nawet Amy i Rosier byli w ich roczniku.
- Będziemy rozmawiały tylko ze sobą, nie mam zamiaru podejmować rozmów z kimś młodszym, chyba, że będzie to moja rodzina - zaśmiała się Black. - Regulus jest w końcu na drugim roku.
- To twój kuzyn?
- Tak ze strony ojca, mam jeszcze jednego, ale wiesz „o-nim-się-nie-mówi”- rzuciła. - No i pozostaje Evan ze strony matki.
Po chwili, kiedy dziewczyny wymieniły się informacjami na temat swoich rodzin w Hogwarcie, zapanowała cisza. Clarissa łapała promienie słońca na zewnątrz, natomiast Narcyza zakryła się wielkim kapeluszem.
Obydwie zmierzały nad jezioro.
Black wyczarowała koc w zaciszu, gdzie żaden uczeń nie mógł się dostać, po czym dziewczęta usiadły.
- Arnold! - krzyknęła Clarissa, następnie wstała i uwiesiła się Yaxley`owi na szyję.
Po kilku sekundach obydwoje zanurzyli się w namiętnym pocałunku.
Narcyza automatycznie odwróciła wzrok. Przełknęła ślinę i zamknęła oczy.
- Narcyza? - zapytał ktoś, a dziewczyna od razu się ocknęła.
Black uśmiechnęła się słabo, po czym jej wargi opadły formując grymas na jej twarzy.
- Jak poszło z Rosierem? - rzuciła pytaniem i wskazała Lucjuszowi miejsce koło niej.
Malfoy widząc, że Yaxley i Clarissa są zajęci sobą, usiadł obok blondynki.
- Uwierzył, kiedy zobaczył na własne oczy - zaśmiał się.
- Co zobaczył? - Narcyza domagała się odpowiedzi.
- Jak Amy „okazuje miłość” szlamie - przewrócił oczyma mówiąc o miłości, po czym objął Narcyzę w pasie.
Blondynka odsunęła się od niego.
- Narcyza - zwrócił się do niej błagalnym tonem.
- Rozmawialiśmy o tym - powiedziała z wyrzutem. - Mieliśmy…
- To mój ostatni dzień w Hogwarcie. Jutro już mnie tu nie będzie - odrzekł dość spokojnie.
- Wiem - szepnęła zwieszając głowę ukrywając swoją minę przed jego oczami.
- Czy to ważne, popatrz… Nikogo tu nie ma prócz ich - wskazał na Clarissę z Armoldem.
Narcyza skinęła głową.
- Rozpraszają mnie, nie słyszę swoich myśli w tle… tych odgłosów i szeptów - przyznała, zazdroszcząc swojej przyjaciółce.
http://www.youtube.com/watch?v=IvfcnpJRf0Q&ob=av2n
Tak, Narcyza Black miała wszystko, a zazdrość była u niej bardzo rzadko. Ale w tym momencie, coś ukłuło ją mocno w brzuch, po czym położyła swoje ręce na kolanach.
- Moja droga, wiesz, że…
- Nie mów nic - wyszeptała, co zdziwiło Lucjusza, więc kontynuowała - połóż się - nakazała.
Malfoy zmieszał się po czym położył na kocu, wyczarowanym przez Narcyzę. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i kiedy była pewna, że nikt ich nie obserwuje ułożyła swoją głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w jego ciche serce.
Malfoy zdjął jej kapelusz, rzucił go gdzieś za siebie, a następnie wplótł swoje palce w jej włosy.
- Myślisz, że…
- Ciii - szepnęła dziewczyna kładąc swoje palce na ustach Lucjusza.
Malfoy wziął głęboki oddech, próbując uspokoić swoje oszalałe serce. Zawsze udawało mu się ukryć takie zachowanie przed Narcyzą. To było jego słabością, a on nie lubił pokazywać się z takiej strony.
Black zachichotała, nigdy tego nie robi, ale ta sytuacja ją rozbawiła.
- Oddychaj, bo się udusisz - zaśmiała się przerywając ciszę
- Oddycham - rzucił bez emocji.
- Niee - zaprzeczyła głaszcząc jego ramie. - Starasz się uspokoić puls, nie oddychając. To nie działa - mruknęła cicho.
- Mylisz się - powiedział automatycznie, ale to kłamstwo nie wyszło mu najlepiej.
- Nie jesteś dobrym kłamcą. Kiedy kłamiesz twoje ciało sztywnieje - wyszeptała. - Zrelaksuj się.
- Nie znasz mnie - bąknął.
Narcyza podniosła się na łokciach i spojrzała na niego. Na jej twarzy już nie było uśmiechu.
- To stwierdzenie… - zawahała się. Bała się przyznać do tego co czuje. Nigdy nie rozmawiali o uczuciach. - To mnie rani, Lucjusz.
Chciał się uśmiechnąć, ale tego nie zrobił. Zrozumiał powagę sytuacji.
Malfoy zesztywniał, jego mięśnie się napięły, co Narcyza wyczuła i chciała się podnieść.
Był szybszy od niej, złapał ją za rękę. Dziewczyna odchyliła się od niego i runęła do tyłu. Wylądowała na swoich plecach, Lucjusz wykorzystał sytuację i nachylił się nad nią, tak jak ona to wcześniej zrobiła z nim.
- Zmiana miejsc - skomentował, wpatrując się w jej oczy, jakby próbował znaleźć jakąś odpowiedź na pytania, które zadaje sobie od dłuższego czasu.
- Dlaczego? - zapytała nagle, zbijając go z pantałyku.
Rozejrzał się.
- Co „dlaczego”? - był dość zdziwiony.
- Dlaczego… ja? - to ją ciekawiło od dawna. Byli ze sobą tak długo, a z jego ust, nigdy nie padło wyjaśnienie.
Lucjusz się zamyślił, ale wiedział co ma odpowiedzieć.
- Jesteś czarownicą z dobrego domu, twoje dziedzictwo wyprzedzało cię, zanim cię poznałem. Krew, czysta krew, która płynie w twoich żyłach jest skarbem samym w sobie. Między nami jest idealna różnica wieku, a świat potrzebuje właśnie takiego mariażu - wytłumaczył, ale to co powiedział było dla niej prawdziwym ciosem.
Black nie była romantyczką, ale jego słowa były tak bolesne, że przed kilka sekund myślała, że Malfoy uderzył ją w twarz.
- To wszystko? - zapytała, mając nadzieję, że to był tylko wstęp. Lucjusz kiwnął głową.
- Chyba tak - mruknął ledwo słyszalnie.
I wtedy Narcyza poczuła łzy cisnące się do jej oczu. Oczywiście była dobrą aktorką, więc nie płakała. Próbowała powstrzymać ten odruch, choć było naprawdę trudno.
Wiedziała od jakiegoś czasu, że coś między nimi się rodziło. Jeszcze nie wiedziała co to było dokładnie, ponieważ nigdy tak się nie czuła, ale miała nadzieję, że Lucjusz jej powie, że lubi z nią rozmawiać, ale on w ogólnie nie wspomniał o samej osobie Narcyzy.
Dziewczyna podniosła się, odszukując wzrokiem swojego kapelusza.
- Cissa - szepnął.
- Nie nazywaj mnie tak! - rzuciła.
- Narcyzo, posłuchaj… - zaczął, ale ona nie chciała go słuchać. Nie wiedziała, ale ten człowiek raz ją irytował, raz ją bawił… W tej chwili nie wiedziała już, co ma myśleć.
Złapał ją i nie pozwolił wstać. Następnie pchnął ją na koc, pozwalając by kapelusz i różdżka wypadły jej z ręki. Nachylił się nad nią, prawie dotykając jej ust.
- Nie wiem jak to nazwać - powiedział chłodno. - Nie używam takiej terminologii, ale nie cofnę swoich poprzednich słów - odchrząknął oddalając się, ale nadal trzymając Black blisko siebie.
- Nie potrzebuję kłamstw - żachnęła się. - Jestem samodzielną i odpowiedzialną kobietą, nie potrzebuję mężczyzny do…
- Wiem - uciszył ją. - Dlatego są inne powody, dlaczego ja? - zapytał takim samym pytaniem.
Nastała cisza, a Lucjusz ułożył się obok Black.
- Lucjusz?
Malfoy zerknął na nią, ale ona wpatrywała się w zachodzące słońce nad horyzontem, następnie przeniosła wzrok na jezioro. Usiadł i próbował dopatrzeć się czegoś ciekawego w pejzażu ostatniego dnia na terenie zamku.
- Hm? - mruknął dość ozięble.
- Chciałam ci powiedzieć… - zaczęła, wiedząc, że zniża się do poziomu totalnego dna. - Chcę żebyś wiedział, że nie jestem z Tobą z powodu twojego bogactwa i sławy - szepnęła na jednym wydechu.
- To znaczy, czysta krew i pochodzenie ma ogromne znaczenie, ale… - nie skończyła, ponieważ Lucjusz uciął jej w połowie.
- Nie dokańczaj - nakazał. - Wiem, co chcesz powiedzieć.
Narcyza kiwnęła przecząco głową.
- Nie wiem, nigdy nie słyszałam tego z twoich ust - odrzekła automatycznie.
Lucjusz wstał oferując rękę dziewczynie.
- Pewnego dnia - zaczął, w drodze do zamku. - Będę gotowy, aby stawić czoła prawdzie.
- Nie wierzę. Jesteś największym bohaterem Slytherinu, najodważniejszy, najwspanialszy… mam dalej wymieniać twoje tytuły krążące po szkole? I boisz się wypowiedzieć kilka zdań? - zapytała rzucając mu przelotne spojrzenie.
- Nie - powiedział. - Muszę być pewny!
- Czyli nie jesteś? - mruknęła ściskając jego rękę tak mocno, że aż syknął.
- To inna historia - szepnął ledwo słyszalnie.
http://www.youtube.com/watch?v=srrAm9Eiqcw
W pociągu wszyscy milczeli. Clarissa patrzyła ze złami w oczach na Yaxleya, a Rosier ściskał różdżkę ze wściekłości. Nadal był zdenerwowany z powodu Amy, która zakochała się w szlamie. Narcyza siedziała przy oknie, a naprzeciwko niej siedział Lucjusz, rzucając jej co chwile jakieś mieszane spojrzenie.
- Idę do Goyle`a, miał mi załatwić… pewne rzeczy - odrzekł Rosier i zniknął na korytarzu.
Yaxley popatrzył w dal, a następnie zwrócił się do Clarissy.
- Rissy, chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział i wstał. Doskonale wiedział, że Lucjusz z Narcyzą nie zostawią ich samych.
Kiedy wszyscy wyszli, Narcyza nieco się rozluźniła, ale jej humor się nie polepszył.
- Zbliżamy się do Londynu - stwierdziła Black. - Nadszedł czas, żebym ci to powiedziała. Lucjuszu, miło mi było cię poznać - rzuciła na pożegnanie.
Malfoy się roześmiał.
- Co w tym śmiesznego? - zapytała od razu. - Ostatni raz jedziesz tym pociągiem, już nie wrócisz do Hogwartu. My… nasza „przygoda” się skończyła - wytłumaczyła takim tonem, jak on jej wczoraj opowiadał o ich związku.
- Nie bądź głupia - syknął z lekkim uśmieszkiem.
Black skrzywiła się.
- Nie jestem głupia, tylko szczera - warknęła przez zęby.
Zanim się obejrzeli, pociąg się zatrzymał, a tłum uczniów wyszedł na peron w poszukiwaniu swoich rodziców. Lucjusz pomógł Narcyzie z bagażem, po czym wysiedli z pociągu. Nie dokończyli swojej rozmowy, ale musieli skończyć swoje myśli.
Black zauważyła swoich rodziców, a Lucjusz swojego ojca.
- Graliśmy przez większość roku - zaczął Lucjusz. - powiedziałaś rodzicom o nas? - zapytał.
- Nie, nawet Bella nie wie, to znaczy tylko się domyśla. A ty?
- Nic, a nic - zaśmiał się unosząc brew. - Chcesz to zmienić?
Narcyza popatrzyła na niego w szoku, przecież w pociągu wyglądało to na rozstanie.
- Myślałam, że… Lucjusz - szepnęła, kiedy ten wbił się w jej wargi.
Narcyza zesztywniała, aby po chwili topnieć w jego ramionach. Pierwszy raz pocałował ją z taką czułością, której nigdy nie okazywał, i o której nie mówił.
- Mieliśmy tego nie robić. Publicznie - syknęła przez zęby, kiedy Lucjusz przytulił ją do siebie z całej siły.
- Na peronie już nikogo nie ma, prócz naszych rodziców - zaczął, a Narcyza chciała zobaczyć matkę. Niestety nie potrafiła się odwrócić, a jedyne co widziała, to ramię Lucjusza, które ją owinęło.
- Rozmawiają ze sobą, nie zwracając na nas większej uwagi - szepnął odchylając się od niej.
- Lucjusz…
- Coś się stało? - zapytał widząc, że Black ma łzy w oczach.
Tym razem Narcyza nie powstrzymała łez, które same zaczęły spływać po jej policzkach.
- Lucjusz… Pocałuje mnie ostatni raz - wyszeptała. - Na pożegnanie, chcę to zapamiętać - mruknęła przez łzy.
Malfoy przewrócił oczami i jeszcze raz, z większą delikatnością dotknął jej warg.
- To już koniec - załkała wtulając się w jego szatę. Nie potrafiła go teraz puścić, w Hogwarcie to było proste. Nie okazywali sobie czułości, ale budzili się z myślą, że zobaczą się na drugi dzień. Teraz to miało się skończyć na zawsze.
- To już koniec - powtórzyła po raz kolejny, dotykając policzka Malfoya. Ten zaśmiał się cicho.
- Narcyza, przed nami całe życie - szepnął całując jej czoło na pożegnanie. - To dopiero początek…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Śro 22:16, 03 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
PannaSnape Puchon
|
Wysłany:
Śro 22:35, 03 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 435 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^
|
Brak słów.... <3
W szczególności zakończenie piękne
Weny!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Chochlik Przyszła pani Malfoy
|
Wysłany:
Czw 9:37, 04 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 615 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)
|
Po pierwsze dziękuję za dedykację. Jest mi strasznie miło, że pocztówka się podoba. Miałam niesamowitą frajdę pisząc ją i po cichu liczę, że Ty miałaś przynajmniej taką samą czytając to co napisałam.
Po drugie rozdział jest niesamowity. Nie wierzę w "pechową" trzynastkę odkąd poszłam do szkoły o takim numerze.
Po trzecie - komentarz! W jakimś sensie potwierdziły się moje przypuszczenia, o tym, że oni w jakimś sensie nie chcą się przyznać do swoich uczuć. Teraz dodałaby do tego, że Cissa byłaby skłonna bardziej otworzyć się na chłopaka, ale on... on chce być wszystkiego pewien i pewnie jeszcze chwila minie zanim i Lucjusz otworzy się.
Nie będę komentować sytuacji z koleżankami Narcyzy - wszystko co wokół nich się dzieje jest dla mnie tylko tłem do tego co dzieje się między MAlfoyem i Black.
I końcówka - cud, miód, malina. T scena jest niesamowita, bije od niej jakieś ciepło, pokazujące, że oni jednak się kochają, nawet jeśli na razie nie zdają sobie z tego sprawy. Jestem pod wrażeniem tego fragmentu!
Uff, ale się rozpisałam!
Dużo, dużo weny, bo Twoja wena udziela się mnie!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Czw 16:40, 04 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Dziękuję bardzo za te słowa... w przypadku Kasi, jak i Oli xD
Jest mi niezmiernie miło, czytając Wasze opinie na temat tego rozdziału xDD
No prawda, te koleżanki, to tylko tło... do pokazania, jak Narcyza się zmienia, jak on ją zmienia. Na nich można porównać ich uczucia, kiedyś broniłaby koleżanki, ale Black jest już inna... i takie bla, bla, ba xD
Co do nich to masz absolutną rację, ale co będzie w kolejnym rozdziale... Zobaczycie same... i które z nich się pierwsze otworzy, to także bd niespodzianka xD
jeszcze raz dziękuję
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Nie 19:50, 30 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Rozdział XIV "Naiwna w samotności"
Nadal stali na peronie. Narcyza nie potrafiła się ruszyć z miejsca, tak jakby ktoś zaczarował ją i sprawił, że jej ciało było jedną, wielką kukłą. Lucjusz odsunął się od niej i zaśmiał cicho.
Dziewczyna uniosła brwi do góry z zaskoczenia, po czym chciała coś powiedzieć.
- Cicho - nakazał Malfoy nie zwracając uwagi na Black. Wziął swój bagaż i zaczął podążać za swoim ojcem. Jego sylwetka eksponowała pewność siebie. Był dumny ze swoich decyzji.
- Lucjuszu! - krzyknęła, ale ten się nie odwrócił.
- Wszystko ma swój koniec - odrzekł po kilku minutach ciszy, a następnie zniknął jej z oczu.
Narcyza obudziła się z krzykiem, a bynajmniej tak jej się wydawało. Spojrzała na zegarek i rzuciła poduszką w łóżko. Był środek nocy, a ona wiedziała, że już nie zaśnie. Ubrała szlafrok, który znajdował się koło jej łóżka i podeszła do okna. Rozsunęła firankę i wdrapała się na parapet. Próbowała dopatrzeć się czegoś niezwykłego, czegoś co pozwoli jej zapomnieć o śnie.
Bezskuteczne starania powrotu do snu, posunęły ją do innych działań. Ubrała coś cieplejszego i wyjrzała na korytarz, upewniwszy się, że ma wolną drogę, wybiegła z pokoju, kierując się do salonu. Tam usiadła koło kominka, gdzie ogień nadal się żarzył, i zasnęła, wracając tam, gdzie nie chciała wracać.
- Wszystkiego najlepszego! - ktoś krzyknął nad uchem Narcyzy, a ta wymamrotała coś niezrozumiałego.
- Ktoś tu jest już pełnoletni. Cyziu - syknęła Bella, widząc, że jej młodsza siostra nie chce się podnieść z ziemi.
- Zostaw mnie w spokoju - warknęła młodsza Black celując różdżką w Bellatrix.
Nagle do salonu weszli rodzice, co zmusiło Narcyzę do gwałtownego wstania.
- No, no, no… - zaczął Cygnus ściskając swoją córkę. - Jesteś już pełnoletnia, namiar przestać działać - zaśmiał się, a Druella Black mu zawtórowała.
Blondynka wymamrotała podziękowania pod nosem, kiedy wszyscy wokoło wręczyli jej prezenty.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytała Lestrenge bardzo podekscytowana.
Narcyza kiwnęła przecząco głową
- Brak - odrzekła cicho.
- Myślałam, że może Malfoy cię gdzieś…
- Bellatrix! - krzyknęła młodsza z siostra.
Następnie zdała sobie sprawę, że rodzice widzieli ją i Lucjusza na peronie, więc nie było co ukrywać.
- Jejku Cyzia, ale zrobiłaś się agresywna. A gdzie moja mała siostra? Zabiję go, jeśli zrobi z ciebie zawodowego mordercę - zaczęła Bella, wymachując swoimi rękoma dość energicznie.
- Spokojnie - wtrącił się Cygnus, siadając na sofie.
Narcyza poszła w ślady ojca. Westchnęła głośno, przeglądając prezenty. Od Bellatrix dostała bardzo wyzywającą sukienkę w czerwonym kolorze i buty na wysokim obcasie.
- Dziękuję, Bella - szepnęła Narcyza, odwracając się do siostry.
- Kupiłam z myślą o Malfoyu - zarechotała.
- Bella, możesz przestać go obrażać? - rzuciła blondynka, a Lestrenge zdziwiła się ostrym tonem Cyzi.
- Tak bardzo zakochana, że przeszłaś na ciemną stronę jego mocy? - zapytała Bellatrix, widząc zmianę w zachowaniu siostry.
- I znowu to robisz. Możemy przestać rozmawiać o Lucjuszu?!
Ojciec szybko wyszedł z salonu, widząc swoje córki w niezręcznej sytuacji.
- Lucjusz - powtórzyła Bella z piskiem. - Popatrz na swoją twarz, kiedy o nim mówisz - żachnęła się i aportowała z salonu.
Kiedy dziewczyna została sama podążyła do swojego pokoju i opadła na łóżko.
Umieściła swoją poduszkę na głowie i próbowała stłumić wszystkie hałasy dochodzące z domu. Przycisnęła swoje usta do dłoni i próbowała wymyślić coś pożytecznego. Pomimo, iż starała się myśleć trzeźwo to jej myśli wciąż krążyły wokół przyszłego roku szkolnego.
Musiała go spędzić samotnie tułając się bez celu po korytarzach.
Z rozważań wyrwał ją hałas. Dziewczyna wyjrzała zza zasłony i zobaczyła śnieżnobiałą sówkę opatrzoną listem z wielką literą „M”. Uśmiechnęła się delikatnie i czym prędzej otworzyła pocztę.
Jej zapał i energia uleciały w ciągu kilku chwil.
Blondynka zerwała z siebie koszulę nocną i włożyła sukienkę z płótna. Usiadła przy toaletce i wpatrywała się w swoje odbicie, przerywając sobie co jakiś czas zerkaniem na list.
Black nie była rozczarowana, była zła i nie wiedziała co ze sobą zrobi tego dnia.
- Nie ma dla mnie czasu - szepnęła do siebie układając swoje włosy w fale. - Spotkanie…
Dziewczyna próbowała wmówić sobie, że to coś naprawdę ważnego. Nie mogła uwierzyć, że nie znalazł chwili czasu dla niej w jej siedemnaste urodziny.
Kolejny list przyszedł dwa tygodnie później. Black przyzwyczaiła się już do tego, że mogła się legalnie deportować do różnych miejsc bez asysty kogoś starszego. Żyła z dnia na dzień marząc, by wrócić do Hogwartu i skończyć szkołę. Czuła oddech dorosłości na swoich plecach, a kiedy jej ojciec poważnie zachorował jej życie polegało na wiecznej pomocy rodzicom.
Bellatrix przybywała rzadko, często udawała się na „spotkania” z Czarny Panem i wyjeżdżała za granicę w poszukiwaniu stworzeń zagrażających Voldemortowi.
Andromeda była zdrajcą krwi i każdy kontakt z nią był uznawany za haniebny i niegodny.
- Narcyzo - zachrypiał cicho Cygnus Black.
Dziewczyna podeszła do łóżka ojca siadła na samym brzegu. Popatrzyła na twarz mężczyzny, a następnie przeniosła wzrok na matkę, która nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Druella Black była zdruzgotana stanem swojego męża. Jeszcze półtorej miesiąca temu, w dzień urodzin Narcyzy, Cygnus był zdrów jak ryba.
- Uzdrowiciel mówi, że to nic poważnego, ale… - wyjaśniła Druella.
- To już koniec - odpowiadał sceptycznie Cygnus i uścisnął dłoń swojej najmłodszej córce.
- Ojcze - mruknęła blondynka, ale uzdrowiciel przeniósł jej ojca do Świętego Munga.
Narcyza rozejrzała się po pustym pokoju i szybko z niego wyszła. Wspięła się na drugie piętro i zamknęła się w swojej sypialni.
Dziewczyna chwyciła jedną ze swoich książek i postanowiła prześledzić tekst po raz kolejny. Po przeczytaniu zaledwie kilku kartek odłożyła dzieło na półkę przy łóżku. Po raz kolejny tych wakacji wpatrywała się w okno. Nie wiedziała dlaczego to robi.
Miała jeszcze nadzieję, że Bellatrix lub Lucjusz odpiszą na jeden z jej listów. Czuła złość, nie z powodu tego, że Lucjusz nawet nie złożył jej życzeń urodziwych, była zirytowana tym, że ot tak sobie o niej zapomniał.
Kiedy Narcyza opuszczała Hogwart w czerwcu była pewna, że ich drogi się rozejdą. Ona była jeszcze uczniem Howagrtu, przy czym Lucjusz miał zacząć studia. Nie spodziewała się jednak, że Malfoy odetnie się od niej całkowicie.
Black wracała do rzeczywistości przez cały dzień. Dopiero wieczorem udało jej się opanować myśli. Usiadła przy toaletce i próbowała rozczesać mokre włosy. Nagle grzebień wypadł z jej rąk.
- Co to jest? - pisnęła słysząc hałas zza okna.
Niepewnie uchyliła zasłonki i ujrzała wielką śnieżną sowę. Pospiesznie wyrwała pergamin z łap zwierzęcia i wróciła do pomieszczenia. Obróciła kartkę kilka razy w ręku. Sama nie wiedziała, czy chce czytać zawartość listu.
- Droga Narcyzo - czytała nagłówek, po czym opadła na fotel niedaleko drzwi. Uderzyła się w czoło i otarła gorące policzki.
- Spotkaj się ze mną jutro na Pokątnej. Będę czekał w południe na rogu przy Nokturnie - czytała. Zjechała oczyma niżej i westchnęła ledwo sił - z poważaniem Lucjusz Malfoy.
Narcyza zgniotła list w dłoni.
- Z poważaniem? - zapytała sama siebie i rzuciła kartkę w stronę naprzeciwległej ściany.
Black była wychowywana na damę. Nigdy nie zrzucała formalnej maski i etykiety. W każdej sytuacji starała się zachowywać z godnością jak na arystokratkę przystało. Jednak teraz, nie potrafiła trzymać fasonu. Przycisnęła swoje kolana do brody i próbowała zasnąć w tak niewygodnej pozycji.
Ranek nastał bardzo szybko. Narcyza nic nie jadła. Zapisała na karteczce potrzebne rzeczy, które postanowiła kupić na Pokątnej. Ubrała zwiewną sukienkę przed kolana. Dobrała to tego stroju kilka potrzebnych dodatków i informują skrzaty udała się na spotkanie.
Matka od kilku dni nie pojawiała się w domu, a ojciec był pod stałą opieką uzdrowicieli.
Blondynka wzięła głęboki oddech mijając zatłoczone alejki Pokątnej. Zawiązała rozmowę z kilkoma znajomymi ze szkoły i kupiła kilka potrzebnych książek na siódmy rok w Hogwarcie.
- Panno Black - zaczął starszy urzędnik, który dobrze znał jej rodzinę.
- Dzień dobry, panie Brown - odrzekła Narcyza i próbowała rozejrzeć się za swoją przyjaciółką Clarissą.
- Riss nie ma ze mną - wyjaśnił. - Ale powiedz mi jak miewa się twój ojciec.
- Jest pod stałą opieką w szpitalu - odpowiedziała dziewczyna tak naprawdę nie wiedząc nic o stanie zdrowia jej ojca. Wszystko było ukrywane w ścisłej tajemnicy.
- Wyjdzie z tego?
Narcyza kiwnęła głową i próbowała odejść od mężczyzny, ale ten włożył jej do ręki coś co miała przekazać swojemu ojcu.
- Dziękuję i do widzenia - rzuciła pierwsza i odeszła kilka metrów od urzędnika.
Dyskretnie włożyła karteczkę do swojej torebki i podążyła wzdłuż alejki docierając do skrzyżowania Pokątnej i Nokturnu.
Black już z daleka widziała sylwetkę Lucjusza. Opierał się nonszalancko o mur jednego z budynków elegancko tupiąc laską o brukową posadzkę.
Malfoy nie patrzył w jej stronę, był bardziej zaabsorbowany dziewczętami wychodzącymi z księgarni. W końcu kiedy Narcyza była na tyle blisko, że mógł ją zobaczyć, odwrócił się do niej i spojrzał na jej twarz.
Dziewczyna wiedziała, że coś jest nie tak. Nie zachowywał się tak jak w szkole. Był spięty i nienaturalny. Black zauważyła, że trzyma od niej wielki dystans.
- Witaj - odrzekła, kiedy Lucjusz tylko na nią patrzył.
- Tak. Dzień dobry, Narcyzo - mruknął i wskazał blondynce miejsce na drugim końcu alejki.
Black ruszyła przodem, lecz już po kilku krokach Lucjusz wskazał jej ciasną uliczkę, w którą miała skręcić. Tym razem nie szli długo, dotarłszy na koniec alejki, wspięli się po schodach do małej kawiarenki, po czym zajęli miejsca w najciemniejszym kącie, tak by nikt im nie przeszkadzał.
Od samego początku towarzyszyła im napięta atmosfera. Lucjusz nie patrzył na Narcyzę, a ta próbowała zachowywać się swobodnie.
- Woda - odpowiedziała dziewczyna na pytanie kelnera, kiedy ten zaproponował jej coś mocniejszego.
- Napijemy się szampana - poprawił Malfoy nie zwracając uwagi na słowa swojej towarzyszki.
- Wystarczy mi woda - powiedziała, kiedy kelner zniknął im z oczu.
Narcyza splotła swoje dłonie i patrzyła prosto przed siebie. Co jakiś czas próbowała się wyprostować i poprawić swoje włosy, ale nawet tym nie potrafiła zwrócić uwagi Lucjusza. Kiedy spojrzała na niego, Malfoy oburzył się nie żarty.
- W czymś tkwi problem? - zapytał łagodnie hamując swoje naturalne przyzwyczajenia do pomiatania ludźmi.
Black oblizała wargi i westchnęła.
- Ja… - zaczęła, po czym straciła odwagę. - Chyba już pójdę - stwierdziła po kilku minutach spędzonych z Malfoyem.
Młodzieniec żachnął się i odłożył sztućce na bok. Szybko wypił całą zawartość szklanki.
Zwrócił się do Narcyzy:
- Myślałem, że wychowano cię lepiej - rzucił lekceważąco i wywrócił oczyma.
Narcyza uniosła wysoko brwi.
- Czego ode mnie chcesz? - syknęła rozglądając się w poszukiwaniu innych gości. Na szczęście stwierdziła, że w części, gdzie oni siedzieli, nie było nikogo prócz ich dwojga.
- Uspokój się - prychnął. - Chciałem cię zobaczyć, to wszystko - wytłumaczył zwięźle i wrócił do swojego posiłku.
- Szybko sobie o mnie przypomniałeś - skwitowała i wróciła do formalnego wyrazu twarzy.
- Więc o to chodzi - zaśmiał się gardłowo i zawołał kelnera. Następnie poprosił o posprzątanie dań głównych i przyniesienie deserów.
- Zmieniłeś się - szepnęła. - Obiecałeś - wymamrotała tracąc swój honor.
Nie miała siły z nim walczyć. O ile w szkole było to możliwe, teraz straciła motywację. Wszystko co dla niej się liczyło runęło w gruzach podczas okresu letniego.
Lucjusz nie skomentował jej słów. Kiedy kelner przyniósł deser, Malfoy zmienił swoje miejsce. Przeszedł na drugą stronę stołu i usiadł na tej samej kanapie co Narcyza.
Nalał jej do kieliszka szampana, a następnie podał naczynie. Uniósł kieliszek wysoko i stuknął o szkło dziewczyny.
Zamoczył usta w trunku.
Umieścił jedną rękę na oparciu za Narcyzą i przycisnął się do dziewczyny.
Black zesztywniała. Była przyzwyczajona do jego dotyku, ale nie potrafiła zaakceptować nowego zachowania chłopaka. Martwiła ją ta zmiana, ale nie chciała o tym mówić.
- Co się dzieje? - warknął i cofnął swoją rękę.
Narcyza próbowała zmienić temat, ale nie potrafi wymyślić niczego sensownego.
- Zapomniałeś o mnie, prawda? - zapytała choć widziała w jego oczach, że to prawda. Lucjusz przez chwilę walczył z sobą, lecz nie potrafił jej zaprzeczyć.
- Nie mów tak - upomniał oschle, ale blondynkę to nie odstraszyło.
- Poznałeś kogoś… - zaczęła, lecz Lucjusz jej uciął.
- One nie zadają głupich pytań i siedzą cicho - wtrącił wychodząc z równowagi.
Narcyza odwróciła się w jego stronę. Jej oczy zaszkliły się w jednej minucie. Black odtworzyła szeroko usta, po czym szybko zasłoniła je dłonią. Malfoy zwiesił głowę, bowiem zdał sobie sprawę z tego co powiedział.
- Nie chciałem… - szepnął, ale dla Narcyzy już się to nie liczyło. Wiedziała, że nie cofnie czasu.
- Trzeba było mi napisać od razu - walnęła z grubej rury i ubrała na siebie żakiet szykując się do wyjścia.
- Siadaj - warknął i ścisnął jej ramię.
- Nie jestem twoją zabawką, Malfoy - syknęła do jego ucha. - Ile ich miałeś?
- Nie wiem - odpowiedział szybko.
- Mów! - krzyknęła.
Lucjusz ścisnął wargi i pokręcił przecząco głową.
- Nie wiem - szepnął i nabrał powietrza do ust.
- Zgaduję, że nie rozmawialiście w nocy - żachnęła się i przepchnęła się przez Lucjusza. Następnie zabrała swoją torebkę i wyszła z kawiarni.
- Narcyzo! - krzyknął za nią. Pozbierał swoje rzeczy, rzucił kilkanaście monet na stół i wybiegł na dziewczyną.
Dogonił ją bez problemu już na pierwszym zakręcie. Złapał ją za szatę i przycisnął do ściany.
- Zostaw mnie w spokoju - odrzekła żałośnie.
- Posłuchaj! - mówił. - Nie pisałaś do mnie przez całe wakacje, a teraz masz pretensje, że spędziłem je z kimś innym.
- Pisałam wiele razy - tłumaczyła. - Nie odpisałeś ani razu - przyznała.
Lucjusz odszedł od Narcyzy. Złapał się za włosy i pociągnął swoją głowę najmocniej jak umiał. Następnie warknął do siebie. Sparaliżowana dziewczyna stałą na swoim miejscu i oglądała tą scenę.
- Zabrała mi listy - syknął cicho.
- Zdradziłeś mnie - powiedziała do niego, ale Lucjusz był zaabsorbowany swoimi problemami.
Nagle odwrócił się do Narcyzy i parsknął śmiechem.
- Jak mogłem zdradzić CIEBIE, skoro my nigdy nie uprawialiśmy seksu? - zapytał retorycznie, a na policzkach dziewczyny dało się dopatrzeć rumieńce.
Black nie skomentowała jego słów. Po prostu odeszła kierując się na najbardziej zatłoczoną ulicę w świecie czarodziejów.
- Nigdy więcej mnie nie zobaczysz warknęła z daleka i zniknęła w tłumie.
Lucjusz szedł za nią, ale tylko dlatego aby udowodnić jaka jest naiwna. Sam nie wiedział, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Musiał załatwić interesy Czarnego Pana, a potem wydarzenia potoczyły się same. Zmienił się w ciągu tych dwóch miesięcy, a Narcyza nadal pozostawała dziewczyną ze szkoły, która za największy skarb uważała swoją niewinność.
Malfoy nie mógł powiedzieć, że Black była dla niego obojętna. Było w tej dziewczynie coś co go intrygowało, ale nie mógł dłużej tak żyć. Czuł się niepewnie, jakby nie wiedział co spotka go kolejnego dnia.
- Jesteś naiwna - odparła, kiedy spotkał ją w kolejnej ciasnej uliczce.
- Mój ojciec leży na łożu śmierci, matka się do mnie nie odzywa, nie widziałam Bellatrix od dwóch miesięcy. Jestem samotna, ale dla ciebie to zawsze będzie naiwność - wyjaśniła słabo. Źle się czuła kiedy opowiadała o swojej samotności.
Najbardziej nie mogła przeżyć faktu, że ona cierpiała katusze w domu, a Lucjusz bez sumienia zdradził ją z kimś innym.
- Dlaczego…
- Jak mogłeś mi to zrobić? - przeciągała poszukując odpowiedzi na to pytanie.
- Nie zadawaj głupich pytań - odparł o wiele grzeczniej niż poprzednim razem.
- Najzabawniejsze jest to, że zawsze traktowałam ciebie… nas poważnie - wyznała nie kryjąc się z uczuciami. Nigdy nie ukrywała nic przez Lucjuszem, dlatego ta sytuacja była dla niej normalna, a tak przynajmniej jej się zdawało.
- Co zrobiłem nie tak, że przyszło ci to do głowy? - zapytał, a Narcyza nie potrafiła uwierzyć własnym uszom.
- Poznałeś mnie i to był twój największy błąd - uściśliła tracąc cierpliwość. W końcu odzyskiwała twarz w tej rozmowie choć nie rozumiała dlaczego jej życie odwróciło się do góry nogami. Kiedy żegnali się na peronie Lucjusz nie potrafił się od niej oderwać, przy czym dwa miesiące później uważał ją za naiwną.
- To akurat racja - uśmiechnął się.
Black prychnęła.
- Nawet nie dałeś mi szansy, żebym ci pokazała jak cię zado… - ucięła rumieniąc się jeszcze bardziej. - …wolić - skończyła.
- Spójrz na siebie - szepnęła. - To tylko świadczy o tym, że…
- W naszym związku zależało mi tylko na tobie? - zapytała retorycznie. - W przeciwieństwie do twoich cudownych kobiet nie obchodzi mnie twój majątek i status w społeczeństwie!
Lucjusz wpatrywał się w nią coraz bardziej intensywnie i kiedy stwierdził, że ona ma rację, Narcyza odepchnęła go.
- To…
- Lucjuszu, nie wrócę do ciebie - wyjaśniła. - Nawet jeśli uświadomisz sobie, że… mnie kochasz - wyszeptała.
- Ja-cię-kocham? - zapytał niepewnie.
- Ty to powiedziałeś - szepnęła uśmiechając się gorzko.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Narcissa Malfoy Administrator
|
Wysłany:
Wto 22:52, 01 Lis 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 983 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!
|
Rozdział XV "Potrzeba miłości"
Każdy kolejny dzień był dla Narcyzy wielkim ciosem. Matka przestała wracać na noc do domu, a jej ojciec zapadł w śpiączkę.
Druella przekazała swojej najmłodszej córce kilka instrukcji w nadziei, że ta da sobie ze wszystkim radę.
Było wręcz odwrotnie.
Black stawiła się pierwszego września o jedenastej na peronie 9 i ¾. Wyruszyła do szkoły jak zawsze, ale ten wyjazd różnił się od pozostałych. Dziewczyna siedziała w przedziale dla prefektów. Wiele osób zadawało jej pytanie, ale blondynka miała siłę tylko na ciche westchnięcie.
- Opowiadaj jak wakacje - zachęcała Clarissa rzucając kilkoma ciastkami w stronę Narcyzy.
Black nie słuchała przemówienia dyrektora skupiając się na jedzeniu.
- Nawet nie pytaj - odpowiedziała dziewczyna przeczesując swoje złociste włosy. Następnie włożyła do swoich ust kilka winogron i wróciła do dormitorium.
Udzieliła młodym Ślizgonom kilka wskazówek i rad, po czym udała się do sypialni. Przeklinała w myślach dziewczęcy pokój. Wiedziała, że musi iść do dyrektora i poprosić o przeniesienie do mniejszej sypialni. Miała dość towarzystwa stada dziewcząt użalających się nad swoim losem.
Narcyza schyliła się do swojej walizki. Wyciągnęła z niej szalik i owinęła się nim wpatrując w swoje odbicie w wielkim lustrze. Black podeszła bliżej i próbowała przyjrzeć się samej sobie.
Kiedy minęła godzina Narcyza stwierdziła, że zrobiło się bardzo późno, a jeszcze się nie rozpakowała.
Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła blado do Clarissy, która obserwowała Black od jakiegoś czasu.
- Co się stało? - zapytała Rissa przypatrując się grymasom Narcyzy.
- Jestem brzydka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i ponownie zerknęła w lustro.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - walnęła panna Brown i podeszła do blondynki.
- Pytam z ciekawości - rzekła oschle Black i wysłała petycję do dyrektora o przeniesienie do nowego pokoju.
Po jakimś czasie wytłumaczyła pannie Brown, że czuje się źle z powodu swojego ojca. Nie była do końca pewna czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy go żywego.
Narcyza miała nadzieję, że dyrektor pozytywnie rozpatrzy jej prośbę i pozwoli jej oraz Clarissie zamieszkać na najwyższym piętrze w małym pokoiku.
Zanim się zorientowały w sypialni pojawił się sowa z informacją, że stan Narcyzy pozwala na prywatną sypialnię. Black uśmiechnęła się radośnie i zaczarowała swoje bagaże.
OoooOOOooooooOOoooooOooooooOOooooooooooooooOoOooo
Dni upływały Narcyzie na przygotowywaniu się do egzaminów końcowych. Nauczyciele już w pierwszych dniach ostrzegli najstarszych uczniów o ilości materiału. Dziewczyna nie wystraszyła się nauki, bowiem wiedziała, że w tym roku szkolnym nie przewiduje żadnych wyjść, zabaw i spotkań z przyjaciółmi. Liczyła się dla tylko edukacja.
- Śliczne! - wypaliła Clarissa podczas kolacji, kiedy zobaczyła mały prezent, który dostała Narcyza od małej sówki.
- Czy to od niego? - zapytała inna, ale Narcyza to zignorowała.
- Bellatrix zwiedza Azję - wyjaśniła Black i pokazała pozostałym prezent od siostry na Halloween.
- Ubierz je na imprezę - szepnęła Rissa przypominając sobie w głowie strój, który wymyśliła z Narcyza.
- Nie pójdę - mruknęła Black.
- Jedyny raz w roku pozwalają nam wyjść do Hogsmeade w nocy, a ty nie idzie? - zaśmiał się chłopak z naprzeciwka.
- Pamiętasz, że wstęp mają ludzie z zewnątrz? - zapytał cicho panna Brown, a Black skinęła głową.
- Wiem, Rissy. Pouczę się na Eliksiry - odpowiedziała zabierając kanapkę do sypialni.
- Miałyśmy iść razem! - żaliła się przyjaciółka, ale blondynka nie miała ochotę na zabawę. Jej depresja nie opuściła ją od sierpnia. Nadal myślała o ojcu i matce oraz o Bellatrix, która świetnie bawiła się na końcu świata.
Zastanawiała się co porabia Andromeda, ale najbardziej chciała porozmawiać z Bellą, która opuściła ją w dniu urodzin.
A potem był Lucjusz.
- Źle się czuję - przyznała Cissa i usiadła na łóżku. Otuliła się kocem i przeniosła się na parapet. Tam uchyliła okno i wpatrywała się w mrok, który pochłaniał błonia szkoły.
- Nie musimy iść teraz, możemy dołączyć za kilka godzin - uprzedziła i próbowała wydobyć z Narcyzy więcej informacji, ale Black zamknęła się w sobie pogrążając się w myślach.
- Zostanę tutaj - powtórzyła z uporem blondynka i westchnęła.
- Ja rozejrzę się po Hogsmeade i przed północą dołączę do ciebie - zaśmiała się Clarissa i poprosiła Narcyzę by pomogła jej włożyć sukienkę.
-Nie musisz się spieszyć - krzyknęła Cissa kiedy żegnała się z Brown.
Black jeszcze długo stała w drzwiach, a następnie przeniosła się do okna. Spoglądała jak płoną pochodnie oświetlające drogę do Hogsmeade. Z daleka widziała tłum rozszalałych uczniów podążających do wioski czarodziejów.
Kiedy wszystko się uspokoiło, Narcyza zagasiła światła za pomocą magii i udała się do łóżka.
Otuliła się szczelnie i przytuliła się do poduszki. Ścisnęła mocno oczy i wydała z siebie cichy szloch. Na początku próbowała stłumić uczucie słabości, lecz po jakimś czasie to okazało się silniejsze.
Wiedziała, że gdyby zobaczyła ją mama, ukarałby ją i nie szczędziłaby jej uwag. Ojciec natomiast byłby rozczarowany jej manierami.
A gdyby zobaczył to Lucjusz…
Na samą myśl o nich Narcyza wybuchła płaczem. Nie wylewała łez z powodu niego, płakała z powodu słów. Nie mogła uwierzyć, że ktoś może ją potraktować jak pospolitą dziewczynę z ulicy.
Narcyza czuła się wykorzystana. Myślała, że to wszystko coś znaczyło. Jedna porażka odsłaniała kolejną i pokazywała wady Narcyzy.
Nie rozumiała sensu jej znajomości z Lucjuszem. Dała wiarę, że widziała w jego oczach iskierki tuż po pocałunku. Pragnęła więcej od dnia, kiedy okazało się, że Malfoy chce tego samego.
A potem wszystko się skończyło.
On się zmienił, ona dojrzała… A to co miało być uczuciem okazało się młodzieńczą naiwnością.
Narcyza otarła łzy na policzkach i próbował stłumić łkanie. Niestety wszystkie jej starania szły na marne.
Black chwyciła różdżkę w dłonie i energicznie nią machnęła. Wyczarowała wielką kulę światła nad swoim łóżkiem, po czym położyła się na plecach. Przez kolejne kilka godzin wpatrywała się w tańczące języki ognia tuż nad jej głową.
Silna i pewna siebie kobieta w ciągu kilku chwil zmieniła się w porcelanową lalkę.
Narcyza wiedziała, że już nigdy nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Wszyscy będą kojarzyli jej się z jednym wybrykiem, który zniszczył jej życie.
- Taka naiwna - szepnęła do siebie i położyła palce na swoich wargach.
Następnie Narcyza obróciła się na prawy bok i pozbyła się kuli. Zwinęła się w kulkę i wtuliła w ciepła poduszkę. Kiedy Black odpływała do krainy Morfeusza, do pokoju wpadła Clarissa.
Przebrała się cicho i myśląc, że Narcyza po prostu leży usiadła na jej łóżku.
- Lucjusz cię szukał, Cissy - szepnęła.
- Nie wiem w jakim celu - odparła zaspana Black i odwróciła się na drugi bok.
- Chciał z Toba porozmawiać - wyjaśniła Clarissa.
- Nie - ucięła blondynka. - Chciał mi powiedzieć, że jestem naiwna - dodała.
- Co? - pisnęła brunetka.
- To długa historia na inną noc - mruknęła Black i pożegnała się ze swoją przyjaciółką.
ooOoooooOOoooooOOOOooooooooOoooooooOooooOooooooOOOoooo
Dla Narcyzy dni były sekundami, tygodnie wydawały się minutami, a dni stawały się godzinami. Właśnie w taki sposób Black spędziła kolejne kilka miesięcy w szkole.
Jej pewność siebie wróciła, a arogancja i duma z samej siebie zastąpiły złe myśli i depresję, która męczyły Narcyzę od jakiegoś czasu.
- Narcyzo! - krzyknęła Clarissa wkuwając ostatnie frazy z Run.
Egzaminy końcowe miały się odbyć lada dzień. Potem siódmoklasistów czekały krótkie wakacje, powrót do szkoły, uroczyste zakończenie szkoły i otwarcie drzwi dorosłego życia.
- Tak? - zapytała oschle Black spoglądając z pół zamkniętych powiek na przyjaciółkę.
- Mój brat Freddie organizuje wielką potańcówkę dla Ślizgonów. Oczywiście jesteśmy zaproszone, jako, że kończymy Hogwart w tym roku - wyjaśniła Clarissa.
- Nie bardzo rozumiem - stwierdziła blondynka.
- Freddie skończył szkołę pięć lat temu. Co roku po egzaminach końcowych wydaje imprezę, na którą zaprasza swoich kolegów i tych młodszych. Jak tradycja głosi mile widziani są również Ślizgoni kończący szkołę-czyli my - zakończyła opowieść i dopowiedziała jeszcze kilka kwestii dotyczących trunków i atmosfery „młodzieńczego” balu.
- Za tydzień? - pisnęła Narcyza, kiedy zdała sobie sprawę, że nieoficjalne przyjęcie odbywa się w tak krótkim odstępie czasu.
- Tak, zapomniałam ci powiedzieć wcześniej - zaśmiała się przepraszająco panna Brown i opowiedziała Narcyzie o mugolskich alkoholach, narkotykach i papierosach.
- Zero etykiety?
- Zero etykiety, brak oficjalności i mnóstwo starszych chłopaków - oznajmiła i klasnęła w dłonie. - Bella przychodzi co roku - odrzekła pamiętając słowa brata.
- Bellatrix? - zapytała retorycznie, a Clarissa machnęła głową. - Muszę się z nią zobaczyć!
- To sprawa załatwiona. Napiszę do brata jeszcze dzisiaj i potwierdzę naszą obecność - uśmiechnęła się Brown marząc o dniu, kiedy legalnie będzie mogła wziąć udział w przyjęciu brata.
- To spotkanie tylko dla Ślizgonów? - zapytała Narcyza.
- Tak, każdy ma jakiś udział… w mrocznym zbawieniu świata przez wiesz kogo. Nie bardzo wiem jak oni go nazywają, ale Freddie jest jednym z nich. Będą chcieli nas wciągnąć, ale… To wszystko zależy od okoliczności - uściśliła.
Obie dziewczyny zanim się zorientowały napisały egzaminy i szykowały się na przyjęcie. Narcyza była bardzo zadowolona ze swoich wyników. Nie dostała jeszcze rezultatów, ale umysł podpowiadał jej, że świetnie opanowała cały materiał.
- Czy to legalne? Mam na myśli, że wychodzimy ze szkoły - odezwała się Narcyza bojąc się konsekwencji tych czynów.
- Brat opowiedział mi, że tydzień po egzaminach mamy do własnej dyspozycji. Możemy odwiedzać rodziny, zostać w Hogwarcie, bądź też wyjechać. Najważniejsze abyśmy wróciły na rozdanie świadectw i ogłoszenie wyników.
- Nigdy takiego czegoś nie robiłam. Starałam się postępować…
- Tak oficjalnie, jak większość z nas. Mam na myśli rodziny z tradycją czystej krwi, ale tutaj wszyscy są tacy sami. Zbuntowani, wierni naszym ideom i pełni sił witalnych - mówiła Brown zaczarowana historiami brata.
- Chcę odreagować ten rok- szepnęła podekscytowana Narcyza myśląc o chorobie ojca i Lucjuszu.
- Narcyzo, wiem jak wygląda sprawa z Lucjuszem, ale powiedz mi… Co zrobisz kiedy on tam będzie?
Black odwróciła się tyłem do koleżanki i zapięła swoją czarną sukienkę. Następnie zrobiła ostry makijaż i nałożyła czerwoną szminkę na usta.
Narcyza spojrzała Brown w oczy.
- Nie zrobię nic - szepnęła. - Nie mam zamiaru rozszarpywać zagojonych ran - wytłumaczyła.
- Cieszę się - westchnęła.
Z wielka dumą i pewnością blondynka w asyście Clarissy ruszyła do domu Freddie`go Browna.
Tuż za bramą Hogwartu Clarissa deportowała siebie i Narcyzę do domu swojego brata. Już z daleka było słychać ciężką muzykę, która obijała się o uszy. Wokół domu kręciło się mnóstwo ludzi, których Narcyza znała ze starszych roczników.
- Witaj Clarie - rzucił jeden z kolegów Freddie`go.
- Cóż za niespodzianka - krzyknęła Brown i przytuliła do siebie starego przyjaciela, który musiał być kimś więcej w przeszłości dziewczyny.
Narcyza od razu dostrzegła delikatnie uśmiechy i iskierki w oczach tych dwojga.
Black wyminęła parę i udała się do środka. Przywitała ją głośna muzyka, tłum bawiących się ludzi i dym, który unosił się w pokoju.
Dziewczyna wciągnęła powietrze do ust i zakrztusiła się kłębami papierosowego dymu, który zalegał jej w płucach.
Nagle podbiegła do niej Bellatrix. Uściskała swoją młodszą siostrę i pogłaskała ją po włosach.
- Ależ wyrosłaś! - krzyknęła i ucałowała jej policzki.
Narcyza uśmiechnęła się, bowiem doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej kobiecości. Sama doskonale zauważyła, że jej kształty się zmieniły. Nie była już dziewczyną, a kobietą, która kończyła szkołę.
- Bella, nadal jesteś piękna - szepnęła Black do Lestrange, kiedy ta posmutniała rozglądając się dookoła.
- Cyziu, uwierz. Jeśli ktoś skrzywdzi moją śliczną, dorosłą siostrę… - tu Bella zamilkła patrząc w oczy Narcyzie i próbując się czegoś dowiedzieć. - Nie muszę dokańczać - syknęła i życzyła Narcyzie miłej zabawy.
Przed tym jak ją opuściła opowiedziała jej nieco i tradycji tych przyjęć.
- Masz jednego - powiedziała na pożegnanie i wetknęła Black do ust papierosa.
Dziewczyna nie wiedząc co ma z nim zrobić podpatrzyła kilkoro Ślizgonów i wykonywała te same czynności.
- Daj spokój! - krzyknął ktoś zza Narcyzy. - Nie mów, że palisz.
Black wywróciła oczyma. Nie chciała do końca życia być niewinną dziewczynką, która nie zna smaku zakazanego owocu.
- W zasadzie to mogę robić co chcę - rzuciła do kogoś nieznajomego. Odwróciła się i w tym samym momencie wypuściła dym z płuc zasłaniając twarz rozmówcy.
Kiedy dym opadł, jej oczom ukazał się Lucjusz Malfoy, który ze zdziwieniem i fascynacją spoglądał na dziewczynę.
- Narcyzo - odrzekł intrygująco.
- Nie będę z tobą rozmawiała - uprzedziła i rozejrzała się w poszukiwaniu innych znajomych, z którymi mogłaby miło spędzić czas. Nie miała ochoty po raz kolejny przejmować się Malfoyem i jego manierami.
- Nie musisz ze mną rozmawiać. Jest tyle rzeczy do robienia… - szepnął wpatrując się w kobiece kształty Narcyzy.
- Żegnaj - skwitowała Black i odeszła od Lucjusza.
Malfoy patrzył na jej znikającą sylwetkę, po czym sam się ruszył i dogonił dziewczynę. Wziął jeden z kieliszków mocniejszego alkoholu i wypił całość.
- Myślałem o wszystkim - rzucił za nią kiedy ona starała się go ignorować.
- Ja też i nie mam ci nic do powiedzenia - kontynuowała rozmowę wiedząc, że musi to zakończyć. Cały rok myślała o tym, co by mu powiedziała i nadszedł ten czas.
- Myślałem o naszych rozmowach w Hogwarcie, nocnych spotkaniach na wieży zegarowej, wspólnych patrolach i marzeniach o przyszłości - wyjaśnił pokrótce.
- Nie było żadnych marzeń - warknęła pamiętając ich rozmowę o uczuciach. Lucjusz obiecał Narcyzie, że powie jej wszystko kiedy będzie pewny siebie i swojego serca.
- Nasze wspólne przedstawienia? - zapytał delikatnie, ale Narcyza go nie usłyszała.
Hałas był ogromny, a mały korytarz nie nadawał się do takich rozmów. Malfoy wskazał dziewczynie drogę, po czym znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie muzyka ucichła.
- Nie ma nic wspólnego! - uściśliła. Żyła sama przez rok, nie miała zamiaru tego zmieniać, po tym co się stało.
- Jesteś piękną kobietą - szeptał przybliżając się do Narcyzy.
Black wywróciła oczyma i zaśmiała się gorzko.
- Wiem, Lucjuszu - westchnęła uwodzicielsko i oblizała czerwone wargi.
Malfoy zadrżał po usłyszeniu barwy jej głosu. Przeniósł swój ciężar ciała tak, by swobodniej nachylać się nad młodą kobietę.
Mężczyzna wyciągnął rękę w kierunku Narcyzy, ale dziewczyna cofnęła się przed jego dotykiem.
- Wróć do mnie - mruknął gardłowo nie będąc pewnym swoich słów.
Narcyza prychnęła i ścisnęła dłoń Malfoya.
- Między nami nigdy nic nie było - wyjaśniła rujnując plan młodzieńca.
- Kłamiesz! - krzyknął i rzucił się w kierunku Narcyzy spragniony jej dotyku.
- Kiedyś się łudziłam, ale powiedziałeś mi, że jestem naiwna… I już wiem, że po prostu się pogubiłam - wytłumaczyła spokojnie dając Malfoyowi czas na zastanowienie.
- Nie miałem nikogo od sierpnia - wyznał szczerze.
- Niepotrzebnie sobie robiłeś nadzieję - żachnęła się ostro przypatrując się z bliska jego oczom, które wyrażały wiele sprzecznych uczuć.
Widziała jak toczył walkę z samym sobą. Nigdy nie przyjmował tyle masek na raz.
- Zmieniłem się - dodał żałośnie.
- Tylko tak nie mów - wtrąciła pospiesznie i wstała z fotela.
Lucjusz wystraszył się jej odejścia, dlatego zatarasował jej drzwi. Przełknął głośno ślinę i trzymał różdżkę w gotowości.
- Potrzebuję cię - wyszeptał niezrozumiale na co dziewczyna zaśmiała się. Wiedziała, że Lucjusz ma problem z wyznaniem czegokolwiek.
- Nie potrzebujesz - skwitowała. - Przekonałeś się o tym i dobrze o tym wiesz.
- Milcz! - warknął niebezpiecznie podchodząc do dziewczyny. Złapał ją za sukienkę i przycisnął do ściany. - Zrobię wszystko!
- Ale ja nie chcę niczego - odpowiedziała. Nie chciała się już bawić w jego gierki. Pogrywali ze sobą dwa lata w Hogwarcie i najwyższy czas by zakończył się czas młodzieńczych flirtów i marzeń.
- Dam ci wszystko, co tylko zechcesz… - był coraz bardziej zdruzgotany. W jego oczach pojawiło się coą na kształt łez, co odzwierciedlało jego niemoc w tej sytuacji.
- Nie możesz mi dać tego co chcę - powiedziała smutno.
Lucjusz otworzył szeroko usta i poluzował uścisk na ramionach Black.
- Czego nie mogę ci dać? - zapytał lekko zaskoczony. Żył w przekonaniu, że może ofiarować wszystko co tylko jest możliwe.
Narcyza uśmiechnęła się gorzko i ścisnęła swoje usta w cienką linię. Podtrzymywała Malfoya w niepewności, by po chwili wyznać coś, co miało odmienić życie blondyna.
- Czego nie jestem w stanie ci dać? - zapytał ponownie tym razem z większym uporem.
Dziewczyna podniosła dłoń do jego twarzy. Przejechała po jego gładkim policzku, po czym cofnęła rękę.
- Miłości, Lucjuszu - szepnęła i obserwowała reakcję Malfoya.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|